Już ponad 3 tysiące zakażonych bakterią, która „uciekła” z chińskiego laboratorium

Chińczycy znowu znajdują się na cenzurowanym, bo z jednego z laboratoriów w mieście Lanzhou w niewiadomych okolicznościach wydostała się bakteria gorączki maltańskiej.

O wycieku bakterii z laboratorium dowiedzieliśmy się już w grudniu 2019 roku, ale wtedy zaczynaliśmy się już borykać z pandemią koronawirusa, więc wiadomość przeszła bez większego echa. Być może również dlatego, że do dziś nie znaliśmy prawdziwej skali problemu - okazuje się bowiem, że nie mamy do czynienia z pojedynczymi przypadkami, ale najpewniej blisko 5000 zakażonych - na 22 tysiące przebadanych mieszkańców Lanzhou ponad 3200 jest zarażonych, a kolejnych 1400 ma wstępnie pozytywny wynik. Co najgorsze, jak zawiniła ludzka głupota albo chęć oszczędności, bo do całej sytuacji doszło na skutek stosowania przez ponad miesiąc przeterminowanych środków odkażających w fabryce produkującej szczepionkę przeciw brucelozie dla zwierząt. 

Reklama

Należy bowiem pamiętać, że bruceloza to choroba przede wszystkim zwierząt hodowlanych, a jej przenoszenie na człowieka jest bardzo rzadkie i dotąd nie znamy dokładnie tego mechanizmu. Nie mamy też szczepionki (chociaż jak wiadomo dla zwierząt istnieje) i związku z tym zaleca się jedynie przestrzeganie higieny osobistej i niespożywanie produktów zwierzęcych z niesprawdzonego źródła. Najbardziej narażone na zakażenie są osoby pracujące przy hodowli zwierząt, a także rzeźnicy i weterynarze, którzy doglądają zwierząt, dlatego w obszarach ryzyka ogromne znaczenie ma noszenie odzieży ochronnej. Ale są też dobre wieści, na szczęście chorobę można leczyć i wiemy jak to robić, bo bakterie są wrażliwe na wiele antybiotyków, chociaż kuracja trwa najczęściej wiele tygodni. 

Jak informuje amerykańskie CDC, wśród najczęstszych objawów brucelozy u ludzi można wymienić nawroty gorączki, chroniczne osłabienie, bóle głowy, mięśni i stawów, depresję, obrzęk serca, wątroby i śledziony, a co najgorsze niektóre z tych objawów mogą nigdy nie ustąpić. I pewnie wiele osób nie musiałoby się dziś skarżyć na przewlekłe dolegliwości i miało szansę na powrót do zdrowia, gdyby skala wycieku była znana od razu i lekarze mieli szansę szybko postawić trafną diagnozę. Tymczasem stało się zupełnie inaczej i bardzo w chińskim stylu, czyli starano się szybko zatuszować sprawę i obecnie poszkodowanym pozostaje tylko liczyć na odszkodowania, które obiecały władze Lanzhou.

Jedną z takich osób jest opisywana przez lokalne media 40-letnia sklepikarka Gao Hong, która pod koniec zeszłego roku zaczęła się skarżyć na ból stawów i utrzymującą się przez długi czas gorączkę. Lekarze długo nie postawili trafnej diagnozy, chociaż kobieta skarżyła się na taki ból stawów, który uniemożliwiał jej chodzenie, i o tym, że choruje na brucelozę, dowiedziała się dopiero pół roku później. Niestety to zdecydowanie za późno i obecnie kobietę czeka długotrwałe nieprzyjemne leczenie, a nikt nie jest w stanie przewidzieć, czy kiedykolwiek będzie w pełni zdrowa: - Łydka spuchła mi do rozmiaru dwa razy większego niż normalny i bolą mnie stawy w całym ciele - tłumaczy kobieta.

Źródło: GeekWeek.pl/CNN

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy