Porno w natarciu

Szeryf Charlie Aycock z amerykańskiego miasteczka Osceola jak zwykle rano wszedł na stronę swojego urzędu i z przerażeniem zobaczył tam treści i obrazki "hard porno". Przeprowadzone śledztwo wykazało, że wcale nie nastąpiło włamanie na witrynę. Domena strony szeryfa została bowiem jak najbardziej normalnie (tyle, że bez wiedzy i zgody prawowitego jej właściciela) sprzedana kanadyjskiej firmie tworzącej erotyczne serwisy.

Szeryf Charlie Aycock z amerykańskiego miasteczka Osceola jak zwykle rano wszedł na stronę swojego urzędu i z przerażeniem zobaczył tam treści i obrazki "hard porno". Przeprowadzone śledztwo wykazało, że wcale nie nastąpiło włamanie na witrynę. Domena strony szeryfa została bowiem jak najbardziej normalnie (tyle, że bez wiedzy i zgody prawowitego jej właściciela) sprzedana kanadyjskiej firmie tworzącej erotyczne serwisy.

Po transakcji podłączono do niej procedury przekierowujące. Szeryf zarejestrował swoja domenę w 1995 roku i od tego czasu regularnie opłaca jej utrzymanie. Nie wiadomo zatem czemu firma Domain Qwest dokonała takiej transakcji. Stróż prawa zamierza dochodzić swojej własności w sądzie.

Dowiedz się więcej na temat: Nie wiadomo
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL