Kim były żyjące w Rumunii wampiry?

Georges Tallar, austriacki lekarz wojskowy, wysnuł tezę odnośnie wampiryzmu, a w szczególności jego rumuńskiej odmiany - w tym legendy o wiecznie żywym Draculi.

Jego zdaniem, powstanie mitu dotyczącego istnienia wampirów jest wynikiem... postu, który w Rumunii trwał ponad dwieście dni w roku!

Ciekawy zbieg okoliczności

Poszczący Wołosi jadali głównie surową cebulę, czosnek, rzepę i kapustę (także kiszoną), a także dynię i jarmuż, gotowane bez dodatku tłuszczu. Nie jadano chleba (zamiast niego żywiono się papką z mąki kukurydzianej), a o mięsie i innych tego typu frykasach (np. jajach czy rybach) oczywiście nie było mowy.

Doktor Tallar poświęcił dużą część swojego raportu na opisanie okresów, w których następowały wzmożone "ataki wampirów". A ciekawym zbiegiem okoliczności, były to głównie dwa ostatnie tygodnie postu przed Bożym Narodzeniem.

Reklama

Nocny tryb życia

Ponieważ post przed tymi świętami trwał wówczas od pięciu do sześciu tygodni, stan pokutników pogarszał się drastycznie - ludzie cierpieli na bóle brzucha (które mylnie brali za bóle serca) i halucynacje. Ich wygląd naprawdę przywodził na myśl osoby, z których jakaś bestia wyssała krew i siły życiowe.

Głodowanie wywoływało także zaburzenia snu oraz koszmary. Choroby, na które przypuszczalnie zapadali Wołosi, to: szkorbut, pelagra, kurza ślepota i - być może - porfiria. Zwłaszcza ta ostatnia choroba pasuje do wyobrażeń na temat skutków ataku wampirów, gdyż w jej następstwie chorzy unikają światła, cierpią na bezsenność, prowadzą nocny tryb życia i często mają poważne zniekształcenia twarzy...

* * *

Wciągnęła cię ta historia? Musisz zatem sięgnąć po książkę pt.: "Dracula: Nieumarły". To pierwsza oficjalna kontynuacja kultowej powieści Brama Stokera pt.: "Dracula". Dacre Stoker, krewny słynnego pisarza, oraz Ian Holt, doświadczony autor i scenarzysta, sięgnęli do niepublikowanych wcześniej notatek twórcy, by z rozproszonych zapisków odtworzyć dalsze losy rumuńskiego księcia...

Ale zanim sięgniesz po książkę, zapraszamy do lektury naszego "Strasznego raportu". Emocje (i gęsia skórka) gwarantowane!

INTERIA.PL/materiały prasowe
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy