Olimpijski cud na lodzie
Dokładnie 30 lat temu, 22 lutego 1980 r., na olimpijskim lodowisku w Lake Placid młodziutcy amerykańscy hokeiści wygrali 4-3 z "niepokonanym i najlepszym na świecie" zespołem ZSRR. Niespodziewane zwycięstwo dało Amerykanom dokładnie to, czego wówczas najbardziej im brakowało...
ZSRR - lodową potęga
Radzieckie protesty w jej sprawie zostały odrzucone i po przerwie hokeiści ZSRR wyszli na lód bardzo wzburzeni, co przejawiało się w stylu ich gry. Agresywni, bombardujący amerykańską bramkę Rosjanie dominowali przez całą drugą tercję. Gdyby nie kilkanaście skutecznych interwencji amerykańskiego bramkarza Jima Craiga, 20-minutowa bitwa zakończyłaby się dla drużyny USA zdecydowanie większą przegraną niż ostateczne 2 do 3.
Euforia Amerykanów
Trzecia, ostatnia tercja obfitowała w jeszcze większe emocje niż dwie poprzednie. Dziewięć minut po jej rozpoczęciu wyrównującą bramkę dla USA zdobył David Silk, a niespełna 90 sekund później krążek wbity do siatki ZSRR przez Mike'a Eruzione dał Amerykanom prowadzenie. Trybuny szalały ze szczęścia. Ostatnie dziesięć minut meczu obfitowało w radzieckie ataki i fenomenalne obrony Jima Craiga.
Gdy do zakończenia spotkania została tylko chwila, a Amerykanie w dalszym ciągu utrzymywali przewagę, 10 tys. osób na trybunach nerwowo odliczało upływające sekundy. Kiedy w hali rozbrzmiała oznajmiająca koniec spotkania syrena, euforii kibiców nie było końca. Na lód wybiegli wszyscy zawodnicy amerykańskiej drużyny i cieszyli się tak, jakby już wtedy zdobyli olimpijskie złoto - co zdarzyło się dwa dni później, kiedy USA pokonały 4-2 Finlandię. Smutni Rosjanie czekali natomiast w rządku, by uścisnąć zwycięzcom dłoń.
Lodowe starcie imperiów wyglądało tak:
Naród spragniony sukcesu
Do dziś podnoszone są w USA opinie, że wygrana "amerykańskich chłopców" z radzieckimi profesjonalistami była jednym z najważniejszych ideologicznych zwycięstw w okresie zimnej wojny. Porównywalnym ze zorganizowaniem mostu powietrznego do Berlina Zachodniego w 1948 r. i utrzymywaniem go przez 11 miesięcy albo z lądowaniem na Księżycu 16 lipca 1969 r.
Marcin Wójcik