Opuszczony szpital psychiatryczny w Owińskach. Czy tam straszy?

Jeżeli jakaś atrakcja turystyczna w Google Maps posiada dopisek "nawiedzone miejsce", to coś musi być na rzeczy. Tym bardziej, gdy mowa o szpitalu psychiatrycznym w Owińskach koło Poznania. Historia tego miejsca jest tyle tajemnicza, co brutalna i makabryczna zarazem.

W tym miejscu straszy. Szpital psychiatryczny w Owińskach

Jeżeli jesteście z Wielkopolski i interesuje was szeroko rozumiany urbex, to na pewno słyszeliście o opuszczonym szpitalu psychiatrycznym w Owińskach. Miejscowość położona kilkanaście kilometrów od Poznania znana jest w dużej mierze za sprawą starej placówki medycznej, której historia sięga jeszcze pierwszej połowy XIX wieku. To właśnie w tym miejscu powstał zakład psychiatryczny, którego pozostałości można zobaczyć nawet dziś.

Szpital wybudowano jeszcze w 1838 roku, podczas niemieckiego panowania nad tymi terenami. Jego pierwszym dyrektorem był Friedrich Wilhelm Christian Beschorner - niemiecki lekarz psychiatra, przejawiający również zainteresowanie botaniką. To na jego cześć nazwano Beschorneria, rodzaj sukulenta. Zarówno Beschorner, jak i jego następca, Karl Werner byli uznawani za wybitnych specjalistów psychiatrii w swoich czasach. Ich praca była zauważalna - ośrodek w Owińskach w ciągu dekad stał się najlepszym i najlepiej wyposażonym tego rodzaju miejscem w całych Niemczech.

Reklama

Podopieczni mogli tam liczyć na wyjątkową opiekę i skuteczne metody leczenia. Samych chorych było wielu, bo szpital posiadał około 750 łóżek i był prężnie działającą jednostką w skali kraju. Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości nie zaniechano jego działalności. Zmieniono jednak plany co do przyszłości obiektu. Ten miał zostać przemianowany na placówkę naukowo-badawczą. Realizacja i kontynuowanie prac w Owińskach zostało jednak brutalnie przerwane przez wybuch II Wojny Światowej.

Brutalna masakra

Wraz z rozpoczęciem konfliktu i atakiem Niemiec na Polskę, w zakładzie w Owińskach doszło do prawdziwej rzezi. Pacjenci stali się ofiarami tzw. Akcji T4, polegającej na "eliminacji życia niewartego życia". Nie wiadomo, ile żyć łącznie pochłonęły działania w ramach tej nie do końca jawnej operacji. Pewne jednak jest, że praktycznie wszyscy pacjenci szpitala zostali zamordowani. Niektórzy stracili życie w pobliskim lesie, inni zostali zagazowani w Forcie VII - to tam Niemcy otworzyli "testową komorę gazową". Był to pierwszy przypadek użycia przez nich gazu do masowego mordowania podczas II Wojny Światowej.

Do końca wojny na terenie zakładu znajdowała się filia niemieckiego obozu koncentracyjnego, a sam teren został pozbawiony kilku budynków. Większość kompleksu jednak przetrwała i po wojnie kontynuowano jego eksploatację. Tym razem w zmienionej formie, bo dawny szpital psychiatryczny zamieniono w Młodzieżowy Zakład Wychowawczy - istniał od 1952 do 1993 roku.

Ostatecznie budynek mocno podupadł, dziś przypominając ruinę, choć nadal przyciąga wzrok starą zabudową i mrocznie wyglądającymi budynkami. Jest w rękach prywatnych - ale nie wiadomo nic o planach remontu i odświeżenia tego miejsca. Przez lata stanowił jedno z najciekawszych miejsc do eksploracji ciekawskich, głównie za sprawą... mrocznych legend. Te pochodzą w głównej mierze od mieszkańców Owińsk, którzy zdaje się widzieli na terenie obiektu zjawiska paranormalne i po prostu straszne. Chociaż wejście na teren obiektu jest de facto nielegalne (i trudne - z uwagi na wysoki mur), to śmiałków nigdy nie brakowało. Co usłyszeli przed zwiedzaniem szpitala?

Jęki, krzyki i rozpacz

Niektóre podania mieszkańców Owińsk sugerowały, że z terenu szpitala można było usłyszeć krzyki i jęki. Chociaż na terenie akurat nikogo nie było, to przeszywający grozą wrzask szybko przypominał słuchaczowi o swoim nadawcy - to duchy tych, których zamordowano podczas II Wojny Światowej. Nawet nie legenda, ale udokumentowana historia tego miejsca jest przerażająca. Oczyma wyobraźni widzimy bowiem dziesiątki chorych psychicznie osób, które niczym bydło wypędzano w środku nowy z budynków do ciężarówek, aby zawieźć je na miejsce bestialskiego mordu - do lasu czy fortu.

Nic dziwnego, że wokół miejsca pojawiło się wiele legend. Niektórzy twierdzą, że na terenie obiektu da się zauważyć przemykające postaci, jakby zjawy lub duchy. Gdzieniegdzie da się zaobserwować cienie ciężarówek wywożących ludzi na pewną śmierć. Wszystkiego dopełniają palące się nocami światła, czy wyraźne krzyki rozpaczy i wrzaski pacjentów ogarniętych niepokojącymi wizjami lub... poddawanych nieludzkim praktykom ze strony okupanta.

Co ciekawe, jak podaje portal tenpoznan.pl, łowcy duchów jeszcze nie zainteresowali się szpitalem w Owińskach. Ten pozostaje dziś mocno zapomniany, bo nawet eksploratorzy nietypowych miejsc coraz rzadziej przejawiają zainteresowanie budynkiem. Na pewno nie pomaga fakt, że grozi on w niektórych miejscach zawaleniem, a terenu pilnuje ochrona. Nie zmienia to jednak faktu, że miejsce ma przerażającą historię, a ściany budynków widziały zbyt wiele.

***

Co myślisz o pracy redakcji Geekweeka? Oceń nas! Twoje zdanie ma dla nas znaczenie. 

***

Bądź na bieżąco i zostań jednym z 90 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Geekweek na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Polska | Urbex
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy