Byliśmy na Marszu Równości

Na krakowskim Placu Matejki gęstnieje tłum. Dookoła kordon ubranych na czarno policjantów w białych kaskach.

Z lotu ptaka widać podrygujące kolorowe balony. Między uczestnikami marszu niczym wygłodniałe lwy, krążą spragnieni dobrego ujęcia fotoreporterzy. Prawdziwe show dopiero się zacznie. Tuż przed dwunastą, ciężko znaleźć wolną przestrzeń. Plac Matejki pęka w szwach.

W powietrzu czuć nastrój oczekiwania, niepewności, ale przede wszystkim dobrej zabawy. Jest kolorowo i wesoło. Nastrój podsyca prawdziwie wiosenna aura. Słońce przygrzewa naprawdę mocno.

,,Mój katecheta jest gejem", ,,Moja córka jest lesbijką", ,,Ile jeszcze mam się ukrywać?" - na transparentach pojawiają się prowokacyjne hasła.

Cel - Rynek Główny

W marszu uczestniczą przede wszystkim młodzi ludzie, studenci. Zdecydowana większość z nich wyróżnia się oryginalnym wyglądem. W tłumie pośród kolorowych balonów, transparentów, szarf i tęczowych flag dało się także zauważyć przedstawicieli starszego pokolenia. Nie znaleźli się tutaj z przypadku i czynnie popierają idee głoszone przez organizatorów marszu.

Reklama

Tuż po dwunastej marsz rusza. Tłum przesuwa się w rytm gwizdków i okrzyków. Celem jest Rynek Główny. Trasa wiedzie przez Planty od strony Teatru Słowackiego i skręca następnie w ulicę Dominikańską ,a stamtąd prosto na płytę Rynku Głównego.

Balony w górę

Cały przemarsz alejami Plant jest ubezpieczony z dwóch stron przez oddziały prewencyjne policji. Tuż za żandarmami, przypadkowi przechodnie obserwują manifestujących. Na ich twarzach zdziwienie, uśmiech, czasem niecierpliwość (marsz często tworzył przeszkodę w ich drodze do pracy).

Dopiero na Placu Wszystkich Świętych robi się naprawdę gorąco od nadmiaru emocji . Okrzyki, gwizdy i skandowanie nabierają gwałtowności i niezwykłej siły. Tłum przyspiesza na ul. Grodzkiej i niczym zwycięska armia wkracza przez niewidoczny łuk tryumfalny na płytę Rynku Głównego. Z tej okazji setki balonów wypuszczono w powietrze i krakowskie niebo zrobiło się kolorowe.

Latający nabiał

Policja zacieśniła szeregi, gdyż punkt kulminacyjny marszu jakim było dojście na rynek, był także miejscem konfrontacji z przeciwnikami marszu ( Młodzieżą Wszechpolską i członkami Narodowego Odrodzenia Polski - przyp. PS) Pokojowa atmosfera, jaka towarzyszyła uczestnikom Marszu Tolerancji do tej pory, została zakłócona przez agresywne wyzwiska strony przeciwnej.

Padały niewybredne zapytania: ,,Gdzie kobiety? Same świnie" lub też konkretne propozycje ,,Won z Krakowa", ,,Pedały do gazu". Konwulsyjnie podskakujący członkowie NOP pokazywali w stronę uczestników marszu środkowe palce. Oczywiście nie mogło zabraknąć jajek. Nie obyło się bez celnych strzałów, jednak ta forma wyrażania swojego sprzeciwu wobec innych nie zrobiła na nikim wrażenia - zasadniczo zignorowano latający nabiał.

Umów się ze mną!

Kiedy demonstracja dotarła na Rynek Główny, pod pomnikiem Adama Mickiewicza została już tylko mała grupka protestujących przeciwko idei marszu. Jak się później okazało, ich zgromadzenie było nielegalne. Uczestnicy marszu krzyczeli w stronę członków NOP ,,Kochamy was". Blondynka w pomarańczowym t-shircie-uczestniczka marszu, starała się przebić przez mur żandarmów, krzycząc z całych sił do członków NOP: - Co dzisiaj robisz wieczorem? Umów się ze mną!

Pikietujących po przeciwnej stronie prowokacyjne dziewczyny, wprawiło w zakłopotanie, które szybko ukryli pod płaszczykiem kolejnych pogardliwych okrzyków. Nie ma to jak dialog...

Patrycja Siwiec

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: marsze | tłum | równości
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy