Yeti pod mikroskopem

Brytyjscy naukowcy zajęli się analizowaniem włosów należących podobno do domniemanego yeti. Tym razem chodzi o odmianę, który ma żyć w dżungli na pograniczu Indii i Bangladeszu.

Latem br. stało się głośno o domniemanym yeti, zwanym mande barung. Te stworzenia żyją podobno w trudno dostępnym regionie Indii, przy granicy z Bangladeszem. Kryptozoolodzy natrafili wówczas na ślady stóp tej tajemniczej istoty i wykonali ich odlewy. Udało się też znaleźć należące przypuszczalnie do mande barunga włosy zaczepione o gęste krzewy.

Odnotowano wiele przypadków zaobserwowania południowoindyjskiego yeti. Zebrano także kolejne materialne dowody mające potwierdzać, że to stworzenie jest realne. Wszystko to nagłośniono, co, jak poinformował serwis informacyjny BBC, zaowocowało w końcu zainteresowaniem uczonych tym szczególnym przypadkiem. Eksperci podjęli ryzyko i 

Reklama

przeanalizowali próbki włosów

znalezionych w dżungli - sierści, która może należeć do nieznanej nauce istoty człowiekowatej.

W opinii przekazanej BBC, biolog i ekspert w dziedzinie małp człekokształtnych dr Ian Redmond stwierdził, że włosy znalezione w dżungli indyjskiego stanu Meghalaya bardzo przypominają próbki dostarczone przed laty przez sir Edmunda Hillary'ego, zdobywcę Mount Everestu. Włosy, na które w Himalajach natrafił Hillary, miały pochodzić od tybetańskiego yeti.

Próbkę sierści domniemanego mande barunga poddano wstępnym badaniom

w laboratorium uniwersytetu

Oxford Brookes w Wielkiej Brytanii. Włosy powiększono 200 razy i porównano z próbkami włosów wielu gatunków zwierząt, które zostały dostarczone przez Muzeum Historii Naturalnej oraz uniwersytet w Oksfordzie.

- Wiemy już na pewno, że analizowane włosy nie pochodzą od azjatyckiego niedźwiedzia czarnego, dzika, ani też od któregoś z gatunków makaków. To zagadkowa sierść - oświadczył dr Redmond.

Jakim stworzeniem może być mande barung? Naukowcy stawiają hipotezę, że jeśli yeti jest realnym stworzeniem, to może okazać się odmianą gigantopiteka, największej w całej linii antropoidów kopalnej małpy, która miała ponad 3,5 m wzrostu.

W miejsca, gdzie widywano mande barunga wyruszył reporter BBC, Alastair Lawson. Wedle jego ustaleń,

mieszkańcy stanu Meghalaya

bardzo poważnie traktują istnienie domniemanego yeti z dżungli. Twierdzą, że nie jet to duch, demon, czy inna nadnaturalna istota, tylko realnie żyjące człekokształtne stworzenie.

- Region, gdzie ma żyć mande barung, jest porośnięty gęstą dżunglą. To kraina jakby z odległej przeszłości i jeśli gdzieś może żyć yeti, to właśnie tam - oświadczył Lawson w wypowiedzi dla BBC. - Ludzie dżungli z tamtejszych szczepów potwierdzają, że często widują ślady stóp mande barunga odciśnięte w piasku na brzegach rzek i strumieni.

Analizy włosów domniemanego mande barunga przeprowadzone przez naukowców z uniwersytetu w Oksfordzie wskazują, że w indyjskiej dżungli może kryć się jakieś zwierzę nieznane nauce. Czy jednak jest to yeti, krewniak naszego gatunku? Możliwe, że eksperci wyjaśnią tę sprawę. Brytyjscy naukowcy zaplanowali przeprowadzenie prób pozyskania DNA z włosów tajemniczego stworzenia. Jeśli uda im się wydobyć materiał genetyczny, to go przeanalizują, co może ostatecznie rozwiązać zagadkę yeti.

Tadeusz Oszubski

MWMedia
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy