Reklama

Tatry Polskie. 28 stycznia 2003 o 10.45 zeszła z Rysów lawina, która porwała dziewięcioro uczestników wyprawy górskiej z liceum w Tychach. Uratowała się tylko jedna dziewczyna, osiem młodych osób zginęło. Opowiada o tym film “Cisza". Z pewnością była to najgłośniejsza tego typu tragedia ostatnich lat.

35 lat wcześniej w marcu aż 19 osób zginęło przysypanych w lawinie w Białym Jarze w Karkonoszach. To niepozorna dość, ale bardzo zdradziecka dolina niedaleko śnieżki, nad Karpaczem. Co ciekawe to nawet nie kocioł lodowcowy tylko nisza niwalna, forma niższa polodowcowej rzeźby w górach. Lawinisko miało prawie kilometr długości i kilkanaście metrów głębokości.


Czym właściwie jest lawina?

W geografii ma ona bezpośrednie powiązanie ze skrzyżowaniem geomorfologii i meteorologii, ewentualnie glacjologii. Nie ma osobnej nauki o lawinach, choć w Krakowie przy IMGW powstała podobno sekcja Niwologii. Muszę przyznać, że nazwa mi się podoba.

Zgodnie z definicją, nazywamy tak duże masy śniegu, które przemieszczają się w dół na odległość minimum 50 metrów. Aby do tego doszło potrzebujemy współistnienia minimum 3 czynników.

Są to:

-       Stok o odpowiednim nachyleniu (zwykle: ok. 30-40°), choć Wspomniany Biały Jar to w przeważającej większości nachylenie poniżej 30 stopni.

-       Większa pokrywa śnieżna. Przynajmniej metrowa, która wraz ze zsuwaniem narasta nawet do kilku metrów.

-       Odpowiednie warunki meteorologiczne. Miąższość śniegu i jego ciężkość. Słowem im bardziej wilgotna pokrywa - tym cięższa. Co nie znaczy, że zawsze zsuwa się śnieg mokry.

Co ciekawe w statystykach wśród ukierunkowania stoków, gdzie notowano lawiny przodowały te o wystawie północno-wschodniej (35%). Wyjaśnienia tego czynnika jednak nie znalazłem w literaturze. Mogę się tylko domyślać. Jeśli ktoś z czytelników Geekweek ma pomysł - proszę o opinię w sekcji komentarzy.

Jak można się łatwo domyślać 95% lawin występuje w górach. Aczkolwiek góry górom nierówne. Lawina, która przysypała miasteczko Neskaupstaður (Islandia wschodnia) czy Flateyri na Islandii zachodniej zjechała z gór, o wysokości zaledwie naszych Gór Świętokrzyskich. Kluczem jest więc nie sama wysokość a nachylenie i masa oraz właściwości fizyczne śniegu.

W lasach jesteśmy bezpieczni. Nie do końca

Idąc tym tokiem rozumowania wydawać nam się może, że lawiny śnieżne występują jedynie na gołych, skalistych połaciach górskich, na piętrze alpejskim, ponad górną granicą lasu. Niekoniecznie. Otóż wspomniana sekcja Niwologii IMGW w Krakowie zbadała to w Tatrach kilkanaście lat temu. Wnioski?.

Strefa obrywu lawin najczęściej (89% analizowanych przypadków) znajdowała się w powyżej 1500 metrów czyli w piętrze kosodrzewiny i w piętrze hal ale co ciekawe, dosyć spory odsetek (11%) dotyczył miejsc położonych poniżej 1500 m n.p.m., czyli umownej linii symbolizującej górną granicę lasu. I to oznacza, że lawiny mogą występować też... w lasach. I taka sytuacja (śmiertelna) miała miejsce, całkiem niedawno w Czechach, opowiem o niej za chwilę.

Gdzie w takim razie występują lawiny, oprócz miejsc tak oczywistych jak Tatry i Karkonosze?

Pierwszym tropem wydają się miejsca, gdzie GOPR zajmuje się wystosowywaniem codziennych komunikatów lawinowych - jest to logiczne. Są więc nimi: Babia Góra. Co nie dziwi - bo strome północne stoki, zwłaszcza Kościółki mają jak najbardziej rzeźbę polodowcową i bardzo strome urwiska.
Ale również: jak widzimy na stronie GOPR Bieszczady. Gdzie specyfika lawin jest dość ciekawa.

Występują one często jako gigantyczne deski śnieżne, czyli lawiny niekoniecznie długie ale szerokie i krótkie. Np. 200 metrów długości a 800 metrów szerokości i najczęściej zjeżdżają z połonin oraz masywu Rawki.

Nie dalej jak rok temu bieszczadzki GOPR pochwalił się TAKIM zdjęciem ze stoków Małej Rawki. Skala zjawiska robi wrażenie

Lawiny notowane były również w Pieninach (z uwagi na stromiznę pienińskich żlebów), na popularnym wśród narciarzy Pilsku na jego kopule szczytowej oraz co bardzo ciekawe w marcu 1999 roku na Śnieżniku, choć z tego co kojarzę chodzi bardziej o czeską stronę i niszę niwalną źródeł rzeki Morawy. Jak informowała swego czasu katowicka Gazeta Wyborcza kilkanaście lat temu niebezpieczną lawinę zanotowano również na stoku Małego Skrzycznego w Beskidzie Śląskim. Ucierpiał snowboardzista, który podciął śnieg.

Od Ukrainy po Czechy

W bliskim sąsiedztwie Polski lawiny oczywiście notuje się na Ukrainie w pasmach Karpat - w szczególności wysokich Gorganach i Czarnohorze oraz dalej wzdłuż łańcucha, w Rumunii. Tam właśnie wydarzyła się rekordowa tragedia w dziejach gór Rumunii. W potężnej lawinie nad jeziorem Bâlea zginęły 23 osoby, w większości uczniowie z Sybina, uczestnicy wycieczki licealnej.

Jak nie trudno się domyślać lawiny schodzą i to często z tragicznymi skutkami po słowackiej stronie Tatr, ale pamiętajmy, że nasz południowy sąsiad ma więcej wysokich gór od nas. To nie tylko Tatry Wysokie ale też Tatry Niżne, Mała Fatra.

Jednak wspomniany wątek czeski skierował mnie kiedyś na serwis mapowy mapy.cz gdzie jest specjalna zakładka “ZIMA" i na niej oprócz wiadomości dla narciarzy możemy zobaczyć bardzo ciekawe informacje dotyczące dróg lawinowych. W ten sposób traktujemy to jako źródło naukowe i widzimy, że masa lawinisk funkcjonuje w Jesenikach. Wzdłuż głównego grzbietu tych gór, na południe od Pradziada, gdzie występują niewielkie kotły polodowcowe oraz pod Cerveną Horą. Te same drogi lawinowe, choć w dużo większej skali oglądamy po czeskiej stronie Karkonoszy ale też w trzecim masywie, który uległ zlodowaceniu na terenie Republiki Czeskiej czyli na Szumawie. Choć najbardziej zaskakującą wiadomością było dla mnie notowanie w źródłach pisanych lawin pod szczytem Klinovec w Rudawach. A nawet wypadek śmiertelny lawinowy pod niepozornym szczytem Medenec w Krusnych Górach. I to na wysokości mniejszej niż 1000 metrów. W tamtej lawinie zginął kilkunastoletni chłopak.

Po drugiej stronie Republiki Czeskiej w Beskidach Morawsko-śląskich całkiem niedawno, bo 25 stycznia 2006 r. ze Smreku, niepozornego i wcale nie najwyższego szczytu tego pasma zeszła nietypowa lawina śnieżna a jej ofiarą stał się narciarz. Co najbardziej szokujące, do tragedii doszło w lesie, nie na otwartym terenie. W dolinie źródliskowej, do której zsunął się śnieg z niedużej hali pod szczytem. To była jedyna do tej pory tragedia lawinowa tego typu w Beskidach. A jednocześnie dowód na to, że jeżdżąc zimą po górskich lasach - zwłaszcza w styli freeride - nie możemy być w 100% pewni, że jesteśmy bezpieczni.

Marcin Nowak jest geografem, dziennikarzem i autorem filmów dokumentalnych o architekturze. Prowadził zajęcia ze studentami na Wydziale Nauk Przyrodniczych Uniwersytetu Śląskiego.