Dlaczego jest tak mało zdjęć yeti?

Kryptozoolodzy uzyskali kolejny dowód, który zdaje się potwierdzać istnienie amerykańskich yeti.

Postawiono też hipotezę wyjaśniającą, dlaczego tak trudno sfotografować te tajemnicze stworzenia.

Znany amerykański kryptozoolog Loren Coleman przedstawił, pod koniec listopada 2008 r., nowy dowód mający potwierdzać istnienie sasquatcha, amerykańskiego yeti. Jest to zdjęcie odcisku palca tego domniemanego, reliktowego hominida.

Historia związana z powstaniem zdjęcia jest szczególna. Pewna pragnąca zachować anonimowość rodzina ze stanu Karolina Północna nawiązała kontakt z rodziną sasquatchy, składającą się z ojca, matki, nastolatka i małego dziecka. Łącznikiem między ludźmi a sasquatchami stał się... kot.

Reklama

Rodzina z Karoliny zauważyła, że kot czasem bardzo nalega, aby wyjść z domu. Ludzie, zaintrygowani zachowaniem domowego pupila, sprawdzili, że zwierzak biegnie na skraj pobliskiego lasu. Tam właśnie, jak ustalili, kot spotykał się z sasquatchami!

Śmiałe poczynania hominidów

To wyjaśniło również dlaczego od pewnego czasu znikały resztki żywności, wyrzucane do przydomowego śmietnika. Ustaliwszy to, ludzie zachowali swoje odkrycie w tajemnicy. Postanowili też sasquatchom pomóc, pozostawiając co jakiś czas nieco żywności na skraju lasu. Jedzenie czasem znikało tego samego dnia, a czasem leżało nawet przez tydzień. Po pewnym czasie ludzie dostrzegli zależność pomiędzy znikaniem żywności a zachowaniem kota. Gdy kot biegł do lasu było pewne, że tajemnicze hominidy, które przypuszczalnie wiodą koczowniczy tryb życia, znów są w pobliżu domu.

Z czasem sasquatche zaczęły poczynać sobie coraz śmielej. Któregoś dnia, w maju 2008 r., ludzie zauważyli, że tuż po zapadnięciu zmroku ojciec rodziny pokrytych futrem hominidów podszedł pod dom i przyjrzał się uważnie półciężarówce zaparkowanej przy ganku. Oparł się dłońmi o boczne okno szoferki i przycisnął do szyby nos, by zajrzeć do wnętrza. Ludzie postanowili wykorzystać to zajście, aby dowiedzieć się więcej o hominidach.

Człowiek - stworzenie niepożądane

- Rodzina z Północnej Karoliny poprosiła o pomoc miejscowego policjanta - relacjonuje przebieg zdarzeń Loren Coleman. - Policjant zebrał odciski z samochodu, i - w porozumieniu z rodziną - przeprowadził rutynowe badania bez oficjalnego ich rejestrowania. Nazwisko policjanta nie zostało ujawnione, aby nie miał problemów ze swoimi zwierzchnikami. Rodzina z Karoliny próbowała też sfotografować sasquatche, jednak, jak twierdzą, okazało się to niemożliwe - sasquatche zawsze wyczuwały obecność człowieka z aparatem, mimo że znajdował się daleko od nich. Przychodziły po wyłożoną dla nich żywność tylko wtedy, kiedy w pobliżu nikogo z ludzi nie było.

Czas pokaże, czy analiza odcisku palca, który podobno pozostawił sasquatch, wniesie coś nowego do wiedzy o tych domniemanych, reliktowych hominidach.

Miesiąc po ujawnieniu tego, że zebrano odcisk palca amerykańskiego yeti, William M. Dranginis, badacz reliktowych hominidów, przedstawił hipotezę wyjaśniającą, dlaczego yeti tak skutecznie unikają ludzi uzbrojonych w kamery filmowe i aparaty fotograficzne.

Dźwięki nie na ludzkie ucho

Dranginis, mieszkaniec Manassas w stanie Wirginia, skupił uwagę na przypadkach dotyczących amerykańskiej odmiany yeti - sasquatcha. Według tego kryptozoologa, zdjęcie sasquatcha to wielka rzadkość, ponieważ to stworzenie, mając zmysły bardziej wyostrzone niż człowiek, po prostu słysząc aktywność sprzętu elektronicznego i kojarząc go z człowiekiem, unika takiej aparatury. Dotyczy to także aparatów-pułapek, które, rozstawione w lesie, wykonują samoczynnie zdjęcia wszystkich ruchomych obiektów trafiających przed obiektyw.

- Elektroniczne urządzenia, takie jak aparaty fotograficzne, kamery wideo, czy nagrywarki, emitują w trakcie pracy dźwięki, których ludzkie ucho nie wychwytuje - wyjaśnia William M. Dranginis. - To głównie ultradźwięki, emitowane nawet przez pracujący, pojedynczy układ scalony. Prowadzone przeze mnie eksperymenty wskazują, że te nieuchwytne dla człowieka dźwięki słyszy wiele zwierząt żyjących w stanie dzikim, na przykład jelenie.

I tak nieuchwytność yeti znalazła kolejne wyjaśnienie. Tym razem brzmi ono raczej sensownie. Nie sądzicie?

Tadeusz Oszubski

MWMedia
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama