Wiatr rozdawała karty - relacja z 14 maja

Dowodzony przez Karola Jabłońskiego jacht Desafio Espanol minimalnie przegrał w pierwszym półfinałowym wyścigu z faworytem regat pretendentów Pucharu Ameryki - teamem Emirates Team New Zealand.

Dwie półfinałowe pary: Emirates Team NZ i Desafio Espanol oraz Luna Rossa i BMW Oracle rozpoczęły walkę o finał. Pierwszy syndykat w każdej parze, który wywalczy 5 zwycięstw, przechodzi do finału. Bilans dnia dzisiejszego przyniósł pierwsze punkty Emirates Team NZ oraz Luna Rossie.

Zwycięstwo Jamesa Spithilla stojącego za sterami Luna Rossa nad Chrisem Dicksonem dowodzącym BMW Oracle było wydarzeniem dnia. Wszyscy komentatorzy mieli zwrócone oczy na pojedynek Włochów z Amerykanami. Wiatr o sile 13 węzłów był miłą niespodziankę dla uczestników LVC, ale nieustannie zmieniający się kierunek i igraszki z zawodnikami powodowały, że zwycięstwa w meczu nie były wyłącznie kwestią prędkości jachtów. Liczyły się również zdolności taktyczne oraz umiejętność znalezienia się we właściwym szkwale po właściwej stronie trasy.

Reklama

Ostatni, zacięty kurs

Pojedynek drugiej półfinałowej pary Emirates Team NZ i Desafio Espanol był niemniej zacięty, choć pozbawiony tak sporej dawki sensacji. Kiwi od początku kontrolowali sytuację w meczu, co odróżniało ich walkę z Hiszpanami od wyścigu Luna Rossy i BMW Oracle. Dean Barker, skipper Emirates Team NZ, doskonale wiedział, że w grze o taką stawkę nie można pozwolić sobie na stracenie przeciwnika z oczu i utrzymywał ciągły kontakt z Desafio, nie dając Karolowi Jabłońskiemu zbyt wiele okazji do wyrwania się spod "nadzoru" Nowozelandczyków. Po starcie Hiszpanie zdecydowali się pożeglować w lewą stronę, Kiwi w prawo. Dean Barker wykorzystywał jednak każdą zmianę i doprowadził Emirates Team NZ na górny znak z 1:03 minutową przewagą nad Desafio Espanol. Karol Jabłoński zdecydował się na manewr zwany gybe-set, czyli wykonanie zwrotu przez rufę na znaku i pożeglowanie w lewą stronę, która nadal zdawała się być korzystniejsza. Po dobrze rozegranym kursie pełnym, Karol Jabłoński zmniejszył przewagę Deana Barkera do 41 sekund, a następnie jeszcze do 30 sekund na górnym znaku. Ostatni kurs z wiatrem był niezwykle zacięty. Hiszpanie dostali się w pasmo świeżej bryzy i zaczęli niebezpiecznie zbliżać się do Kiwi. Niebezpiecznie, jednak niewystarczająco, by przechylić szalę zwycięstwa na stronę Desafio. 43 sekund przewagi na mecie i zwycięstwo teamu Deana Barkera to wynik pierwszego półfinałowego pojedynku Desafio Espanol i Emirates Team NZ. Król Hiszpani znajdujący się na pokładzie Desafio Espanol nie przyniósł szczęścia Hiszpanom, ale póki piłka jest w grze wszystko może się zdarzyć.

Ponownie ruszamy do boju

- Na pierwszej halsówce kierunek wiatru zmieniał się o 35 stopni, a jego siła oscylowała między 10 a 27 węzłów - relacjonuje Karol Jabłoński. - Na ostatnim kursie z wiatrem musieliśmy zrzucić genakery i halsowaliśmy na metę. W fazie przedstartowej udało mi się uzyskać kontrolę nad rywalem i mogliśmy wybrać pozycję na linii startu. "Życzeniem" taktyka był tzw. start tight to leeward, tzn. pozycja blisko po zawietrznej stronie rywala. Po takim starcie zazwyczaj po krótkim czasie jest on zmuszony zrobić zwrot przez sztag jako pierwszy, co bardzo często przy stabilnych warunkach wietrznych decyduje o tym, że na pierwszym crossie jest on o przynajmniej kilkanaście metrów z tyłu, bo wykonał jeden zwrot przez sztag więcej. Niestety, dzisiaj, można powiedzieć, że "wysłaliśmy" przeciwnika w prawą, korzystną stronę trasy.

- W momencie podejmowania decyzji o sposobie startu, nic nie wskazywało na to, że 5 minut po starcie wiatr skręci o 30 stopni w prawo... - kontynuuje polski sternik. - Okrążając pierwszy górny znak wykonaliśmy od razu zwrot przez rufę, co pozwoliło nam zmniejszyć dystans. Drugą halsówkę żeglowaliśmy bardzo dobrze, przewaga malała, ale tuż przed górną boją znowu wiatr był po stronie rywala, który bardzo mądrze się bronił. Ostatni kurs z wiatrem to nasz atak. Naciskaliśmy bardzo mocno i mieliśmy dobrą pozycję, aby coś zwojować. Niestety, w decydującym momencie wiatr skręcił o ponad 110 stopni odcinając nam możliwość ataku. Po zrzuceniu genakera i postawieniu genuy pożeglowaliśmy za rywalem w stronę mety. Dziś wiatr rozdawał karty, nie tylko w naszym wyścigu. Luna Rosa pokonała BMW Oracle o ponad 2 i pół minuty, co jest praktycznie niemożliwe w normalnych warunkach wietrznych. Jutro ponownie ruszamy do boju. Wiemy, że możemy ich pokonać...

materiały prasowe
Dowiedz się więcej na temat: jacht | zwrot | Karol | starcie | relacja | karty | wiatr | team
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy