Płacą za internet, mimo że go nie mają

Netia nasłała na klientów firmę windykacyjną, chociaż wiedziała, że nie dociera do nich sygnał. Klienci nie rozumieją, dlaczego każe im się płacić za coś, czego nie mają.

W białostockiej "Gazecie Wyborczej" kolejny odcinek serialu pt. "Jak operatorzy traktują klientów". Jeden z czołowych dostawców każe w nim płacić ludziom za usługę, której im nie zapewnia.

Rodzina Bazelskich z Białegostoku podpisała umowę z Netią w lipcu 2007 roku. Wszystko świetnie działało, dopóki nie postanowiła się przeprowadzić. W Netii powiedziano im, że nie ma problemu: Internet pójdzie razem z nimi, a jeśli w nowym mieszkaniu nie będzie infrastruktury Netii, umowa zostanie rozwiązana bez żadnych kosztów.

Państwo Bazelscy przeprowadzili się w nowe miejsce w sierpniu 2010 roku. Netia przysłała tam techników, którzy stwierdzili, że to poza obszarem zasięgu ich sygnału. Grażyna Bazelska opowiada na łamach "GW": "Okazało się, że nie mamy sygnału Netii i aneksowanie umowy, mimo naszych szczerych chęci, jest niemożliwe. Technicy zapewnili nas, że nastąpi automatyczne zerwanie umowy".

Reklama

Ale tak się wcale nie stało. Netia przysłała białostockiej rodzinie dwa dokumenty, których ci dokładnie nie przeczytali. Byli przekonani, że to koniec sprawy. Kilka miesięcy później okazało się, że zalegają Netii z rachunkami.

Operator wysłał nawet firmę windykacyjną, która miała ściągnąć dług w wysokości 627 zł. Po telefonie do Netii okazało się, że to kara za niepłacenie rachunków z umowy pierwotnej.

Aneks do umowy (w nowym mieszkaniu) operator zerwał sam, ale umowę pierwotną (w starym mieszkaniu) powinni byli zerwać klienci, płacąc za to odpowiednią karę. Chyba że przedłużyliby ją w nowym miejscu.

Wywinąć się z tej sytuacji nie ma jak - jeśli do nowego mieszkania sygnał Netii nie dociera, nie ma powodu przedłużać umowy z tą firmą za pomocą aneksu. Problem w tym, że w takiej sytuacji trzeba zerwać umowę obowiązującą w starym miejscu, płacąc zapisaną w niej karę finansową.

W bardziej cywilizowanym kraju taka sytuacja zapewne budziłaby zdumienie. Ale Polacy nie takie rzeczy już widzieli.

Michał Wilmowski

Źródło: http://vbeta.pl

vbeta
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy