Igrzyska współczesnych gladiatorów

Prawie trzy godziny emocjonującej rozrywki, dobrej zabawy i wielkiego widowiska dla całej rodziny - tak można w skrócie opisać pierwsze w Polsce zawody wrestlingu, które odbyły się 11 listopada w gdańskiej Ergo Arenie.

Po raz pierwszy polscy fani mogli oglądać na żywo starcia na ringu takich gwiazd amerykańskiej federacji World Wrestling Entertainment, jak Big Show, Sheamus, Randy Orton czy Daniel Bryan.

Czym jest wrestling? To przede wszystkim show, podczas którego zawodnicy wykorzystują chwyty zapaśnicze z elementami akrobatyki. Mimo, że mecze (WWE nie lubi słowa "walka) są udawane, nie jest to łatwy sport. Zawodnicy muszą być bowiem doskonale przygotowani, fizycznie i psychicznie, inaczej bardzo łatwo o kontuzje. Dlatego też organizatorzy podkreślają, by nie próbować podpatrzonych "trików" w domu.

Reklama

Największą popularnością wrestling cieszy się w Stanach Zjednoczonych, Japonii i Meksyku, jednak również w Polsce spotyka on się ze sporym zainteresowaniem. Organizatorem The SmackDown World Tour, w ramach której odbyła się gala w Ergo Arenie, jest notowana na nowojorskiej giełda spółka World Wrestling Entertainment, która jest największą federacją wrestlingu na świecie. Produkowane przez nią programy są emitowane w ponad 145 krajach i docierają do kilkusetmilionowej publiczności na całym świecie.

Mimo Święta Niepodległości fani przyjechali z całej Polski, co było doskonale widać po rejestracjach na zapełnionym już kilka minut po godzinie 18 parkingu przy Ergo Arenie (wtedy zostały otwarte wejścia, dwie godziny przez rozpoczęciem show).

Zawody w ramach SmackDown to czysta rozrywka i świetna zabaw, dlatego na trybunach nie zabrakło całych rodzin. Kibicowali swoim idolom zarówno kilkulatki, jak i nastolatki, a także ich rodzice. Czy najmłodszym się podobało? Jak najbardziej! Wielokrotnie na trybunach można było usłyszeć, jak jakaś mama czy tata pyta swoje dziecko, czy mu się podobało, a one niezmiennie radośnie odpowiadały "tak".

Wiadomo, że są to potyczki udawane, ale podczas "walk" nie chodzi o realizm, lecz o emocje. Wrestlerzy (WWE preferuje słowo Superstars) to doskonali akrobaci, aktorzy i świetnie nawiązują kontakt z publicznością. Dlatego podczas każdego meczu widzowie zachowanie, czy to złego, czy dobrego zawodnika (istnieje stosowne rozróżnienie) nagradzała głośnym buczeniem bądź gromkimi brawami. Każdy - zarówno Superstars, jak i publiczność - znał swoją rolą i dzięki temu wyszło jedyne w swoim rodzaju emocjonujące widowisko.

Szczególnie, że organizatorzy postanowili zacząć zgodnie z zasadą Alfreda Hitchcocka, reżysera m.in. "Ptaków", który twierdził, że na początku najpierw ma być trzęsienie ziemi, a potem napięcie powinno już tylko rosnąć. Dlatego jako pierwszy wyszedł Daniel Bryan, do którego dołączyło aż dwóch zawodników - Tyson Kidd i Justin Gabriel. Po emocjonującej rozgrywce Bryan w glorii chwały mógł zejść z ringu żegnany głośnymi brawami. Później już było tylko lepiej!

Nie zabrakło także momentu zaskoczenia, kiedy na czwarty mecz wyszedł zamaskowany Sin Cara. Od razu pojawiły się transparenty z napisem "I love Sin Cara". Jeden z nich zawodnik wziął na ring, pokazał następnie publiczności, za co został nagrodzony brawami, po czym... go podarł. Wtedy dopiero okazało się, że to nie jest słynny Sin Cara, ale jego sobowtór, Hunico. Buczenie trwało dobrych kilka sekund.

Na ringu pojawiły się również panie - Alicia Fox oraz Natalya - jednak nie były to prezenterki, lecz... zawodniczki, które pokazały inną, lecz równie emocjonującą, stronę wrestlingu, bowiem istnieją nie tylko WWE Superstars, ale także Divy...

Trybuny oszalały jednak dopiero, gdy pojawił się Randy Orton, najpopularniejszy obecnie zawodnik WWE oraz najmłodszy w historii zdobywca tytułu WWE World Heavyweight Championship.

Orton ma wrestling we krwi. Zarówno jego dziadek, jak i ojciec byli wrestlerami, dlatego Randy postanowił kontynuować rodzinne tradycje. I robi to wyśmienicie - kocha go publiczność na całym świecie. Nie inaczej było w Polsce. Jego wygrana spotkała się chyba z najgłośniejszym aplauzem podczas całej gali.

Równie emocjonujący był pojedynek wieczoru o pas World Heavyweight Championship pomiędzy aktualnym mistrzem - mierzącym 186 cm i ważącym ok. 180 kilogramów medalistą olimpijskim, byłym sztangistą i strongmanem - Markiem Henrym, a Big Showem, który zyskał pseudonim za sprawą swoich gigantycznych gabarytów - waży bowiem ok. 220 kg przy wzroście 213 cm!

Już od początku było widać przewagę Big Showa, któremu kibicowały trybuny. Gong rozpoczynający mecz nie zdążył jeszcze wybrzmieć, a Mark Henry już uciekł z ringu, za co został słusznie wybuczany. Później zrobił to jeszcze kilkukrotnie.

Ostatecznie walka skończyła się dyskwalifikacją Henry'ego, który złamał reguły gry - uderzył swojego oponenta krzesłem. Było to jednak sprytne posunięcie, ponieważ w tej sytuacji wygrał dobry Big Show, co publiczność zagrodziła długimi brawami, ale jednocześnie - zgodnie z zasadami - pas dalej jest w posiadaniu Marka Henry'ego....

To była niesamowita noc! Jest jednak kolosalna różnica między oglądaniem zawodów w telewizji, a uczestniczeniem w nich na żywo. Zupełnie inne emocje. Dlatego pierwsze w Polsce zawody wrestlingu należy uznać za wielki sukces. - To niesamowite, że w Polsce wrestling jest w stanie stać się widowiskiem, które przyciąga tysiące osób - powiedział Arkadiusz "Pan" Pawłowski z Federacji Do or Die Wrestling. - Jako osoba zaangażowana w polski wrestling jestem pod ogromnym wrażeniem show, które przygotowało WWE.

Każdy, kto pojawił się na gali (a według organizatorów było ok. osiem i pół tysiąca widzów), mógł przekonać się, jak duże jest grono entuzjastów tej wyjątkowej formy sportu i jak świetnej rozrywki on dostarcza. Oby więc kolejna gala odbyła się szybciej niż za kilka lat...

Oto wszystkie mecze wieczoru. (W) oznacza wygraną.

1. Daniel Bryan (W) - Tyson Kidd i Justin Gabriel

2. Ted DiBiase jr. - Brodus Clay (W)

3. Jinder Mahal - Ezekiel Jackson (W)

4. Sin Cara/Hunico (W) - Yoshi Tatsu

5. Wade Barrett - Sheamus (W)

6. Alicia Fox (W) - Natalya

7. Cody Rhodes - Randy Orton (W)

8. Mark Henry (dyskwalifikacja) - Big Show

Wojtek Krusiński

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy