W sobotę SpaceX w spektakularny sposób zniszczy swoją rakietę Falcon-9

Jeszcze w tym tygodniu stanie się jasne, czy firma Elona Muska jest już gotowa do zainaugurowania historycznego wydarzenia, jakim będzie pierwszy po długiej przerwie start z terytorium USA załogowej misji w kosmos.

Już w sobotę (18.01) po godzinie 14:00 czasu polskiego ma odbyć się test systemu ratunkowego kapsuły Crew Dragon. Jeśli przebiegnie pomyślnie to już w wakacje możemy spodziewać się zobaczyć relację na żywo z lotu astronautów kapsułą od SpaceX w kierunku Międzynarodowej Stacji Kosmicznej.

Sobotni test rozpocznie się na słynnej platformie startowej LC-39A na przylądku Canaveral, z której startowały misje Apollo na Księżyc. Wystartuje tam używana rakieta Falcon-9 w najnowszej konfiguracji Block 5. Gdy osiągnie prędkość 1 Ma, zaczną się dziać na niebie piękne rzeczy.

Reklama

Rakieta Falcon-9 wyłączy swoje silniki, symulując awarię, który ma wykryć system ratunkowy kapsuły Crew Dragon. W rezultacie tego kapsuła z ogromną prędkością odłączy się od rakiety i zacznie spadać na Ziemię, a rakieta eksploduje w spektakularny sposób na wysokości ok. 30 kilometrów. Najlepsze, że SpaceX wypełni ją większą ilością paliwa, niż potrzeba, więc efekt będzie tym bardziej zjawiskowy. Wszystko to będzie transmitowane na żywo.

Tymczasem kapsuła ma wpaść do wód Oceanu Atlantyckiego i niedługo później być podniesiona przez statek „Dragon Recovery Vessel” (GO Searcher), który dostarczy go na ląd. Mieszkańcy i turyści przez następne miesiące będą mieli szansę znaleźć szczątki rakiety na plażach przylądka Canaveral.

W pierwszej misji testowej SpaceX kapsuły Crew Dragon udział weźmie: Robert Behnken i Douglas Hurley, a już w operacyjnej Victor Glover i Michael Hopkins. Co ciekawe, Glover po raz pierwszy odbędzie lot w kosmos.

Przypomnijmy, że NASA zrezygnowała z programuy załogowych misji na Międzynarodową Stację Kosmiczną słynnymi promami kosmicznymi w 2011 roku, nie tylko na skutek potwornej katastrofy wahadłowca Columbia, ale również z faktu, że promy nie spełniały pokładanych w nich nadziei. Były to jednostki przestarzałe technologicznie i bardzo drogie w utrzymaniu.

Nie jest też tajemnicą i nikogo nie powinno dziwić, że agencja chciała również zapoczątkować nową erę transportu kosmicznego, realizowaną przez prywatny sektor przemysłu kosmicznego, przy bardzo małych kosztach. Niebawem ta wizja się urzeczywistni. Trzymamy mocno kciuki.

Źródło: GeekWeek.pl/SpaceX/SpaceNews / Fot. SpaceX

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy