iPod i Napster później
Europa to kolejny rynek, na który kierują swą uwagę firmy sprzedające w internecie pliki muzyczne. Nasz kontynent to jednak nie tylko atrakcyjna dla dostawców takich usług struktura demograficzna, ale też różnice - także prawne - pomiędzy poszczególnymi państwami i wciąż niepewne zainteresowanie klientów. Dlatego największe firmy branży muzyki cyfrowej, takie jak Apple Computer czy Roxio, wciąż opóźniają swoje wejście do Europy.
Sprzedaż plików muzycznych w Europie to "najgorętszy" temat podczas odbywających się w Cannes targów Midem. Europa to drugi po USA największy światowy rynek muzyczny o wartości około 11 mld USD rocznie. Jednak wartość sprzedanych w ubiegłym roku plików muzycznych to zaledwie 24 mln euro (30,5 mln USD). Nie ma więc wątpliwości, że jest miejsce dla tego typu usług. Problemem jest jednak fakt, że w Europie komputery posiada zdecydowanie mniej gospodarstw domowych niż w Stanach Zjednoczonych, nie wspominając już o szybkich łączach internetowych. Jeszcze większym problemem jest zróżnicowanie rynku, jakiego brak za oceanem. Bo Europa to różne języki, różne ceny płyt w różnych krajach i różne daty premier poszczególnych albumów - czyli przeszkody, z którymi internetowi dostawcy nie do końca wiedzą, jak sobie poradzić. Dlatego najwięksi tej branży wciąż pozostają ostrożni. Zarówno Napster, jak i Apple ze swoim sklepem iTunes Music Store wciąż podtrzymują informację, że wejdą na rynek europejski jeszcze w tym roku. Nikt nie odważył się jednak podać w Cannes choćby przybliżonej daty premiery.
Wszystko wskazuje więc na to, że boom na legalną muzykę w Sieci nie zacznie się w Europie zbyt szybko. Nie zmienia tego nawet fakt, że w ubiegłym tygodniu sprzedaż muzyki przez Internet rozpoczęła w Wielkiej Brytanii Coca-Cola. Sprzedano 10 tys. utworów w ciągu pierwszej doby. Jednak według analityków Coca-Cola nie stanie się znaczącym graczem tej branży, a na prawdziwy ruch na europejskim rynku trzeba będzie poczekać aż na rynek wejdą prawdziwi potentaci.
(4D)