Wiosna bez Europy, ale z małą nutką optymizmu
Jakoś już tak jest na przestrzeni ostatnich lat, że nawet jeśli polski klub piłkarski przetrwa pierwsze etapy rywalizacji na europejskich boiskach i na następnego rywala trzeba czekać aż do wiosny, to niezależnie od tego na kogo byśmy nie trafili, to i tak można w ciemno obstawiać, że odpadniemy...
Jakoś już tak jest na przestrzeni ostatnich lat, że nawet jeśli polski klub piłkarski przetrwa pierwsze etapy rywalizacji na europejskich boiskach i na następnego rywala trzeba czekać aż do wiosny, to niezależnie od tego na kogo byśmy nie trafili, to i tak można w ciemno obstawiać, że odpadniemy...
Wbrew pozorom ten wpis nie będzie o narzekaniu na stan polskiego futbolu. Nie będzie o tym, że nasze kluby dały ciała na boisko, że przeszkodził im sędzia, czy murawa była gorsza po ich stronie boiska. Nie będzie też wzmianki o tym, że nasze zespoły natychmiast po wypromowaniu rodzimych graczy odsprzedają ich za granicę i przez to same nigdy nie potrafią zbudować sobie stabilnej kadry. Nie, nie będziemy o tych wszystkich rzeczach dzisiaj biadolić.
Dziś dla odmiany spróbujemy spojrzeć na wszystko pozytywnie. Zwrócimy uwagę na fakt, że polskie drużyny dzielnie stawiły czoła swoim rywalom. Docenimy to, że zarówno Legii Warszawa, jak i Wiśle Kraków zabrakło naprawdę niewiele, by przebić się do kolejnej fazy Ligi Europejskiej. Pogratulujemy im ambitnej walki oraz umiejętności sprowadzania coraz lepszych piłkarzy z zagranicy. Pochwalimy pracę obu polskich trenerów oraz ich wiarę w to, że są w stanie coś osiągnąć na arenie międzynarodowej. Będziemy też życzyć powodzenia w walce o mistrzostwo kraju oraz co najmniej równie udanego startu w Europie w przyszłym sezonie.
Bo to właśnie pod kątem umiejętności optymistycznego myślenia odstajemy od reszty najbardziej.
Amen.