Polska ucieka od open source

Czy polskie MSWiA nie chce korzystać z darmowego oprogramowania open source, pomimo tego, że obligują nas do tego europejskie zobowiązania?

Od 2004 roku Unia Europejska czyni starania, by wypromować otwarte oprogramowanie jako poważną alternatywę dla produktów największych firm informatycznych świata. Tańsze, łatwiejsze do dostosowania i nieobarczone takimi restrykcjami, jak choćby programy Microsoftu. W pierwszej wersji Europejskich Ram Interoperacyjności (EIF 1.0) model open source, zapewniający współpracę pomiędzy niezależnymi podmiotami dla wspólnego dobra, uznany został za podstawowy.

Trzy lata później rozpoczęto dyskusję nad drugą wersją dokumentu (EIF 2.0). Jej projekt pojawił się już w 2007 roku, czekano jednak z jego ogłoszeniem do momentu, aż ratyfikowany zostanie Traktat Lizboński, co stało się zaledwie parę dni temu.

Reklama

Dokument EIF 2.0 pojawił się przed tygodniem na stronach polskiego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji . Jest on jednak o 56 stron krótszy od oryginału. Według agencji Betanews, można mieć wątpliwości, co faktycznie zostało opublikowane w serwisie MSWiA. Oficjalny dokument ma zostać zaprezentowany 12 listopada w szwedzkim Malmoe, gdzie spotkają się ministrowie spraw wewnętrznych państw członkowskich Unii Europejskiej.

MSWiA sugeruje, że open source to utrudnienie

Dokument, który pobrać można ze stron MSWiA, zawiera pewne niepokojące zmiany wobec roboczej wersji 2.0, opublikowanej w lipcu 2008 roku.

- Nie ma już mowy o bezwarunkowym zwróceniu się ku rozwiązaniom open source, co zdaniem ministerstwa powinno uprościć funkcjonowanie administracji. Oficjalna wersja zawierać miała stwierdzenie, że wolne oprogramowanie ma być bazą dla wspólnie świadczonych usług. UE chciała także podkreślenia, że open source można łatwo przystosować do potrzeb konsumentów, a nie na odwrót, jak zdaje się sugerować polska wersja.

- Polska sugeruje także, by decyzje odnośnie wyboru odpowiedniej technologii informatycznej podejmowane były w ostatniej chwili, w ramach realizacji danego projektu, a wybierane miałoby być to oprogramowanie, które w danym momencie najlepiej odpowiadałoby potrzebom chwili. Nasz kraj wychodzi także z założenia, że skoro oprogramowanie może być bardziej lub mniej otwarte, podobną politykę powinny prowadzić także państwa. Można się jedynie domyślać, które kraje miałyby być mniej otwarte.

Przykładów otwartości państw na wolne oprogramowanie jednak nie brakuje. W lutym Wielka Brytania ogłosiła, że zamierza przejść na open source. Ma to przynieść oszczędności w wysokości nawet 600 milionów funtów rocznie. Do rozwiązań tego typu skłania się także francuska żandarmeria wojskowa.

Co z Polską?

Jak słusznie zauważa OSnews.pl, zmieniona definicja otwartości nie wspomina nic o instytucji, która miałaby zająć się standaryzacją rozwiązań stosowanych przez państwa członkowskie Unii Europejskiej. W poprzedniej było jasno napisane, że zająć się tym ma organizacja nienastawiona na osiąganie zysku.

Czego więc chce polski rząd? Sugestie z opublikowanego na stronach MSWiA są dość czytelne - rząd w Warszawie nie chce być zmuszony do przyjęcia rozwiązań z zakresu wolnego oprogramowania. Powód? Nadmierna ostrożność, brak zaufania do sprawdzonych rozwiązań? Jest szansa, że dowiemy się tego już za tydzień.

Opisywany dokument będzie przedmiotem obrad szefów urzędów ds. informatyzacji z Państw Członkowskich w dniu 12 listopada 2009 r. Po publicznej prezentacji EIF 2.0, podczas konferencji organizowanej w Malmoe w dniach 18-20 listopada, dokument ten zostanie przekazany do ostatecznych uzgodnień społecznych - informuje MSWiA.

Źródło: Dziennik Internautów
Dowiedz się więcej na temat: otwarte | Oprogramowanie | MSWiA | open-source
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy