Piłkarskie imperium chce podbić także Londyn

Po triumfie "La Roja" na Euro 2012 Hiszpanie świętują kolejny tytuł mistrzowski drużyny do lat 19, a Juan Mata już się boi, że złoty medal w Londynie rodacy traktują jak oczywistość.

Dramatyczne sceny na ulicach Madrytu w czasie zamieszek między policją i przeciwnikami polityki "zaciskania pasa" kontrastują ostro ze stanem hiszpańskiej piłki. Wczoraj, drużyna do lat 19, po zwycięstwie w finałowym meczu z Grecją zdobyła kolejny tytuł nr 1 na kontynencie. Zwycięskiego gola strzelił piłkarz Realu Madryt Jese Rodriguez, z podania wschodzącej gwiazdy Barcelony Gerarda Deulofeu. Rozstrzygnięcie młodzieżowych mistrzostw niemal symboliczne, tak jak kwadrans finału Euro 2012, podczas którego jedenastka zespołu Vicente del Bosque składała się wyłącznie z graczy dwóch największych hiszpańskich klubów.

Na razie, tak strzelec złotej bramki, jak i asystent są tylko piłkarzami rezerw. Jose Mourinho i Tito Vilanova, którzy z okrojonymi kadrami Realu i Barcelony zaczynają dziś przygotowania do nowego sezonu, oczekują na transfery. Pierwszy chce Lukę Modrica, drugi - Javiego Martineza, cena obu piłkarzy sięga 40 mln euro.

Reklama

Gospodarka w kryzysie, ale futbol się rozwija



Hiszpański futbol, w odróżnieniu od gospodarki, znajduje się w stanie uniesienia. Gdyby Chelsea i Bayern dopuściły do Gran Derbi w finale Champions League, rzeczywistość otarłaby się o ideał. Niedoceniane kluby Primera Division zdominowały Ligę Europejską, drużyna narodowa dokonała rzeczy historycznej w Polsce i na Ukrainie. Jeśli ktoś zadałby pytanie o przyszłość, odpowiedzi mogliby mu udzielić hiszpańscy 19-latkowie.

Futbolowe imperium nr 1 szykuje się do ostatniego celu tego lata. Drużyna olimpijska jedzie po złoto do Londynu. Dotąd piłkarze z Hiszpanii zaledwie raz wygrali turniej na igrzyskach, dwie dekady temu zespół z Pepem Guardiolą w składzie pokonał w finale na Camp Nou drużynę Janusza Wójcika. To były ponure czasy dla Hiszpanów, kiedy sukcesy ich piłkarzy zaczynały się i kończyły na młodzieży.

Mata, Martinez i Alba na podbój Londynu



Dobra wiadomość dla mających dość hiszpańskiej dominacji, jest taka, że w pierwszym sprawdzianie przed igrzyskami "La Roja" przegrała z Senegalem 0-2. Grała jednak bez Juana Maty, Javiego Martineza i Jordiego Alby, trzech mistrzów Europy z Polski i Ukrainy. Alba, objawienie Euro 2012 miał trochę kłopotów po transferze do Barcelony. Nowy pracodawca obawiał się, że występ na igrzyskach wyczerpie młodego gracza dokumentnie. Kiedy na Camp Nou pojawiło się zielone światło, koledzy z drużyny olimpijskiej wpadli w euforię. Zebrali się wszyscy, wzięli lewego obrońcę Barcy na ramiona i podrzucali, jakby już zdobyli olimpijskie złoto.

Alba jest wychowankiem Barcelony, ale tak jak Gerard Pique, czy Cesc Fabregas musiał opuścić klub z Camp Nou, by udowodnić swoją wartość. Razem z nim do Londynu wybiera się niedawny kumpel z Valencii Mata. W 2006 roku zdobywał mistrzostwo Europy do lat 19, jako piłkarz Realu Madryt. 12 miesięcy później królewski klub oddał go bez żalu na Estadio Mestalla, skąd poprzedniego lata Chelsea wykupiła go za 28 mln euro.

Kibice rozpuszczeni sukcesami chcą złota

"Część ludzi rozpuszczona sukcesami uważa, że powinniśmy przywieźć złote medale z Londynu bez wychodzenia na boisko" - mówi Mata. Dla niego triumf na igrzyskach oznaczałoby zakończenie sezonu doskonałego. Jako debiutant w Premier League został uznany za najlepszego gracza Chelsea, zdobył z nią Puchar Anglii i Puchar Europy, mimo iż w serii rzutów karnych Manuel Neuer obronił jego strzał. Podczas Euro 2012 spędził na boisku zaledwie 5 minut, ale w finale przeciw Włochom ustalił wynik meczu na 4-0. Podobnie było dwa lata temu na mundialu w RPA, gdy Mata pojawił się na boisku tylko raz, zmieniając w grupowym meczu z Hondurasem Fernando Torresa.

Przeszłość Maty i Alby dowodzi, że dzisiejszych, młodych bohaterów Jese Rodrigueza i Gerarda Deulofeu nie musi czekać łatwa przyszłość w ich klubach.

Dariusz Wołowski

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy