Krokodyle na arenie. Okręty nad nimi. Tak ginęli gladiatorzy

Koloseum zalane wodą, a na arenę nie wkraczają lwy czy tygrysy, ale wpływają okręty bojowe. Wokół nich krążą rekiny i amfiteatr zamienia się w miejsce morskiej bitwy. Fikcja Ridleya Scotta pokazana w „Gladiatorze 2”? Nie, to sceny w sporej mierze opartej na prawdzie. Takie bitwy morskie zwane naumachiami organizowano w Rzymie co jakiś czas.

Igrzyska rzymskie rozumiane jako krwawa jatka, wyrzynanie się gladiatorów w morderczych, bratobójczych walkach, wreszcie ich boje z dzikimi i niebezpiecznymi zwierzętami czy wykonywanie wyroków na skazańcach nudziły się ludowi rzymskiemu i cesarzom. Organizowanie takich imprez, z taką masą krwi o rozmiarach rzeźnickiego armageddonu wymagało podkręcenia i coraz nowych pomysłów, aby lud zadowolić. Takim pomysłem były naumachie.

Rzymskie amfiteatry były w wielu wypadkach dostatecznie duże, by próbować zainscenizować na nich nawet walki z udziałem tak ciężkiego sprzętu jak okręty.

Reklama

Wymagało to jednak ogromnego wysiłku logistycznego, bo trzeba było uszczelnić i przygotować arenę amfiteatru, zapełnić go wodą, przetransportować okręty. Jeszcze większym wyzwaniem było usuwanie skutków takich inscenizacji. Wypompowanie wody, osuszenie budynku, usunięcie szczątków okrętów i trupów - to był ogrom pracy. Dlatego historycy uważają, że o ile naumachie się rzeczywiście odbywały, to niezwykle rzadko. Rzadziej niż inne krwawe rzymskie igrzyska, z udziałem zwierząt i gladiatorów.

Rzymianie odtwarzali bitwę pod Salaminą

Naumachia oznacza "bitwę morską" i ideą organizowania takich zawodów było odtworzenie bitew znanych z przeszłości. Najchętniej pokazywana była ta pod Salaminą, w wąskiej cieśninie na wodach Zatoki Sarońskiej koło Aten, gdzie 28 września 480 roku p.n.e. flota grecka z udziałem eskadr ateńskich Temistoklesa i Arystydesa wsparta eskadrą koryncką Adeimantosa i symbolicznymi kilkunastoma jednostkami spartańskimi Eurybiadesa pokonała i zatopiła inwazyjną flotę perską. W wyniku tej klęski król perski Kserkses I wraz z nastaniem jesieni i sztormów wycofał resztki swej floty na Dardanele, zwane wtedy Hellespontem.

Taka inscenizacja wymagała dużej przestrzeni i niewiele nawet największych amfiteatrów mogło sprostać wymaganiom. Dlatego zanim powstało Koloseum (przypomnijmy: rok 80 n.e., panowanie cesarza Tytusa) i inne wielkie teatry, naumachie odbywały się w innych miejscach. Juliusz Cezar jeszcze u schyłku republiki w 46 roku, ale p.n.e. zorganizował takie bitwy morskie w basenie wzniesionym na Polu Marsowym niedaleko Tybru. Role galerników i walczących marynarzy odgrywali skazańcy, wielu zginęło, bo walczono na śmierć i życie.

To dobry przykład, bowiem pokazuje jak trudne do zorganizowania, jak w związku z tym rzadkie i zarazem cenne były naumachię. Otóż Juliusz Cezar zorganizował je wtedy nie dlatego, że odniósł wielki triumf wojenny. On zrobił je, bo triumf był poczwórny. Naumachie czciły podbój Galii (około 50 roku p.n.e. zakończyły się wojny galijskie i żadna wioska Asterixa już się nie ostała), zakończenie działań wojennych w Egipcie z Pompejuszem, koniec wojny z Pontem i jeszcze poskromienie króla Juby I z Numidii (tej z filmu "Gladiator 2"), który wsparł Pompejusza. Inni mówią, że po prostu Juliusz Cezar czcił uznanie go dyktatorem przez zastraszony przez niego Senat.

Jego naumachie naśladowały wojny egipskie i zgromadziły 6 tysięcy wioślarzy, z których wielu zginęło. Historycy uważają, że ginęli też... widzowie. W ferworze, wpadali do wody, tonęli.

Wiemy o naumachiach w czasach już pierwszego cesarza Oktawiana Augusta (pogromcy Juliusza Cezara), które odbyły się w roku 2 n.e. ku czci Marsa i które naśladowały właśnie Salaminę. Najlepiej udokumentowana jest bitwa morska z czasów cesarza Klaudiusza i roku 52 n.e., z udziałem ponoć setki okrętów. Odbyła się jednak nie w amfiteatrze i nie w basenie, ale na wodach Jeziora Fucyńskiego leżącego na wschód od Rzymu, w środkowej Italii.

"Żywoty cezarów" podają, że to właśnie wtedy i dopiero wtedy pojawił się okrzyk "Ave Cezar, idący na śmierć pozdrawiają cię".

Krokodyle i hipopotamy w wodzie

Czy podczas tych wodnych igrzysk rzeczywiście pojawiały się wodne zwierzęta? Odpowiedź w tej kwestii może zaskoczyć. Otóż... tak. Może nie były to rekiny, jak chciałby Ridley Scott, a w każdym razie nie ma na to dowodów. Zresztą wpuszczenie rekinów do wody podczas zainscenizowanych igrzysk byłoby dość trudne. Natomiast wiemy, że naumachie zorganizowane przez dobrze znanego z "Quo vadis" cesarza Nerona w 57 roku n.e. odbyły się z udziałem zwierząt. Ilu i jakich - to nie jest jasne. Może stanowiły jedynie rodzaj wodnej dekoracji, ale znając Nerona, można zakładać, że wpuścił do wody nawet krokodyle i hipopotamy.

Swetoniusz (który nie pamiętał wydarzeń z autopsji) opisywał to tak: "Przykryta markizą w kolorze błękitnym, aby naśladować niebo i ozdobiona gwiazdami arena była wypełniona wodą morską z rybami i innymi stworzeniami morskimi. Doszło do bitwy między Persami i Ateńczykami, po której natychmiast spuszczono wodę i odbyła się kolejna walka między siłami na lądzie."

Marcjalis natomiast wspomina o "zwierzętach zrzucanych do wody z drewnianego pomostu". Możliwe zatem, że były to krokodyle, ale jeszcze bardziej prawdopodobne, że mniszki śródziemnomorskie - występujące wówczas w Morzu Śródziemnym foki.

Co się ze zwierzętami stało po osuszeniu baseny, nie wiadomo.

***

Bądź na bieżąco i zostań jednym z 88 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Geekweek na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!

 

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Igrzyska Olimpijskie | starożytność | ssaki
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy