Gimillu. Pierwszy gangster starożytności?

Kradzieże, zlecone rozboje, płacenie za „ochronę” czy korupcja to zjawiska występujące nie tylko w czasach współczesnych. Jak się okazuje, przykłady popełniania takich przestępstw możemy odnaleźć już w starożytności. Świadczą o tym dzieje Gimillu - urzędnika w świątyni Eanny w Uruk, który parał się nielegalnymi zajęciami zasługując na miano gangstera... 2,5 tys. lat temu w Państwie Achemenidów.


Historię Gimillu można zrekonstruować jedynie w części ze względu na skromną ilość zachowanych źródeł. Są to tabliczki gliniane pochodzące z archiwum świątyni Eanny w Uruk, których tłumaczenia z akadyjskiego na angielski dostępne są w literaturze obcojęzycznej. Część z nich to tzw. tabliczki sądowe zawierające opisy procesów. Wiemy, że szczyt kariery urzędniczej (i kryminalnej) Gimillu przypada na lata 539-520 p.n.e., kiedy pełnił on wysokie urzędy we wspomnianej świątyni.

Są to początkowe lata istnienia Imperium Perskiego pod rządami Achemenidów. Okazuje się, że Gimillu należał do grupy uprzywilejowanych niewolników, których status znacząco różnił się od statusu zwykłych niewolników świątynnych, i z tego względu mógł on pełnić urzędy.

Reklama

Został nadzorcą żywego inwentarza należącego do świątyni, a następnie odpowiadał za ściąganie podatków i dzierżawę terenów świątynnych. Jego kompetencje były związane z zadaniami świątyni, gdyż to właśnie te instytucje pozostawały ważnymi centrami gospodarczymi od początku istnienia państw na Bliskim Wschodzie. Okazuje się jednak, że Gimillu potrafił wykorzystać swą władzę w niezbyt właściwy sposób...

Pierwszy proces i 12 zarzutów

Już w 538 r. przed Chrystusem Gimillu został oskarżony m.in. o kradzież owiec i innego majątku świątyni, a także wypuszczenie więźnia za łapówkę. Na tym procesie postawiono mu łącznie 12 zarzutów. Co gorsza, część skradzionych rzeczy znaleziono w jego domu, więc musiał przyznać się do winy. Innym razem zdarzyło mu się złapać niewolnika, który należał do świątyni. Niewolnik ten powinien wrócić do instytucji, do której należał, ale Gimillu postanowił... sprzedać go dwóm rolnikom naraz.

Nasz bohater w jakiś sposób unikał sprawiedliwości, zawsze starając się umniejszyć swą winę w oczach sędziów. Zwykle jedynie namacalne dowody albo zeznania świadków decydowały o skazaniu, ponieważ z uporem maniaka trzymał się swojej wersji wydarzeń. Możliwość unikania sprawiedliwości przypisuje się także temu, że Gimillu miał być chroniony przez samego satrapę Gobryasa. Zdarzało mu się też przekupić sędziów, gdy sytuacja była naprawdę zła. Niemniej cały czas pozostawał urzędnikiem świątynnym.

Czy Gimillu był wobec tego karany za swoje przestępstwa? Musiał być. Tradycja prawna na starożytnym Bliskim Wschodzie niemal zawsze nakazywała w takich sytuacjach zwrot zagrabionego majątku w zwielokrotnionej ilości. W przypadku kradzieży ze świątyń kary były ogromne, mogły sięgnąć konieczności zwrócenia trzydziestokrotnej wartości skradzionych przedmiotów.

Większe kłopoty zaczynały się wówczas, gdy skazany nie mógł zapłacić zasądzonej kwoty. Tylko w jednym dokumencie znaleziono zapis, według którego Gimillu skazano na przekazanie do świątyni 400 owiec, 1 miny i 10 szekli srebra co łącznie stanowiło ogromną kwotę. A był to tylko jeden dokument.

Świątynia Eanny

Jakim inwentarzem zarządzał Gimillu? Z pewnością nie miał wpływu na cały majątek świątyni, ale - według szacunków - żywy inwentarz świątyni Eanny oscylował wokół 70-90 tys. owiec. Owce te należały do rolników podległych świątyni, którzy musieli co roku dostarczać do niej 5 tys. baranów i 40 tys. ton wełny.

Pewnego razu Gimillu wpadł w większe tarapaty niż zwykle. Został aresztowany już przed procesem za złe zarządzanie majątkiem świątyni. Zuchwały przestępca postanowił uciec z aresztu, ale został złapany w okolicach bram miasta. Ostatecznie jednak przekupił sędziów i ponownie wybrnął z sytuacji.

Trudno ustalić, czy Gimillu płacił zasądzone kwoty, czy też nie. Jego dochody musiały być spore, gdyż zlecał swojemu bratu rabowanie lokalnych rolników, a oprócz podatków kazał im płacić za "ochronę". Nie możemy więc wykluczyć, że pieniądze na ewentualne spłaty zasądzonych kar i łapówki dla sędziów były zdobyte nielegalnie. Ostatecznie możemy jedynie ustalić, że kariera Gimillu zakończyła się w 520 r. przed Chrystusem. Prawdopodobnie miarka się wtedy przebrała.

Na jednej z tabliczek wśród zarzutów dla naszego gangstera wymieniono kradzież majątku świątynnego, który miał być dostarczony administracji Imperium, ale także coś, co możemy przetłumaczyć jako przewinienie wobec króla. Jak się okazuje, przewinienie to stanowiło efekt popełnienia pierwszego przestępstwa, bowiem w wyniku kradzieży wspomniane dobra nie zostały dostarczone do administracji, a tym samym Gimillu nie zastosował się do rozkazów swoich przełożonych, w tym samego króla. Przypuszcza się, że za to przestępstwo nie było jednak określonej kary, a sędziowie mieli szeroki wachlarz możliwości, które mogli zastosować zależnie od okoliczności. Jak było w przypadku Gimillu? Tego nie wiemy.

Wysłannik perskiej administracji?

Ciekawą tezę wysnuł amerykański uczony Michael Kozuch. Stwierdził on, że Gimillu był najprawdopodobniej wysłannikiem perskiej administracji, która ledwie kilkanaście lat wcześniej roztoczyła swoją władzę m.in. nad terenami, na których leży Uruk. Persowie wysyłali niejednokrotnie swoich "inspektorów" i sprawdzali stan instytucji, z których czerpali zyski. W ten sposób można wytłumaczyć, dlaczego Gimillu pozostawał cały czas bezkarny.

Władze świątyni uznały, że mogą jedynie zapisywać kolejne występki Gimillu (przypomnijmy, że tabliczki pochodzą właśnie z archiwum świątynnego) i czekać na odpowiednią chwilę, gdyż same nie mogły usunąć urzędnika, za którym stoją jego przełożeni. Być może niektóre informacje były wyolbrzymiane - z tabliczek wynika, że miał on być zamieszany nawet w sprawę zabójstwa. Jeżeli chodzi natomiast o jego relacje z władzami świątyni, to miał on powiedzieć do wyższych urzędników świątynnych, których notorycznie unikał, że nawet gdy przyślą oni po niego dziesięciu ludzi, to nie stawi się on na spotkanie.

Imperium Perskie

Przestępstwa były popełniane zawsze. Rzadko jednak zdarza się, że możemy rekonstruować historie podobne do przypadku Gimillu w odniesieniu do tak dawnych czasów.

Jego czyny nie świadczą dobrze o administracji Państwa Achemenidów w początkowych latach istnienia, lecz możemy przypuszczać, że w innych państwach i innych okresach nie było lepiej, a informacje o przestępcach nie zawsze spisywano.

Całą historię rekonstruujemy na podstawie spuścizny po poprzednich pokoleniach i cywilizacjach, której materialne przejawy udało się odnaleźć i zbadać.

Ile tabliczek glinianych leży jeszcze głęboko w ziemi, a ile nigdy nie zostanie odnalezionych? Tego nie wiemy. Nie wiemy zatem, czy istniał w tamtym okresie ktoś, kto postępował tak, jak Gimillu, ale dzięki odnalezieniu archiwum świątyni Eanny w Uruk możemy dziś czytać o nim samym.

Marcin Tomczak

-----

Artykuł opublikowany zgodnie z licencją CC BY-SA 3.0. Oryginalny tekst można znaleźć na stronie Histmag.org.

Histmag.org
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy