Gotuj się na koniec świata

W Rosji grupa ludzi, aby przetrwać apokalipsę, ukryła się w jaskini. Nawet amerykańscy naukowcy zastanawiają się, czy swoimi badaniami nie sprowadzili na świat zagłady.

Dwaj znani kosmolodzy, prof. Lawrence Krauss z Case Western Reserve University w Cleveland i prof. James Dent z Vanderbilt University w Nashville, oświadczyli publicznie, że obawiają się, iż badania naukowców mogą wywołać koniec świata - gwałtownie przyspieszyć procesy zachodzące we Wszechświecie.

Już obserwacja może zaszkodzić

Ta ponura prognoza nawiązuje do pytania stawianego przez wielu astronomów, czy sami mimowolnie nie przyczyniają się do przyspieszenia zagłady Wszechświata.

Reklama

- Wszystko mogło zacząć się pod koniec lat 90. XX-go w., gdy naukowcy dokonali po raz pierwszy obserwacji tzw. ciemnej energii, która ma przyspieszać rozszerzanie się Wszechświata - stwierdził w wypowiedzi dla światowych mediów prof. Lawrence Krauss. - W przypadku mikroświata popularna zasada nieoznaczoności mówi, że już sama obserwacja zmienia stan badanego obiektu. Obawiamy się, że także w makroświecie ta zasada może okazać się słuszna.

Apokalipsa w 2060 roku

Co prawda nadal nasz świat i Wszechświat istnieją, nie wiadomo jednak, czy proces nie został przyspieszony i zamiast za miliardy lat, koniec znanej nam rzeczywistości może nastąpić już wkrótce.

Nie pierwsi to naukowcy, którzy rozważają kwestię rychłej apokalipsy. W połowie czerwca 2007 r. na Uniwersytecie Hebrajskim w Jerozolimie zaprezentowano list sir Izaaka Newtona napisany w 1704 r. Newton pisał tam, że "Apokalipsa nadciągnie w 2060 r., co wynika z jego analizy starotestamentowej Księgi Daniela". Ten słynny naukowiec przez kilkadziesiąt lat badał tekst Biblii, aby odkryć zakodowane w nim przepowiednie.

Jak ludzkość z zagrożeniem końcem świata sobie radzi? Krzepiące, choć w sumie zaskakujące wnioski, można wysnuć z sondażu przeprowadzonego w połowie października 2007 r. przez brytyjskie wydawnictwo Ziji Publishing.

Mieszkańców Wielkiej Brytanii poproszono o odpowiedź na następujące pytanie: "W kierunku Ziemi leci asteroida. Ludziom pozostała tylko godzina życia. Co byś zrobił w ciągu tych ostatnich 60 minut?".

Aż 54 proc. Brytyjczyków stwierdziło, że ostatnie chwile spędziłoby z rodziną lub przynajmniej skontaktowałoby się z nią telefonicznie. Jednak tylko 3 proc. osób biorących udział w sondażu zwróciłoby się ku modlitwie. 9 proc. respondentów stwierdziło, że ostatnie chwile by przeznaczyło na seks. Pozostała mniejszość spędziłaby ostatnią godzinę życia w mniej sensowny sposób: 13 proc. by się upiło, 2 proc zjadłoby coś niezdrowego, również 2 proc. zajęłoby się okradaniem sklepów i sąsiadów.

Na wszelki wypadek do jaskini

Jak oczekiwanie na apokalipsę może wyglądać w praktyce wiedzą w Rosji. W tym kraju, w okolicach wsi Nikolskoje w okręgu Penzańskim, a więc pośrodku europejskiej części Rosji, grupa ludzi czeka na koniec świata. Blisko 30 osób, które poszły za wizją przekazaną przez Piotra Kuzniecowa, 43-letniego białoruskiego architekta, na początku listopada 2007 r. zamieszkało w jaskini pod wsią Nikolskoje, by w odosobnieniu oczekiwać apokalipsy.

W jaskini zabarykadowało się 29 osób. Nie ma z nimi Kuzniecowa, który zapewnił ich, że tam przeczekają światową zagładę, bo został wcześniej aresztowany przez milicję. Podobno psychiatrzy ustalili, że cierpi na schizofrenię.

Sekciarze czy chrześcijanie

Rosyjska grupa apokaliptyczna przygotowywała się do zajęcia naturalnego schronu od początku października znosząc tam naftę, parafinę, świece oraz pół tony dżemu i miodu. Opinie na temat postępowania tych ludzi są skrajne. Z jednej strony ksiądz z lokalnej parafii prawosławnej twierdzi, że to nie sekta, tylko chrześcijanie, którzy uważają, że kościół nie spełnił ich oczekiwań, a że sądzą, iż świat się kończy, to po prostu chcą się uratować. Z kolei lokalna milicja i prokuratura stwierdziły, że "sekciarze" spod wsi Nikolskoje mogą być niebezpieczni, więc powinno się ich spacyfikować.

Gdy milicja chciała wejść do jaskini, sytuacja się zaostrzyła. Ludzie Kuzniecowa oświadczyli, że mają materiały wybuchowe i wysadzą jaskinię w powietrze, jeśli nie zostawi się ich w spokoju. Funkcjonariusze w obawie spełnienia groźby odstąpili. Wśród "sekciarzy" jest czworo dzieci, najmłodsze ma zaledwie 16 miesięcy.

Zima w okręgu Penzańskim przyszła wcześnie, a może być długa i ostra. Władze liczą na to, że konflikt sam szybko się rozwiąże: założono, że ludzie Kuzniecowa dobrowolnie wyjdą z jaskini, gdy skończy im się żywność i opał. Nikt nie wróży im doczekania w grocie do czerwca, kiedy to ma nadejść koniec świata. Chyba że apokalipsa nadciągnie jeszcze wcześniej, czego obawiają się profesorowie Krauss i Dent.

Tadeusz Oszubski

MWMedia
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy