Kiedy zwykli dostawcy zawodzą, do akcji wkraczają... drony
Sieć cukierni z Szanghaju rozpoczęła próbne dostawy swoich produktów przy pomocy... dronów. Powód? W zatłoczonym mieście ten rodzaj transportu jest bezcenny. Jednak władze lotnicze twierdzą, że może to stanowić zagrożenie dla ludzi.
O takim sposobie dostawy mówi się od dawna, w grę wchodzi przesyłanie listów i małych pakunków. W miastach taki środek transportu jest idealny, dlatego Firma Incake z Szanghaju spróbowała z ciastkami.
Wykorzystuje do tego celu niewielkich, bo ważących zaledwie 10 kilogramów dronów, które zręcznie poruszają się między wieżowcami położonymi nad rzeką Huangpu.
- Na razie to próby, liczymy, że niebawem ruszy rutynowa praca trzech dronów, które posiadamy - chwali się pomysłem jeden z szefów firmy.
Każdy z bezzałogowych samolocików ma dwie kamery, które przesyłają obraz do dyspozytorni a stamtąd kontrolerzy kierują maszyny do celu, do klienta.
Władze lotnicze mają jednak zastrzeżenia do tego pomysłu, wyrażają obawy, że drony mogą stwarzać niebezpieczeństwo dla postronnych osób, np. gubiąc przesyłki. - Jesteśmy w stałym kontakcie z kontrolerami lotów, sądzę, że znajdziemy złoty środek, poza tym od tej technologii nie ma już odwrotu - mówi szef firmy.
Właściciele tego interesu nie kryją, iż nie będzie to, przynajmniej na początku, usługa tania. Klient będzie musiał pokryć koszty lotu maszyny w obie strony.
Nie tylko w Państwie Środka używa się dronów do dostarczania ludziom zamówionych przez nich smakołyków. Sieć pizzerii Dominos także testuje to rozwiązanie.
Mamy nadzieję, że w niedługiej przyszłości drony będą w stanie udźwignąć nie tylko pizzę, ale i kilka piw i przylecieć z nimi pod wskazany adres. Określenie "browar prosto z nieba" przestanie być już tylko mrzonką.