Poważny wyciek metanu z dna morskiego
Dr Jason Box - klimatolog, który swoją naukową karierę poświęcił badaniu gazów cieplarnianych w atmosferze, stwierdził niedawno nie przebierając w słowach, że jeśli choć część metanu uwięzionego w klatratach na dnie oceanu uwolniona zostanie do atmosfery "mamy przeje*ane" (oryg. "we're f'd"). Teraz u wschodniego wybrzeża USA dostrzeżono aż 500 kominów z metanem wypływającym ku powierzchni.
Dr Jason Box - klimatolog, który swoją naukową karierę poświęcił badaniu gazów cieplarnianych w atmosferze, stwierdził niedawno nie przebierając w słowach, że jeśli choć część metanu uwięzionego w klatratach na dnie oceanu uwolniona zostanie do atmosfery "mamy przeje*ane" (oryg. "we're f'd"). Teraz u wschodniego wybrzeża USA dostrzeżono aż 500 kominów z metanem wypływającym ku powierzchni.
Klatrat metanu (inaczej hydrat lub wodzian metanu) to bardzo prosta substancja złożona z zamarzniętej wody i właśnie metanu. Japonia próbuje od zeszłego roku wydobywać gaz z tego związku jednak jest to dość skomplikowane i, przynajmniej w chwili obecnej, drogie. Gra jest jednak warta świeczki, bo na samym wschodnim wybrzeżu USA jego pokłady liczą sobie 2.5 miliarda ton.
I wszystko byłoby pięknie, być może za kilka lat znaleźlibyśmy metodę na sprawne wydobywanie metanu z klatratu, jednak w związku z globalnym ociepleniem związek ten zaczyna się roztapiać uwalniając gaz, który trafia prosto do atmosfery.
Jest to spory problem, bo metan jest gazem cieplarnianym groźniejszym nawet od dwutlenku węgla, a ostatnio na samym obszarze pomiędzy Północną Karoliną, a Massachusetts dostrzeżono ponad pół tysiąca kominów, którymi uwolniony z wodzianu metan wypływa na powierzchnię - a znajdują się one na najróżniejszych głębokościach, od 50 do 1700 metrów,
Interpolując te wyniki dojść można zatem do wniosku, że na całym świecie może być nawet 30 tysięcy takich kominów, a w związku z ciągle ocieplającymi się oceanami będzie ich jeszcze więcej i zamknie się koło - większa ilość takich kominów dalej ociepli wody.
Źródło: