CZŁOWIEK - ZAPRACOWANY GATUNEK

Kultura zapier***, czyli jak zniszczyć swój organizm w kilku krokach

"Praca uszlachetnia" — głosi powiedzenie, a niektórzy (i chciałabym, abyśmy mówili tu jedynie o kilku osobach czy grupach) wzięli sobie to naprawdę do serca. W przypadku wyznawców kościoła kultury zapier***, praca jest wszystkim. I chodzi o pracę nie byle jaką. Pracę, którą wykonujemy, musi być widać. Nie widać, że pracujemy? Robimy to źle. Może po prostu bezkarnie pozwalamy sobie na odpoczynek? Jesteśmy nierobami. Kultura zapier*** nie bierze jeńców, nie patrzy pobłażliwie, nie rozumie - ważne jest to, czy dostatecznie oddajesz się robocie.

Praca, a właściwie pracoholizm, to domena. Cnota. To życie, niemal jedyna miłość, pasja. Pierwsza myśl po przebudzeniu, ostatnia przed zaśnięciem. Ale nie na długo, na 4-5 godzin - za chwilę trzeba przecież znów iść do pracy

Takie zachowanie nierzadko nawet dobrze wygląda z zewnątrz. Pomimo obciążenia psychicznego i fizycznego (nie dopuszczamy przecież chwili na odpoczynek), najpewniej dowozimy też efekty pracy. To z kolei może budzić zazdrość czy podziw u innych, w tym współpracowników. Chwilowe zadowolenie szefa, który wkrótce zażyczy sobie jednak od nas czegoś więcej, bo przecież już pokazaliśmy, że jesteśmy w stanie przechodzić samych siebie.

Reklama

Tylko praca, którą widać, jest istotna. "Dobrze" to znaczy "dużo", a "dużo" nigdy nie będzie wystarczające

"Nie pracują" nauczyciele (bo przecież wydaje się, że mają tyle wolnego), "nie pracują" osoby na pracy zdalnej (bo przecież siedzą w domu). Właściwie w ogóle osoby pracujące na komputerach pewnie nie pracują, tylko układają "Pasjansa" albo "klikają w komputer". Ewidentnie się nudzą. A im więcej zadań można uznać za wykonane, tym lepiej.

Na łamach "Psychreg" czytamy: 

Dlatego też ma ona negatywny wpływ zarówno na pracodawców, jak i pracowników. Dla pracodawców kończy się to tym, że wykonujący pracę są znacznie mniej wydajni i zaczynają borykać się z mnóstwem problemów ze zdrowiem fizycznym i psychicznym, których można całkowicie uniknąć.

Wyśpisz się w grobie

Zwolnisz? Wysiadasz. Omija cię całe życie, robisz źle, a w ogóle, to za co ci płacą? Praca jest domyślnym ustawieniem twojego człowieczego komputera.

Gdy już wracasz do domu, nawet nie myśl o odpoczynku. To przecież strata czasu. Blisko serca trzymaj służbowego smartfona, w końcu mogą cię potrzebować na miejscu albo chociaż twojej porady w kwestii absolutnie nie do rozwiązania następnego dnia.

I tu nawet nie chodzi o zasady czy prawa, które oczywiście są regulowane przez Kodeks Pracy. Zawsze jest przecież coś do zrobienia albo do poprawienia. Praca nie wychodzi? Najwyraźniej nie robisz jej dostatecznie dobrze i brakuje ci motywacji. Wstań wcześniej. Pobiegaj. Pracuj więcej i lepiej.

Zgadza się z tym Heejung Chung, profesor socjologii i polityki społecznej na University of Kent w Wielkiej Brytanii, który bada rynek pracy: "Ludzie chwycili się idei, że trzeba poświęcić się tylko pracy i poświęcić wszystko poza nią".

Urlop? Jeżeli już, to tylko na pożyteczne sprawy, takie jak... długo odkładany remont mieszkania. L4 bierzemy tylko wtedy, kiedy już faktycznie nie jesteśmy w stanie wstać z łóżka. 

Prokrastynacja brzmi jak zaklęcie, przekleństwo, bilet na tramwaj zwany pożądaniem braku szacunku i poklasku. Odpoczynek? Wyśpią się przecież w grobie... albo na emeryturze, jeżeli jej dożyją. 

Pracoholizm pod płaszczykiem pracowitości, ambicji i oddania. Jak to wygląda naprawdę? To pułapka

"Hustle culture", w której ciężka praca i długie godziny spędzone na pracy widziane są jako klucz do sukcesu, prowadzi tak naprawdę do przepracowania.

Trudno jest też od tego uciec - w dobie mediów społecznościowych, czyli Instagrama, TikToka czy Facebooka, jesteśmy regularnie karmieni treściami gloryfikującymi pracę ponad normę. Widzimy zdjęcia właścicieli biznesów, którzy odnieśli sukces, pracujących do późna, z szóstą kawą w filiżance obok MacBooka i torebki Chanel. Praca oznacza przecież pieniądze i pewien standard

A gdy nie mamy efektów, przychodzi wstyd, stres, poczucie winy.

Na łamach BBC wypowiada się także Dannielle Haig, główny psycholog w DH Consulting:

Będziemy więc uwięzieni w ciągłej pogoni po "więcej" i "lepiej", nie dając sobie ani momentu na to, żeby odsunąć myśli od ciągłej harówki, w końcu dogoni nas zmęczenie, wypalenie, powolna destrukcja. Znajomi już dawno o nas zapomnieli, nie mamy zresztą o czym rozmawiać. Jesteśmy osamotnieni. Życie jakby nas omija. Niewykluczone też, że przychodzą objawy fizyczne, takie jak nerwobóle czy bóle głowy. Nieprzerwany stres nie oszczędza. W efekcie możemy zacząć mierzyć się z poważnymi problemami zdrowotnymi, a wtedy może być już za późno na to, by zwolnić.

Trudno uznać, że w kulturze zapie*dolu jest coś zdrowego. Jest ona raczej szkodliwa społecznie, bo choćbyśmy nie wiem, jak się starali i ile godzin pracowali, człowiek w końcu się zmęczy, wypali, ucieknie w kolejne uzależnienia, byleby tylko poradzić sobie z ciągłą presją i zmęczeniem. 

Jak sobie z tym poradzić? Na to raczej nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Pomocne zdaje się być wprowadzenie małych zmian, reguł, stawianie granic. Ratunku dobrze szukać u specjalistów - terapeutów, którzy mają odpowiednie narzędzia do tego, aby poradzić sobie z problemem.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: praca | pracodawca | zmęczenie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy