Forza Horizon 2, prawdziwa gra nowej generacji – nasza recenzja

Kiedy pod koniec ubiegłego roku oba next-geny wylądowały na rynku, fani wyścigów samochodowych musieli wybierać pomiędzy Forza Motorsport 5 na Xbox One i Driveclub na PlayStation 4 - jednak jak dobrze wiemy propozycja na konsolę Sony zaliczyła roczną obsuwę, więc gigant z Redmond zmuszony był przygotować kolejny tytuł, który stanie z nią w szranki.

Kiedy pod koniec ubiegłego roku oba next-geny wylądowały na rynku, fani wyścigów samochodowych musieli wybierać pomiędzy Forza Motorsport 5 na Xbox One i Driveclub na PlayStation 4 - jednak jak dobrze wiemy propozycja na konsolę Sony zaliczyła roczną obsuwę, więc gigant z Redmond zmuszony był przygotować kolejny tytuł, który stanie z nią w szranki.

, samochodówce, która trafiła na konsolę PlayStation 4. Gra jest mocno niedopracowana i nie przypadła nam do gustu. A jak jest z konkurencyjnym Forza Motorsport 2? Przekonajcie się!

Kiedy pod koniec ubiegłego roku oba next-geny wylądowały na rynku, fani wyścigów samochodowych musieli wybierać pomiędzy Forza Motorsport 5 na Xbox One i Driveclub na PlayStation 4 - jednak jak dobrze wiemy propozycja na konsolę Sony zaliczyła roczną obsuwę, więc gigant z Redmond zmuszony był przygotować kolejny tytuł, który stanie z nią w szranki. Tak oto narodził się pomysł zatrudnienia do pracy studia Playground Games, które stworzyło drugą część Forza Horizon, czyli spin-offu stawiającej na nieco luźniejsze podejście do modelu jazdy (w porównaniu z bardzo symulacyjnych charakterem „tradycyjnej” Forzy).

Reklama

Warto od razu podkreślić, że może dobrze się stało, bo oba tegoroczne tytuły są do siebie bardzo podobne i szykuje się między nimi zażarta walka na co najmniej kilku płaszczyznach. Przede wszystkim oferować mają przepiękną oprawę graficzną, co na next-genach nie powinno być już niczym niezwykłym, mocno społecznościowy charakter (stawiający na zrzeszanie się w klubach), dynamicznie zmieniające się warunki atmosferyczne czy też bardziej zręcznościowy model jazdy. Ta nie odbiega zbytnio od poprzedniej odsłony Horizon, dlatego wszystkie osoby, które miały okazję przetestować ten tytuł na Xbox 360, poczują się tu jak w domu (zresztą w odróżnieniu od Forzy Motorsport 5, ta część wylądowała również na poprzedniej konsoli Microsoftu). Weźmiemy więc udział w tytułowym festiwalu, ścigając się najnowszymi i najmocniejszymi superbrykami (aczkolwiek nie tylko) w liczbie ponad 200, a wszystko z pięknymi krajobrazami - zastępującymi nudne zamknięte tory - w tle.

Tym razem twórcy postanowili przenieść miejsce akcji z Ameryki do Europy Południowej, a konkretniej południowych rejonów Francji i północnych części Włoch. Zmiana ta to zdecydowanie krok w dobrą stronę, bo chociaż Kolorado z pierwszej odsłony było niezwykle ciekawą miejscówką, to europejskie klimaty wprowadziły wiele nowych, bardziej urozmaiconych lokacji - trudno momentami skupić się na samej jeździe, kiedy w tle przemykają nam górskie krajobrazy, pola uprawne czy typowe dla tych regionów małe urokliwe miasteczka. Dodajcie do tego modele pojazdów, które prezentują się jeszcze lepiej niż w ubiegłorocznej odsłonie, a otrzymacie najładniejsze wyścigi, w jakie można się obecnie zaopatrzyć. Dla wielu będzie to zapewne wystarczająca rekomendacja, ale nowa Forza ma zdecydowanie więcej do zaoferowania, dajmy jej zatem szansę zaprezentować się w całej okazałości.

Pierwszy Horizon ustanowił pewne standardy jeżeli chodzi o gry wyścigowe z otwartym światem, a drugi dość wiernie się ich trzyma, chociaż dodaje też coś od siebie. Gra naładowana jest wszelkiego rodzaju zawartością i nie sposób się przy niej nudzić (w sumie oddano nam do dyspozycji ponad 700 eventów) - możemy uczestniczyć w serii zawodów zwieńczonych finałem, które stanowią rdzeń rozgrywki, ale nic nie stoi na przeszkodzie, żeby zboczyć z tego kursu i udać się na wycieczkę po okolicy, aby nacieszyć się wszystkimi urokami otwartego świata.

W takim wypadku czekają na nas liczne wyzwania, które sadzają nas za sterami superaut (np.Lamborghini Huracán LP 610-4, Nissan GT-R Black Edition, Pagani Huayra) i stawiają przed nami określone zadania, jak np. przejechanie przez fotoradar z wyznaczoną prędkością, wykonanie 20 skoków czy uzbieranie konkretnej ilości punktów na polu golfowym. Nie zabraknie też znanego z poprzedniej odsłony poszukiwania zapomnianych/porzuconych klasycznych samochodów, a twórcy naprawdę postarali się, żeby nie udało nam się to zbyt szybko. Możemy także wziąć udział w zlotach samochodowych, gdzie kupimy nowe egzemplarze do swojej kolekcji aut lub oddać się wielu innym drobniejszym aktywnościom, jak rozbijanie tablic z punktami doświadczenia albo kasą czy bicie rekordów na fotoradarach. Poza tym, w żadnej innej grze nie będziemy mieli okazji pościgać się z samolotami, pociągiem lub balonem – takie rzeczy tylko tutaj.

Czasem jednak nawet zwykła jazda bez konkretnego celu, ale za to w bardzo konkretnym aucie, w zupełności wystarczy i nie jest wcale tak bezsensowna, jak się może wydawać. Niemal za wszystko jesteśmy bowiem nagradzani punktami doświadczenia (czysta jazda, drifting, koszenie przedrożnych obiektów, itp.), a zdobywane przez nas poziomy wiążą się z możliwością wygrania dodatkowych kredytów lub aut oraz zdobycia nowych perków, np. więcej punktów doświadczenia za jazdę w cieniu czy dwukrotnie większa ilość punktów za pojedynki z rywalami 1 na 1.

Wracając do podstawowych zawodów, tutaj również nie powinniśmy narzekać na brak zajęć, ponieważ weźmiemy udział nie tylko w standardowych wyścigach z punktu do punktu czy też na zamkniętych trasach, ale i w rajdach przełajowych, które są główną nowością Horizon 2. Dają nam one najwięcej swobody, bo jak sama nazwa wskazuje nie rozgrywają się na wyznaczonych trasach, ale pozwalają samodzielnie wybrać drogę między kolejnymi checkpointami, co oznacza śmiganie po polach i lasach. Co prawda, preferowanymi maszynami do tego typu rajdów są auta stricte terenowe, ale niejednokrotnie przyjdzie nam spróbować swoich sił w bardziej sportowych pojazdach o niskim zawieszeniu i może niewiele w tym logiki, ale … frajdy mnóstwo. Szczególnie jeśli przy ogromnych prędkościach na centymetry przeciskamy się między drzewami/ruinami/kolumnami, aby przebić się przez drewniane ogrodzenie i na koniec wyskoczyć na kilkanaście metrów w górę (polecam wtedy widok z kokpitu).

Wszystko to byłoby na nic, gdyby nie zastosowany przez Playground Games bardzo dobrze zrównoważony model jazdy – całość bazuje na silniku znanym z głównej serii Forza, ale został on poddany liftingowi, dzięki czemu bardziej pasuje do mniej poważnego charakteru rozgrywki (możecie więc zapomnieć o uczeniu się zakrętów na pamięć i spędzaniu długich godzin na grzebaniu w ustawieniach). Nie oznacza to jednak, że mamy do czynienia z czystym arcadem, gdzie każdy zakręt pokonywać będziemy wślizgiem na ręcznym, ponieważ zwiększenie poziomu trudności, wyłącznie wszelkiego rodzaju wspomagaczy i przełączenie modelu jazdy na symulacyjny sprawiają, że musimy nauczyć się panowania nad wybranym autem. Same maszyny wybaczają oczywiście dużo więcej niż w klasycznej Forzie, ale gra jest dzięki temu płynniejsza i zdecydowanie rzadziej wymaga sięgania po opcję cofania czasu. Mam tylko jedno małe zastrzeżenie, a mianowicie wyczuwalny handicap, który sprawia, że przeciwnicy nieco zbyt szybko podganiają nas na prostej.

Bardzo dobrze oddano także różnice w nawierzchniach, po jakich przyjdzie się nam ścigać, dlatego regularnie stajemy przed dylematem, czy trzymać się asfaltu zapewniającego lepszą przyczepność, czy też obrać drogę na skróty, która biegnie po niepewnym terenie, co skutkować może np. niekontrolowanym poślizgiem.

Oczywiście samodzielna zabawa to nie wszystko i kiedy już nieco się nam znudzi, zawsze możemy skorzystać z rozgrywek online. Oprócz standardowego trybu sieciowego, bazującego na mistrzostwach znanych już graczom z gry jednoosobowej, mamy też możliwość „jazdy dowolnej online”, która cechuje się zdecydowanie większą swobodą – to gracze decydują o rodzaju aktywności, wybierają klasę pojazdów, towarzyszącą zabawie pogodę, itp. Poza tym, oba te warianty sieciowe pozwalają na zabawę w króla oraz jego „zainfekowaną” odmianę – pierwsza jest po prostu grą w berka, gdzie wszyscy gracze próbują uderzyć w uciekającego im „króla”, a w drugiej sytuacja się odwraca i to „król” ma za zadanie przekazać innym graczom „zarazę”. 

Na pochwałę zasługują też wspomniane wcześniej opcje społecznościowe, które pozwalają cieszyć się rozgrywką w większym gronie. Możemy założyć własny klub lub dołączyć do już istniejącego, który składać będzie się np. z naszych znajomych i rywalizować w jego ramach (bo chyba nic nie motywuje tak bardzo, jak informacja o tym, że kumpel pobił właśnie kolejny rekord). Playground Games zadbało także o to, aby gra tętniła życiem również w trybie offline, więc na swojej drodze spotkamy drivatary naszych znajomych, które imitować mają ich styl jazdy, a po każdym wyścigu możemy zmierzyć się z „duchem” coraz lepszych kierowców.

Już na wstępie wspomniałem o oszałamiającej grafice, ale muszę jeszcze napisać o jednej bardzo ważnej kwestii, a mianowicie dynamicznie zmieniających się warunkach atmosferycznych. Gra robi bowiem jeszcze większe wrażenie, kiedy z nieba pada, a krople deszczu zaczynają osadzać się na karoserii - w takich momentach warto zwrócić uwagę na takie szczegóły, jak praca wycieraczek czy odbijające się w mokrych nawierzchniach i kałużach otoczenie. Nocne wyścigi to też prawdziwa uczta dla oczu, bo wszystko nabiera wtedy zupełnie nowego charakteru. Warto wspomnieć także, że twórcy pokusili się o dynamiczne źródła oświetlenia, co oznacza, iż nie są one umieszczone w grze na stałe – kiedy skosimy latarnię, możemy liczyć na to, że zgaśnie i nie będzie więcej rzucać światła. Warto jeszcze dodać, że gra działa w rozdzielczości 1080p, co w przypadku konsoli Xbox One nie jest wcale takie oczywiste, chociaż możemy liczyć tylko na 30 klatek na sekundę (muszę przyznać, że pomimo tego gra chodzi bardzo płynnie i nie zalicza żadnych spadków framerate’u).

Jeśli zaś chodzi o udźwiękowienie, gra wydana została w pełnej polskiej wersji językowej, która nie tylko nie kaleczyła mojego ucha, ale i wydała mi się całkiem przyjemna - wystarczy powiedzieć, że to właśnie na niej ukończyłem rozgrywkę. Jest to zapewne spowodowane gatunkiem, bo zazwyczaj nie jestem w stanie znieść polskiego dubbingu dłużej niż kilka minut, no oczywiście z małymi wyjątkami, jak np. Wiedźmin. Nie zabrakło także stacji radiowych, w których dominuje muzyka elektroniczna, jednak do gustu najbardziej przypadła mi ta nadająca muzykę klasyczną, bo nic tak nie nastrajało do szybkiej jazdy, jak przejmujące wagnerowskie Cwałowanie Walkirii.

Podsumowując, Forza Horizon 2 dostarczyła mi długie godziny świetnej zabawy bez zbędnego ciśnienia, co przypomniało mi czasy dwóch pierwszych części Need For Speed, które były równie relaksujące. Gra wydaje się murowanym kandydatem do tytułu wyścigów roku, a przynajmniej takie miejsce zajmie w moim osobistym rankingu, bo szczerze wątpię, żeby Driveclub był w stanie ją pokonać (ale nigdy nie mów nigdy …). Jeśli więc należycie do wciąż niezbyt licznego grona użytkowników Xbox One w naszym kraju, to śmiało możecie uderzać do sklepu, bo tytuł z pewnością jest warty zainwestowanych w niego pieniędzy.

 

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama