Mamo, tato - chcę motocykl!

Motocykle postrzegamy już nie tylko przez pryzmat ekstremalnych emocji, ale również jako sposób na miejskie korki czy spędzenia wolnego czasu z najbliższymi. Nic więc dziwnego, że coraz więcej osób decyduje się na kurs prawo jazdy kategorii A.

Jednoślady kojarzymy z nieskrępowaną wolnością. Niezależnie od tego czy mamy na myśli śmiałków przemierzających argentyńskie bezdroża czy sportowców wchodzących z olbrzymimi prędkościami w zakręt, wszystko sprowadza się do wzbicia ponad szarą rzeczywistość. Nim jednak wyrwiemy się z więzów codzienności minie wiele czasu, w którym będziemy zdobywać potrzebne doświadczenie.

Na początek warto zastanowić się, dlaczego rozważamy zakup motocykla. Chcemy zwiedzać świat na grzbiecie obładowanego sakwami turystyka czy bić rekordy na torze wyścigowym? A może po prostu potrzebujemy przeżyć coś ekscytującego? Powody mogą być również bardziej prozaiczne, jak chęć zaimponowania otoczeniu albo zwrócenia uwagi koleżanki z pracy. Cóż, w ostatnich dwóch sytuacjach można zrobić to oszczędniej i skuteczniej.

Reklama

Czarny czy czerwony?

Większość spotkanych na drogach motocykli można przyporządkować do jednej z wymienionych grup: sportowe, nakedy, turystyczne, enduro lub cruisery. Każde z nich przemyślano pod kątem ściśle określonych warunków.

Supersporty (popularne "ścigacze") mają skutecznie pokonywać sekwencje zakrętów. Pozycja, zawieszenie oraz charakterystyka oddawania mocy zostały zestrojone tak, by na bardzo dobrej nawierzchni zapewnić idealną precyzję i wyczucie w łuku, jednocześnie generując duże przyspieszenie na jego wyjściu. Owiewki oraz aerodynamika ułatwiają osiąganie wysokich prędkości, a ostre jak brzytwa hamulce gwałtowne ich wytracanie. Ze względu na atrakcyjny wygląd są bardzo popularne wśród ulicznych kierowców, jednak ich naturalnym środowiskiem jest tor wyścigowy i tylko tam są w stanie wykazać swój prawdziwy potencjał.

Zupełnie inaczej sytuacja wygląda w przypadku nakedów. Golasy, jak zwykło się o nich potocznie mówić, idealnie spisują się w miejskim zgiełku. Przesunięte do przodu podnóżki oraz ergonomiczne siodło utrzymują kierowcę w stabilnej, wyprostowanej pozycji. Zabieg ten gwarantuje wygodę i polepsza widoczność. Znacznie ma również szeroka, lekko podwyższona kierownica, która zapewnia większą dźwignię i, co za tym idzie, swobodę w prowadzeniu. Za atut należy uznać też charakterystykę silnika dostarczająca przyrost mocy od samego dołu, zachowując jednocześnie elastyczność w całym zakresie obrotów.

Wielka wyprawa

Niezwykle praktyczną grupą jednośladów są motocykle turystyczne. Konstrukcje te kładą nacisk na komfort podróżowania, neutralność w prowadzeniu i dużą ładowność. Wysokopojemnościowe silniki pozwalają zapomnieć o częstym żonglowaniu dźwignią biegów, co w przypadku wielogodzinnej jazdy w ruchu o zmiennym natężeniu bywa zbawienne. W przypadku zacięcia do wypadów w stylu "Wielkiej Wyprawy" warto rozważyć turystyki określane jako adventure. Podwyższone zawieszenie, zbliżona do enduro pozycja i wysoka niezawodność na pewno nie raz zminimalizują stres.

Segment motocykli enduro, obejmujący popularne crossy, skierowany jest do osób stawiających na jazdę w terenie. Podstawowa różnica kryjąca się pomiędzy tymi dwoma terminami sprowadza się do możliwości jazdy po drogach. O ile enduro bez problemu wyjedziemy na ulice, tak motocykle określane jako crossowe służą wyłącznie do jazdy po nieutwardzonych nawierzchniach. Bez względu na decyzję, w obu przypadkach otrzymamy maszyny, które w duecie z doświadczonym kierowcą bez trudu poradzą sobie z błotem, żwirem i sypkim piaskiem.

Jeżeli jednak szukamy bardziej ekstremalnych doznań, warto postawić na wyczynowy sprzęt, nawet kosztem wygody i symbolicznej uniwersalności. Podczas zakupu motocykla offroadowego trzeba pamiętać również o istotnej różnicy pomiędzy silnikami 2-suwowymi, a 4-suwowymi. Te pierwsze zapewniają zdecydowanie lepsze osiągi, przy czym są kosztowniejsze w eksploatacji. 4-suwy o porównywalnej pojemności nie zaskakują mocą, jednak dużo łatwiej nad nimi zapanować.

Ręce w górę, siodło w dół

Ostatnim przytoczonym rodzajem motocykli są cruisery. "Ociekające" chromem krążowniki szos, które wielokrotnie mogliśmy podziwiać w filmach akcji. Wbrew pozorom maszyny tego typu nie charakteryzują się ani wyrywającymi nadgarstki osiągami, ani zbyt wygodną pozycją za kierownicą. Podczas dynamicznej jazdy nie rozwijają również skrzydeł w zakrętach.

Największym atutem cruiserów jest ich wygląd oraz brzmienie i, wbrew obiegowym opiniom, przede wszystkim tym powinien kierować się przyszyły nabywca. Główna zasada pozostaje jednak niezmienna - mniejsza pojemność silnika to mniejsza moc i często mniejsza waga, co w przypadku stawiającego pierwsze kroki kierowcy oznacza mniej kłopotów.

Ale od czego zacząć?

Niezależnie od tego, jak wyobrażamy sobie motocyklową karierę, warto posłuchać wskazówek starszych stażem kolegów i zacząć od niewielkich pojemności. Śledząc fora internetowe i wsłuchując się w dyskusję można często spotkać sugestie kupna 500cm3 na pierwszy poważny jednoślad. O ile autor nie miał na myśli wściekłego, offroadowego dwutaktu, to potraktowanie jego rady serio będzie odpowiedzialną decyzją.

Faktem jest, że piekielnie szybkie supersporty lub zwijające asfalt streetfightery są dosłownie na wyciągnięcie ręki - możemy je nabyć za bardzo przyzwoite pieniądze. Co więcej, większość początkujących motocyklistów właśnie takich maszyn dosiada na co dzień. Zaawansowana technologia pomaga utrzymać motocykl w pionie, a strach i samozaparcie zazwyczaj wystarczą by po krótkiej jeździe wrócić szczęśliwie do domu. Kuszące? Być może, ale takie podejście to zwykły hazard.

Alternatywa na pierwszy rzut oka jest dużo skromniejsza. W zestawieniu z topowymi modelami moc silnika oscylująca wokół 50 koni i archaiczna sylwetka nie wydają się atrakcyjne, ale to właśnie stonowane osiągi w połączeniu z lekką konstrukcją przybliżą wcześniej obrany cel.

Przerost mocy nad treścią

Kierowanie motocyklem wymaga zaangażowania całego ciała. Owszem, podczas jazdy wszystkie decyzje mają swój początek w głowie, jednak do sprawnego wcielania ich w życie potrzeba odpowiedniej koordynacji i refleksu. To właśnie dzięki wyćwiczonym nawykom jesteśmy w stanie zareagować na czas, niezależnie od tego czy będzie to ostry zakręt czy gwałtowne hamowanie.

Dla jeźdźca bez doświadczenia wymienione, wydawałoby się banalne sytuacje mogą stanowić już całkiem poważny problem. Jak bardzo wzrośnie skala ich trudności, jeżeli podczas zacieśniania zakrętu nieprecyzyjny ruch manetką zaowocuje efektowną katapultą w powietrze? Jak zareagujemy, gdy w czasie redukcji łańcuch nie poradzi sobie ze zbyt dużym momentem obrotowym? Kosmiczne osiągi czynią wprawionych jeźdźców piekielnie szybkimi. Niestety, równie szybko mogą wpędzić w kłopoty, z którymi bez dużej dozy szczęścia początkujący sobie nie poradzi.

Co, ja sobie nie poradzę?!

Motocykle o mniejszych pojemnościach zaprojektowano tak, by były jak najbardziej przyjazne zapewniając jednocześnie szybki przyrost umiejętności. Mówiąc krótko - podczas jazdy nie będziemy skupiać się na narowistym silniku, twardym (często trudnym do zestrojenia) zawieszeniu czy niewygodnej pozycji. Zamiast tego całą uwagę poświęcimy samodoskonaleniu. Z każdym kolejnym kilometrem będziemy precyzyjniej operować przepustnicą, coraz lepiej czuć przyczepność opon, coraz sprawniej pokonywać kolejne zakręty. To nie koniec listy. Przede wszystkim, na spokojnie poznamy fizykę jazdy jednośladem i jego zachowanie w sytuacjach awaryjnych.

Oczywiście wiele osób z większym lub mniejszym powodzeniem nawinęło pierwsze kilometry na dużo większych pojemnościach. Da się i tak, jednak obserwując środowisko z pełnym przekonaniem można stwierdzić, że dla przeciętnego człowieka jest to przygoda dość kosztowna, w dodatku pełna przykrych niespodzianek.

Przy wyborze pierwszej maszyny należy raczej ostudzić zapały co do wielkiej mocy i generowanych przez nią osiągów. Na to przyjedzie jeszcze czas. Zamiast tego lepiej skupić się na skutecznym przyswajaniu umiejętności, które w perspektywie pozwolą cieszyć się praktycznie każdym sprzętem.

Dla wielu, zwłaszcza młodych ludzi, takie wskazówki nie wystarczą. Zanim jednak wyłożymy ciężko zarobione pieniądze na stół i kupimy wymarzoną maszynę, postawmy sobie pytanie - czy wybralibyśmy 500-konne auto z napędem na tył jako pierwszy samochód? Żaden pojazd nie jest zabawką. Uczciwa ocena własnych umiejętności pozwoli jednak bawić się dłużej.

Michał Zieliński

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama