Myśliwce i drony jutra - królowie przestworzy
Dwa największe amerykańskie koncerny zbrojeniowe – Lockheed Martin i Boeing – zaprezentowały swoje wizje maszyn bojowych przyszłości. Co wyróżnia je na tle obecnie wykorzystywanych samolotów załogowych i bezzałogowych?
Oba projekty przygotowano z myślą o służbie w Marynarce Wojennej Stanów Zjednoczonych (Navy), a więc na lotniskowcach. W tym temacie od wielu lat niepodzielnie rządzi wspomniany Boeing i jego F/A-18. Jednak ta bardzo udana konstrukcja będzie powoli odchodzić na zasłużoną emeryturę. Do końca 2020 roku Navy chce wycofać wersje A-D (Samoloty Super Hornet pozostaną na niebie dłużej - prawdopodobnie do 2040 roku). Wtedy pałeczkę przejmie Lockheed Martin wraz ze swoim ekstremalnie drogim, a także nie mniej kontrowersyjnym F-35 (w wersji C). Po 2030 roku Amerykanie powinni dysponować myśliwcem szóstej generacji - czymś zupełnie nowym i jeszcze bardziej zaawansowanym. I właśnie takie rozwiązanie zaprezentował Boeing.
Jest nim zaktualizowana wersja dwusilnikowej maszyny oznaczonej jako F/A-XX. Producent samolotu pasażerskiego 787 Dreamliner zastosował układ konstrukcyjny, w którym ster znajduje się w części dziobowej przed skrzydłami - co odbiega od najnowocześniejszych obecnie F-22 i F-35. Eliminacja pionowych stateczników poprawia także zdolność ukrywania się przed radarami nieprzyjaciela. Co ciekawe, Boeing planuje dwie wersje myśliwca - załogową i bezzałogową.
Swoje koncepcje maszyn bojowych przyszłości zaprezentował drugi potentat w dziedzinie zbrojeń - Lockheed Martin. UCLASS (Unmanned Carrier Launched Airborne Surveillance and Strike) to obiekt bezzałogowy - projektowany z myślą o lotniskowcach. Maszyny tego typu są niezwykle ważne dla Marynarki Wojennej Stanów Zjednoczonych, która poszukuje zdalnie sterowanych samolotów o bardzo dalekim zasięgu. Dzięki nim mogłaby dotrzeć w każde miejsce w stosunkowo krótkim czasie. Aktualnie do morskiej służby przystosowywane są drony X-47B, opracowane przez firmę Northrop Grumman.
Zgodnie z zapowiedziami producenta, UCLASS łączy to co najlepsze we wspomnianym F-35 oraz bezzałogowym RQ-170 Sentinel. Dzięki temu poradzi sobie w każdych warunkach - zarówno w roli szpiega, wsparcia dla innych maszyn, jak i samodzielnych misjach uderzeniowych. Firma planuje wyposażyć robota w daleko posuniętą autonomię, aby jeden operator mógł kontrolować kilka maszyn jednocześnie.
Na wyposażeniu maszyny nie zabraknie rozwiązań, które utrudnią pracę wrogim radarom. Technologia stealth jest obecnie standardem i jeszcze przez wiele lat nim pozostanie. Systemy komunikacji robota będą współpracować z samolotami, okrętami, satelitami i jednostkami naziemnymi.
Drugim projektem jest myśliwiec szóstej generacji, czyli bezpośredni konkurent Boeinga F/A-XX. Wiemy o nim tylko tyle, że służbę miałby rozpocząć po 2030 roku. Trudno jednak oczekiwać, że po problemach dręczących F-35, Pentagon miałby kolejny raz postawić na rozwiązania Lockheed Martin.
Okazuje się, że na tym polu równie dobrze radzą sobie Europejczycy, a dokładnie BAE Systems, które od 2006 roku opracowuje dla Wielkiej Brytanii półautonomicznego drona o nazwie Taranis. Konstrukcja maszyny upodobnia ją do wspomnianego X-47B. Ma 11 metrów długości i 10 metrów rozpiętości skrzydeł. Jest w stanie wykonywać loty międzykontynentalne z prędkością ponaddźwiękową i przenosić uzbrojenie. Dzięki swoim inteligentnym systemom samolot samodzielnie wykryje i zlikwiduje zagrożenie.