YouTube ocenzurowany w Maroku

Większość Marokańczyków już od kilku dni nie może odwiedzać strony YouTube. Władze nie chcą potwierdzić, że ją zablokowały, ale wszystko na to wskazuje. To nie pierwsze tego typu problemy witryny, ale tym razem chodzi już nie tylko o filmy obrażające kogoś z władz.

Sahara Zachodnia. Polityczne napięcie w tym regionie przyczyniło się do cenzurowania YouTube
Sahara Zachodnia. Polityczne napięcie w tym regionie przyczyniło się do cenzurowania YouTubeAFP

Blogerzy i użytkownicy YouTube nie wierzą w tłumaczenia przedstawicieli telekomu, gdyż nie wyjaśniono ani jednym słowem na czym wspomniana "usterka techniczna" ma polegać. Przedstawiciele organizacji Reporterzy Bez Granic zwrócili natomiast uwagę na nietypowość usterki, która dziwnym trafem zablokowała jedną stronę. Poza tym użytkownicy internetu korzystający z usług innych dostawców niż Maroc Telecom (stanowiący zdecydowaną mniejszość) mogą oglądać YouTube bez problemów.

Komentatorzy domyślają się, że YouTube zostało wyrzucone z Maroka za filmy ukazujące wolnościowe demonstracje mieszkańców Sahary Zachodniej (uznawanej przez ONZ za państwo, ale okupowanej przez Maroko). Na jednym z takich filmów było widać, jak marokańscy policjanci brutalnie biją protestujące kobiety. Internauci przyznają, że na YouTube dało się zobaczyć rzeczy, które nie mogły trafić do gazet i telewizji.

To nie pierwsze tego typu problemy YouTube. W zeszłym miesiącu serwis został zablokowany w Tajlandii z powodu filmu przedstawiającego stopę nad głową króla. Jeszcze wcześniej (w marcu) YouTube został wygnany z Turcji, co było efektem "wirtualnej wojny", jaką prowadzą między sobą internauci z Grecji i Turcji.

Społecznościowy serwis z filmami był także blokowany w Brazylii (z powodu filmu erotycznego z pewną supermodelką) oraz w szkołach w australijskim stanie Victoria (co miało zapobiec cyberprzemocy). Dostęp do YouTube będzie blokował również na swoich komputerach amerykański departament obrony, powołując się na kwestie bezpieczeństwa i ograniczeń technicznych.

Siły pokojowe ONZ podczas pilnowania referendum w Saharze Zachodniej
AFP