Mój dom - moja twierdza...

Mój dom - moja twierdza - tak przynajmniej twierdzi Janusz Józefowicz i dodaje: "w końcu trzeba mieć gdzieś schronienie".

Ciągle zapracowany, szuka w domu chwili wytchnienia, którą - jak to Rak - znajduje w wannie. To ponoć jedyne miejsce w jego domu, w którym panuje kompletna cisza.

Artyści w Polsce, być może wzorem gwiazd zachodnich, budują domy, które swoim wyglądem przypominają twierdze. A na pewno nie są to domy-klocki, tak charakterystyczne dla PRL-owskiego okresu, lecz budynki o zróżnicowanej architekturze, dalekiej od sztampy i unifikacji. Domy artystów często okala parkan. Żeby przekroczyć bramę wjazdową, trzeba uzyskać pozwolenie właściciela, który odezwie się w domofonie i zwolni łaskawie zamek.

Reklama

- No cóż - powiada Romuald Lipko, znany muzyk rockowy z lubelskim rodowodem - mój dom to dorobek mojego życia, więc musi być odpowiednio chroniony. Jego dom odróżnia się na tle innych z sąsiedztwa okazałym wyglądem. Wnętrza są stylowo urządzone, choć bez przepychu. - Lubię piękne rzeczy - zwierza się artysta - lecz, niestety, w tym zawodzie to ja się urodziłem nie w tym kraju, żeby np. mieć takie przedmioty, na jakie byłoby mnie stać. Dlatego czasami odważam się tylko pomyśleć, jaka byłaby to radość posiadać w domu jeden czy dwa znakomite obrazy. Żeby mieć tę świadomość, iż mam dzieło wielkiego artysty, na które mógłbym patrzeć...

Mieszkająca opodal Beata Kozidrak przeniosła się kilka lat temu z kilkupokojowego mieszkania w bloku do swojego nowego domu. Wprawdzie nie odgrodziła się od sąsiadów murem, ale nieproszony gość nie przekroczy łatwo progu jej posesji. - Dom jest dla mnie azylem - mówi. - W domu odnajduję ciepło, spokój, co przy moim ruchliwym trybie życia i praca pozostaje nie bez znaczenia. Ponieważ urządzaliśmy nasz dom wspólnie - ja z mężem i dziećmi, stał się odbiciem naszych upodobań estetycznych, nieodłączną częścią naszego jestestwa. I dlatego czujemy się w nim znakomicie, i znakomicie odpoczywamy. A myślę, że i nasi przyjaciele chętnie nas odwiedzają. Bo u nas nie ma niczego na pokaz.

Barbara Wrzesińska marzyła zawsze o domu na wrzosowiskach, o takim, by rano, prosto z łóżka, boso wybiec, łazić po rosie i o niczym nie myśleć. I w jakimś sensie ziściło się to marzenie, bowiem ma taki domek, pięknie położony, na Mazurach. A w Warszawie mieszka w cudownym domku fińskim, drewnianym, kwaterunkowym, położonym w samym centrum stolicy - pomiędzy pałacem a parkiem Ujazdowskim, ambasadą francuską i niemiecką a Sejmem. - I nic mi więcej do szczęścia nie potrzeba - mówi aktorka - nie potrzebna mi świadomość, że to nie moja własność. Gorzej, że ciągle grożą mi eksmisją, bo to ostatnia taka enklawa, która ostała się w śródmieściu.

Wspaniale urządziła swój dom w jednej z podwarszawskich miejscowości Zdzisława Sośnicka. Piękny salon ze stylowymi meblami, z przeszkloną amfiladą, z której okna wychodzą na taras. Na pozór zdawać by się mogło, że artystce niczego do szczęścia nie brakuje, a jednak, odizolowując się od ludzi, mając kalendarz wypełniony koncertami, traciła przyjaciół. - Czas płynął, rok za rokiem mijał, a ja całe lata żyłam jak Cyganka, wędrująca po świecie. Wracałam, przepakowywałam walizki i znów miesiącami nie było mnie w domu. A tak zawsze chciałam pomieszkać, pobyć u siebie i trochę o sobie pomyśleć. Czasami taka refleksja przychodzi zbyt późno. Zaniedbałam przyjaciół, ale i swoje życie osobiste, ponieważ nie mam dzieci. To jest cena, jaką zapłaciłam za swoją pracę... Czy warto było? Dom, bogactwo nie zrównoważą kosztów, jakie płaci się za samotne często życie.

Od wielkomiejskiego gwaru uciekł Piotr Szczepanik i zaszył się w leśnej głuszy. No, może niezupełnie, tym niemniej jego dom otaczają drzewa. I ma nadzieję, że już do końca swoich dni pozostanie w tych "mazowieckich krzakach". Właściwie, jaki jest jego dom? - Przedwojenna willa zbudowana w latach 30. - odpowiada. - Niebogata i wcale niekomfortowo urządzona (bo nie ma żadnych wodotrysków ani marmurów, czy szampana lejącego się z sufitu), ale przytulna. To taka moja skarbonka bez dna, w którą opłaca się inwestować, ponieważ jest to moja przystań. Szczepanik, chociaż otacza się garstką przyjaciół, świadom jest jednego, że przyjaźń jak miłość trzeba pielęgnować i dbać o nią. Bo niepielęgnowana, nieodświeżana umiera..

Janusz Świąder

MWMedia
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy