Koniec e-maila?

Tak miało być w założeniach. A jak jest naprawdę? Mowa oczywiście o dopiero co wprowadzonej przez Facebook usłudze - messages.

Tak miało być w założeniach. A jak jest naprawdę? Mowa oczywiście o dopiero co wprowadzonej przez Facebook usłudze - messages.

Od czasu pojawienia się pierwszych plotek o nowym systemie opracowywanym przez portal społecznościowy, mówiło się o "totalnej rewolucji" i "końcu e-maila" takiego, jaki znaliśmy dotychczas. A skąd w ogóle wziął się pomysł na nową usługę?

Otóż według statystyk prawie pół miliona użytkowników FB codziennie wysyła do siebie ponad 4 miliardy wiadomości. Liczby te są ogromne, lecz jest jednak dalsze pole do ekspansji zważając na to, że z usług firm oferujących najpopularniejsze usługi pocztowe (gmail, yahoo i hotmail) korzysta łącznie około miliarda osób na całym świecie.

Co więc ma wyróżniać messages od tego co oferuje konkurencja? Przede wszystkim połączenie wszystkiego w jednym miejscu. Messages ma obsługiwać zarówno standardowe e-maile, jak i smsy czy komunikatory. Wszystko uproszczone do granic możliwości - tak aby wysyłając mejla swoim znajomym czy rodzinie, nawet tej niekorzystającej z Facebooka, można to było zrobić za pomocą kilku kliknięć.

Z ciekawszych opcji wymienić można jeszcze social inbox, czyli priorytetyzowanie korespondencji na podstawie naszych relacji z nadawcą danej wiadomości. Oznacza to tyle, że w pierwszej kolejności pojawiają się te, które otrzymujemy od naszych znajomych, znajomych znajomych, od rodziny, a potem dopiero te od osób z którymi nic nas nie łączy.

Mark Zuckerberg omawiając system na konferencji prasowej, mówił o tym iż dotychczasowe e-maile są po prostu za wolne. Że należy zachować pewną formułę wypowiedzi, odpowiadającą ustalonym standardom tj. np przywitać się i odpowiednio zakończyć wiadomość. Ale czy jesteśmy w stanie sobie wyobrazić wysyłanie formalnego e-maila, do naszego pracodawcy lub kontrahenta, pozbawionego tych elementów? Raczej nie.

Co więc możemy myśleć o nowej funkcjonalności Facebooka? Czas pokaże. Jest szansa, że gdy pomysł naprawdę chwyci - może doprowadzić do dalszej twitteryzacji naszego codziennego życia. Czy to dobrze? Nie sądzę. A wy?

Geekweek
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas