Świecące fale w Kalifornii

Ostatnio surferzy i turyści odwiedzający plaże w południowej części Kalifornii mogli natknąć się na niespotykane zjawisko. Morskie fale świeciły na niebiesko przez co sprawiały wrażenie żywcem wyjętych z filmu Avatar. Tu jednak za efekty nie odpowiada Hollywood lecz natura.

Ostatnio surferzy i turyści odwiedzający plaże w południowej części Kalifornii mogli natknąć się na niespotykane zjawisko. Morskie fale świeciły na niebiesko przez co sprawiały wrażenie żywcem wyjętych z filmu Avatar. Tu jednak za efekty nie odpowiada Hollywood lecz natura.

Ostatnio surferzy i turyści odwiedzający plaże w południowej części Kalifornii mogli natknąć się na niespotykane zjawisko. Morskie fale świeciły na niebiesko przez co sprawiały wrażenie żywcem wyjętych z filmu Avatar. Tu jednak za efekty nie odpowiada Hollywood lecz natura.

Za niesamowite zjawisko odpowiedzialny jest wykwit alg - fitoplanktonu Lingulodinium polyedrum, który potrafi emitować światło (efekt taki nazywa się bioluminescencją) w odpowiedzi na stres (czyli na przykład gdy fale uderzają o brzeg, gdy surfer mknie po powierzchni, czy kajakarz wiosłuje). W efekcie możemy podziwiać magicznie wyglądający ocean.

Reklama

Na plażach w okolicach miasta San Diego fenomen taki pojawia się dość regularnie przynajmniej od roku 1901 (wtedy pojawiły się pierwszy wzmianki). Za dnia wykwit alg powoduje, że ocean przybiera kolor czerwonej zupy, dlatego często miejscowi nazywają go "czerwoną falą". Ten konkretny gatunek kwitnący w okolicach San Diego jest zupełnie niegroźny dla człowieka i nietoksyczny, dlatego surferzy korzystają z okazji i uprawiają swój sport z pięknym, naturalnym oświetleniem.

Często algi te wymywane są na brzeg przez co nawet ludzie spacerujący po plaży mogą podziwiać ich niesamowite działanie.

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy