Po co ci tylu znajomych
Ludzie podtrzymują relacje w grupie mniej więcej 150 osób. Poznawanie kolejnych nie ma już znaczenia, bo więcej nie zapamięta nasz mózg. Tak jak w realu, zachowujemy się również w sieci.
Brytyjczyk przeanalizował funkcjonowanie wiele społeczności na przestrzeni dziejów, między innymi z czasów neolitu czy starożytnego Rzymu. Nie pominął też sytuacji rodem ze współczesnego biura oraz naszych najbliższych krewnych - naczelnych. Sto pięćdziesiąt osób to pewne przybliżenie, lecz Dunbar zauważył, że po przekroczeniu tego progu populacje zawsze skłaniały się ku podziałom.
Zakończywszy ten etap badań, Dunbar zastanawiał się, czy magiczne 150 pojawia się również w kontaktach w sieci. Porównał zatem ruch generowany przez ludzi gromadzących tysiące znajomych z posunięciami ludzi poprzestających na kilkuset lub mniej kontaktach. Stwierdził, że nie było między nimi żadnej różnicy. Liczba Dunbara nadal obowiązywała, co oznacza, że nawet w wirtualnym świecie mózg nie jest w stanie przekroczyć tej magicznej granicy. Według antropologa z Oksfordu, znacząca znajomość łączy nas z kimś, z kim kontaktujemy się przynajmniej raz w roku (powinniśmy się także orientować w jego relacjach z innymi osobami z kręgu znajomych).
W podtrzymywaniu znajomości w sieci lepsze okazały się kobiety. Profesor Robin Dunbar sądzi, że paniom, do kontynuowania znajomości, wystarczą wirtualne spotkania. Panowie natomiast potrzebują kontaktu fizycznego.
Anna Błońska