Nie będzie "podatku od iPoda"

Pomysł dopłaty do sprzedawanych w Japonii odtwarzaczy przenośnych wylądował na półce - politykom, firmom produkującym elektronikę oraz wytwórniom fonograficznym nie udało się dojść do porozumienia.

Pomysł na dopłacanie do każdego odtwarzacza przenośnego narodził się jeszcze w 2005 roku. Japońscy ustawodawcy, w zgodzie z wytwórniami płytowymi, chcieli nałożyć na producentów odtwarzaczy muzycznych dodatkowy podatek. Klient musiałby zapłacić od 1 do 3 dolarów więcej za kupowane urządzenie (tzw. "Podatek od iPoda"). Powód? Rekompensata za straty wytwórni fonograficznych spowodowane piractwem.

Jak łatwo się domyślić, przeciwni takiemu podatkowi byli producenci elektroniki konsumenckiej, którzy słusznie bronili swojej racji, twierdząc, że nie mają nic wspólnego z tym, co z ich produktem robi sam konsument. Ten - jakby nie było w pełni słuszny argument - stał na drodze wprowadzenia legislacyjnych pomysłów w życie.

Reklama

Japońscy politycy oraz Ministerstwo Kultury, które miało przygotować stosowny projekt ustawy, po prawie trzech latach załamało ręce, dochodząc do wniosku, że nie ma szansy na wprowadzenie tego niecodziennego pomysłu w życie.

Od wejścia w życie tych zupełnie niepotrzebnych opłat japońskich klientów uratował nie tylko brak porozumienia między trzema stronami, ale i racjonalne podejście do tego pomysłu. Rząd słusznie doszedł do wniosku, że takie ustawodawstwo byłoby szkodliwe zarówno dla producentów, jak i klientów. Oby mniej rozsądni legislatorzy nie wpadli na pomysł "podatku od iPoda".

ŁK

INTERIA.PL/informacje prasowe
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama