Orzeł i Syrena w służbie sprzymierzeńców
Francuzi malowali polskiego białego orła na pojazdach pancernych podczas wojny w Indochinach. Natomiast Brytyjczycy, którzy otrzymali odznakę z warszawską Syrenką w dowód uznania za postawę pod Monte Cassino, zabrali ją całkiem niedawno do Iraku.
Jednym z zasługujących na szerszą popularyzację wątków dwudziestowiecznej falerystyki (nauki zajmującej się odznakami i znakami honorowymi) europejskiej są związane z Polską emblematy, zdobiące mundury żołnierzy armii sprzymierzonych z nami w ramach Sojuszu Północnoatlantyckiego. Trudno uznać za zaskakujący fakt, że najwyraźniejsze "polskie tropy" prowadzą do Francji i Wielkiej Brytanii.
Royal Pologne, czyli kirasjerzy spod znaku Białego Orła
Znakomite koneksje rodzinne (córka Maria Leszczyńska poślubiła króla Ludwika XV) z pewnością pomogły zdetronizowanemu monarsze, który został dożywotnim władcą księstwa lotaryńskiego, z prawem zachowania formalnego tytułu króla Polski (Roi de Pologne). Le Roi Stanislas, jak nieoficjalnie nazywano Leszczyńskiego, został także uhonorowany poprzez powierzenie mu patronatu nad pułkiem konnym, sformowanym w roku 1653 przez hrabiego de Nogent i w roku 1725 przemianowanym ku czci królewskiego teścia na Regiment Roi Stanislas, a po kolejnych 12 latach na Royal-Pologne Cavalerie.
Pułk zaliczał się do formacji cudzoziemskich i zgodnie ze zwyczajem armii burbońskiej nie nosił mundurów białych, wyróżniających jednostki francuskie, lecz niebieskie z czerwonymi wyłogami, kołnierzami i mankietami, a więc w barwach zbliżonych do kontuszy i żupanów polskich chorągwi pancernych i husarskich tego okresu.
Nowa broń i nazwa dla pułku
Odtworzony po restauracji monarchii pułk, pozostawał w XIX w. w metropolitalnej Francji, brał udział w interwencji w Hiszpanii, Belgii oraz w przegranej wojnie z Prusami i wciąż jako oddział jazdy wyruszył na front w roku 1914. Po dwóch latach kirasjerzy musieli rozstać się z końmi, zachowując jednak dawną nazwę jako jednostka piesza. Zwycięstwo w Wielkiej Wojnie pozwoliło kirasjerom na powrót do roli kawalerii, choć ten rodzaj broni wkroczył już w okres zmierzchu. W roku 1940 pułk należał do 2. Lekkiej Dywizji Kawalerii i w konfrontacji z niemiecką machiną wojenną, mimo bohaterskiego oporu poniósł ciężką klęskę.
Polski biały orzeł
Głównym jej motywem stał się polski biały orzeł umieszczony na niebiesko emaliowanym rombie ze złotym słońcem, opatrzonym wstęgami z nazwą oraz mottem pułku: "Nec Pluribus Impar" ("Niewielu mu dorówna"). Odznaka w wersji malowanej pojawiała się także często na pojazdach pułku, który na wojnę w Indochinach (1946-1954) wyruszył jako oddział kawalerii zmechanizowanej, wyposażonej w samochody pancerne, transportery gąsienicowe i uzbrojone samochody terenowe. Nieoficjalnym elementem umundurowania "królewsko-polskich kirasjerów" stał się pułkowy znak z białym orłem, noszony na berecie w miejsce standardowej odznaki francuskich wojsk pancernych.
Przetrwała tylko nazwa
Maid of Warsaw Huzarów Królowej
W wyniku wcześniejszych redukcji sił zbrojnych oddział ten powstał jako spadkobierca historii czterech pułków huzarskich: 3., 4., 7. i 8. Charakterystyczny dla współczesnych Huzarów Królowej, jaskrawo kontrastujący swoją czerwienią i bielą z ciemnym kolorem galowych mundurów emblemat warszawskiej syrenki, oznaki II Korpusu Polskiego z lat II wojny światowej, to element tradycji wniesiony przez dawny 7th Queen's Own Hussars Regiment, powstały jako pułk dragonów w roku 1690, a przemianowany na huzarski w roku 1807, gdy jego dowódca, lord Henry Paget, markiz Anglesey, uzyskał od króla przywilej przywdziania wraz ze swoimi podkomendnymi najmodniejszego wówczas, bogato zdobionego munduru z szamerunkami.
Walczyli do ostatnich sił
Znacznie trudniejszym przeciwnikiem dla Brytyjczyków okazali się czołgiści niemieckiego Korpusu Afrykańskiego. Po bitwie o Sidi Rezegh, stoczonej w listopadzie 1941, huzarom 7. pułku pozostały jedynie dwa sprawne wozy bojowe. Jednostkę wycofano z frontu, a po uzupełnieniu i przezbrojeniu w amerykańskie lekkie czołgi M3 Stuart skierowano do Birmy przeciw Japończykom. Huzarzy królowej, mimo dzielnego oporu stawianego wrogom, doznali tam bolesnej porażki, tracąc wszystkie czołgi i wielu towarzyszy broni.
Odznaka w podzięce
Bitwa o Anconę oraz przełamanie Linii Gotów dzięki połączonym wysiłkom sojuszników zakończyły się zwycięsko, a ranni huzarzy z zaskoczeniem i wdzięcznością zauważali, że ich polscy koledzy oczekują od swoich sanitariuszy, by opatrywali Brytyjczyków w pierwszej kolejności. Po zakończeniu wspólnych walk generał Władysław Anders, kawalerzysta do szpiku kości, postanowił uczcić 7. pułk huzarów przywilejem noszenia oznaki, od grudnia 1942 roku przysługującej pozadywizyjnym oddziałom polskiego korpusu. Stało się tak mocą rozkazu nr 117 z 9 X 1944 roku, zaaprobowanego przez dowództwo alianckiej 8. Armii.
Dowód uznania
Jesienią 1944 roku 7. pułk huzarów z powodu znacznych strat w ludziach i sprzęcie został wycofany z frontu. W ciągu kilku miesięcy odbył specjalistyczne szkolenie i przezbrajanie w czołgi pływające w przygotowaniu do forsowania licznych przeszkód wodnych w północnych Włoszech. Nowy sprzęt i umiejętności wykorzystano wiosną 1945 roku, gdy regiment z dumą wkroczył (wpłynął?) jako pierwszy z brytyjskich oddziałów do Wenecji i Triestu.
Syrenka pojechała do Iraku
Warto na koniec dodać, że huzarska syrenka II Korpusu osobliwym zbiegiem okoliczności wróciła do miejsca swoich narodzin, gdyż pułk huzarów królowej w pełni uczestniczy w misji stabilizacyjnej w Iraku, a tam właśnie w grudniu 1942 roku przyjęto stołeczny herb jako znak rozpoznawczy Dowództwa Armii Polskiej na Wschodzie.
Tradycja - nie tylko zresztą związana z historią militarną - jest niczym angielski trawnik ze starej anegdoty. Wystarczy pozwolić by rósł przez jakieś dwa, trzy stulecia, a potem jest już taki jak trzeba. Szanujmy więc naszą dumną historię i uczmy się od naszych sojuszniczych starszych braci jak dbać o zachowanie tego, co zastąpić najtrudniej: bezcennego dziedzictwa wieków i pokoleń rodaków.
Piotr Galik