NASA rozbija samoloty i helikoptery

Naukowcy z NASA, od czasu do czasu, dostają zadanie doprowadzenia do katastrofy samolotu czy helikoptera. A to wszystko w imię nauki i zapewnienia lepszego bezpieczeństwa pilotom oraz pasażerom statków powietrznych, czyli także większości z nas...

Naukowcy z NASA, od czasu do czasu, dostają zadanie doprowadzenia do katastrofy samolotu czy helikoptera. A to wszystko w imię nauki i zapewnienia lepszego bezpieczeństwa pilotom oraz pasażerom statków powietrznych, czyli także większości z nas...

Naukowcy z NASA, od czasu do czasu, dostają zadanie doprowadzenia do katastrofy samolotu czy helikoptera. A to wszystko w imię nauki i zapewnienia lepszego bezpieczeństwa pilotom oraz pasażerom statków powietrznych, czyli także większości z nas.

Kilka dni temu w centrum badawczym w Langley, specjaliści lotnictwa rozbili mały samolot Cessna 172. Głównym celem testu było sprawdzenie działania awaryjnych nadajników ratunkowych, które mają pomagać lokalizować rozbite samoloty.

Eksperyment przeprowadzono na specjalnym stanowisku testowym, które pozwala podnieść na około 30 metrów samolot, po czym zasymulować uderzenie w ziemię podczas lotu.

Reklama

Całe wydarzenie jest dokładnie nagrywane przy użyciu wielu kamer, z każdej możliwej strony, aby naukowcy mogli przestudiować każdy aspekt katastrofy. Na powyższym filmie możecie zobaczyć zapis eksperymentu z Cessną 172.

Przy okazji rozbicia tego samolotu, warto wspomnieć podobny test, który inżynierowie z NASA wykonali dwa lata temu. Wówczas z wysokości 9 metrów zrzucili oni śmigłowiec CH-46 Sea Knight. Wyłączona z użytku maszyna wypełniona była manekinami, a umieszczony w jej wnętrzu sensor Kinect zbierał dane dotyczące ich ruchu.

Wszystkie informacje, jakie udało się zgromadzić w trakcie obu eksperymentów, zostaną udostępnione firmom i ośrodkom, które specjalizują się w konstuowaniu statków powietrznych i pokładowych systemów bezpieczeństwa.

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy