Polska flotylla na Syberii. Bohaterowie i koniokradzi

Okręty pod biało-czerwoną flagą pojawiły się nawet w głębi Rosji. Polska flotylla rzeczna na Obie istniała bardzo krótko. Mimo to stoczyła kilka wygranych potyczek z bolszewikami. W poniższym tekście jako pierwszy historyk w Polsce opisuję dzieje okrętów Wojska Polskiego na Syberii.

Parowiec na Obie. Bardzo podobnie wyglądał "Kitaj"
Parowiec na Obie. Bardzo podobnie wyglądał "Kitaj"domena publiczna

Polacy w Rosji posiadali kilka doraźnie uzbrojonych parowców rzecznych. Pierwszy pojawił się latem 1918 roku w Archangielsku. "Wjatka" brała udział w bitwie pod Bereźnikiem przeciwko radzieckiej Północno-Dźwińskiej Flotylli Rzecznej. Po dwóch miesiącach Polacy zdali ją Brytyjczykom, a sami ruszyli w głąb tajgi.

Kolejne improwizowane kanonierki pod biało-czerwoną flagą pojawiły się rok później na rzece Ob w ramach 5. Dywizji Strzelców Polskich. Na Obie Polacy posiadali dwie-trzy kanonierki, dwie motorówki uzbrojone w działa i karabiny maszynowe oraz kilka mniejszych jednostek.

Latem 1919 roku pułki dywizji otrzymały zadanie ochraniania infrastruktury Kolei Transsyberyjskiej w rejonie Nowonikołajewsk - Tatarskaja - Sławgorod, a od końca lipca Nowonikołajewsk - Barnauł - rzeka Ob i jej brzegi aż do Kamienia. Początkowo Polacy mieli do dyspozycji trzy pociągi pancerne: "Kraków", "Warszawa", "Poznań". Co kilka dni dochodziło do potyczek z bandami rzezimieszków i bolszewikami. Wybuchały też kolejne powstania. Do mniejszych lub większych rebelii dochodziło w niemal każdym miasteczku.

Wszystko to działo się na tyłach wojsk Kołczaka, który wówczas dążył do połączenia się z pozostałymi oddziałami białych, szykującymi się do zajęcia Moskwy. Jednak latem, w wyniku kontrofensywy Armii Czerwonej prowadzonej od kwietnia 1919 roku, zaczął się cofać.

1 lipca upadł Perm, czerwoni przekroczyli Ural i 24 lipca 1919 roku zajęli Czelabińsk. Wówczas na tyłach, wzdłuż najważniejszych szlaków komunikacyjnych, zaczęły wybuchać bolszewickie powstania.

Polscy żołnierze na łodzi Pirat w Nowonikołajewskudomena publiczna

Powstanie zimińskie

Powstanie zostało przygotowane i kierowane przez podziemną organizację, na czele której stał piotrogrodzki hutnik G. S. Iwkin. Na przełomie 1918 i 1919 roku robotnicy nawiązali kontakt z miejscowymi bolszewikami, tworząc mały oddział pod dowództwem P. K. Chauzowa. W czerwcu 1919 roku został wybrany komitet wykonawczy, który miał kierować przyszłym powstaniem. Został nazwany Głównym Rewolucyjnym Sztabem Ałtajskiej Guberni. Dowódcą został Marmontow, a szefem sztabu Woronow.

W lipcu do Zimina przybyła duża grupa dezerterów z armii Kołczaka. Tam wraz z byłymi jeńcami armii państw centralnych, głównie Węgrami i Niemcami, utworzyli powstańcze pułki. W całej guberni Sowieci mieli pod bronią nawet 10 tys. ludzi. Na szczęście nie byli zbyt dobrze uzbrojeni. Piechota posiadała nieliczne trzyliniowe karabiny wzoru 1891 Mosina, częściej jednak piechurzy byli uzbrojeni w broń myśliwską. Jeszcze gorzej przedstawiała się kawaleria, której głównym uzbrojeniem były lance przerobione z wideł i obrzyny wykonane z myśliwskich dubeltówek.

Wybuch powstania zaplanowano na 7 sierpnia, jednak tydzień wcześniej w Ziminie niespodziewanie pojawił się oddział białych pod dowództwem chorążego Abramowa. Doprowadziwszy mieszkańców wioski na plac, zażądał wydania dezerterów i tych, którzy uniknęli mobilizacji. Kiedy mieszkańcy odmówili, Abramow nakazał wychłostać chłopów. Następnego dnia oddział 30 czerwonych partyzantów, uzbrojonych w dziewięć karabinów uderzył na białych.

W kolejnych dniach czerwoni zaczęli prowadzić wojnę podjazdową, podchodząc pod polskie stanowiska i starając się sprowokować przeciwników do opuszczenia bezpiecznych pozycji. Ci jednak nie kwapili się do tego, mając na uwadze przewagę liczebną bolszewików i niepewne stanowisko miejscowej ludności.

Defilada 5 Dywizji Strzelców Polskich w Nowonikołajewsku domena publiczna
"TechNewsy": Tajemniczy pojazd PentagonuIplaIPLA

Kontruderzenie

Jednak nie można było dłużej osłaniać linii kolejowej i portów, stojąc jedynie w miastach i na nielicznych wiejskich posterunkach. Tym bardziej że 10 sierpnia powstańcy zajęli Kamień i tamtejszy port, blokując jedną z ważniejszych arterii komunikacyjnych. Polacy przygotowali natarcie, które miało uderzyć na miasto z trzech kierunków. Lądem ruszyły kompanie kapitanów Werobeja, Ankowicza i Dojana-Surówki.

Uderzenie od strony rzeki miał przeprowadzić oddział majora Wernera, złożony z III batalionu 2. pułku strzelców i 1. kompanii ciężkich karabinów maszynowych kpt. Kotwicza-Dobrzańskiego. Tej grupie przydzielono jeden z parowców cumujących w Nowonikołajewsku - "Kitaj".

"Statek był częściowo przystosowany do obrony, karabiny maszynowe umieszczono na górnym pokładzie po obu stronach komina, oraz po dwa z każdego boku statku w oknach kajut. Pokład i ściany statku obłożono workami z piasku oraz wielkiemi zwojami wełny, którą statek wiózł w wielkiej ilości jako fracht".

20 sierpnia jednostka z barką na holu ruszyła w górę rzeki. Około 2 w nocy obserwatorzy zauważyli dwa statki idące kontrkursem. Wypełnione były po brzegi uciekinierami - cywilami i żołnierzami z rozbitych oddziałów białych. Poinformowali oni, że pod Spirinem bolszewicy mają silnie obsadzoną pozycję, którą zamykają nurt rzeki.

1 Szwadron Ułanów 5 Dywizji Strzelców Polskich w Nowonikołajewsku, 1919domena publiczna

Pierwsze starcie

Około 7 rano 23 sierpnia "Kitaj" zaczął się zbliżać do Spirina. Godzinę później z zarośli leżących na lewym brzegu padły pierwsze strzały. Początkowo nie udało się zlokalizować nieprzyjacielskich pozycji. Parowiec sunął po rzece jak wielka tarcza strzelnicza.

"(...) statek pomalowany na biało odbijał wyraźnie od modrego tła rzeki. Wrogie kule z łatwością przebijały ściany, lecz dzięki ochronie z piasku i wełny nikt szwanku nie poniósł".

Obserwatorzy dopiero kilkaset metrów przed wsią zlokalizowali niewielką linię okopów. Ze wszystkich luf, umieszczonych na sterburcie gruchnęły wystrzały. Wymiana ognia przybierała na sile z każdą minutą. Polacy powoli zyskiwali przewagę.

"Widząc jednak po chwili straty w koniach na holowanej barce oraz nikłe wyniki ognia, major Werner postanowił wysadzić desant i nie bacząc na ogień nieprzyjaciela, śmiałym atakiem zmusić go do poddania się lub ucieczki.

Płynąc skośnie ku brzegowi, statek zarzucił kotwicę, a w tym momencie kompanja 9-a porucznika Janczewskiego, pod osłoną ciężkich karabinów maszynowych podporucznika Młoszowskiego, przechodząc gęsiego po spuszczonej kładce, lub brnąc po pas w wodzie, wydobyła się na brzeg i uderzyła na bagnety".

Przeciwnik nie wytrzymał uderzenia i w popłochu zaczął uciekać w kierunku wsi. Tam Sowieci próbowali zorganizować kolejną linię obrony, jednak gwałtowne uderzenie wsparte ogniem karabinów maszynowych z "Kitaja" rozproszyło bojowników. Koło południa bolszewicy spróbowali kontratakować. Zostali odrzuceni z dużymi stratami i zaczęli ucieczkę na południe. Ruszył za nimi oddział kapitana Dobrzańskiego, wzmocniony plutonem karabinów maszynowych, który stoczył kilka potyczek z większymi grupami uciekinierów.

Polesie. Najbiedbniejszy region II RP

Polesie było najbiedniejszym, najbardziej zacofanym gospodarczo i ekonomicznie, a także najbardziej niedostępnym województwem II RP. Z resztą krają łączyły go jedynie dwie jednotorowe linie kolejowe i nieliczne drogi, które można było nazwać bitymi. Każdy, kto wkraczał na Polesie musiał przede wszystkim stoczyć walkę z brutalną przyrodą. Z niedostępnymi bagnami, z trzęsawiskami, w których ginęły całe oddziały. Z szerokimi rozlewiskami i podmokłymi drogami, na których utykały tabory i działa. O tragicznych wręcz warunkach prowadzenia działań wojennych na Polesiu pisał w przedmowie do książki por. Jerzego Niezbrzyckiego ppłk dypl. inż. Henryk Bagiński, który miał okazję być na Polesiu podczas Wielkiej Wojny: "Obszar Polesia nie jest stale niedostępny, a w lata suche, jak to było na przykład w czasie wojny światowej, artylerja niemiecka w r. 1915 przejeżdżała przez bagna, które włościanie miejscowi koszą w suche lata. Również cechują bagna poleskie miejsca niebezpieczne, których obecność musi stwierdzić każdorazowe rozpoznanie, a dokładna znajomość takiego miejsca jest wprost konieczna. Podczas działań wojennych brak tych ścisłych wiadomości, przypłacały oddziały katastrofą, czego dają nam przykłady zdarzenia z wojny światowej: W roku 1916 w okolicach jeziora Nobel utonął w trzęsawisku rosyjski patrol zwiadowczy wraz z oficerem, a w obszarze Stochodu zimą 1916 r. ginęli w oparzeliskach nietylko pojedyńczy żołnierze, lecz całe grupy dezerterów, uciekających z frontu. Na dostępność bowiem bagien poleskich oraz stopień ich przekroczenia wywierają wpływ przede wszystkim warunki atmosferyczne oraz pory roku". Po zakończeniu I wojny światowej i zwycięstwie nad bolszewikami sytuacja mieszkańców wcale się nie poprawiła. Rzeczpospolita nie miała pomysłu na mniejszości narodowe mieszkające na Polesiu, a było ich sporo. Według spisu powszechnego przeprowadzonego w 1931 roku województwo poleskie zamieszkiwało 124 951 (11 proc.) osób wyznania rzymskokatolickiego, 875 803 (77,4 proc.) - prawosławnego, 3065 - augsburskiego, 1780 - unickiego, 415 - reformowanego, 79 - unijnego ewangelickiego, 1939 osób podało wyznanie ewangelickie bez bliższego określenia, 9329 - inne chrześcijańskie, 113 988 (10,1 proc.) - mojżeszowe, 120 - inne niechrześcijańskie, 191 osób nie zostało określonych, 279 osób nie podało przynależności konfesyjnej. Dlaczego nie piszę o pochodzeniu etnicznym? Ponieważ ówcześni mieszkańcy Polesia nie określali pochodzenia na podstawie narodowości, a wiary, jaką wyznawali. Ponad 62 proc. mieszkańców nie określało się jako Polacy czy Ukraińcy, a jako "tutejsi". Tak też określali język, w jakim się porozumiewali.

Polesie było także najbardziej zaniedbanym regionem pod względem edukacji. W 1921 roku na wsi analfabetami było 66,9 proc. mężczyzn i aż 88,5 proc. kobiet. Podczas spisu powszechnego przeprowadzonego 10 lat później okazało się, że na wsi niepiśmiennych jest 53,9 proc. dorosłych mężczyzn i 71,4 proc. kobiet. Nieco lepiej wyglądało to jeśli wzięło się pod uwagę wszystkich mieszkańców powyżej 10 roku życia. Na Polesiu było to 48,4 proc. mieszkańców. W przypadku Warszawy analfabetami było 21,8 proc. mieszkańców, Krakowa 13,7 proc., a najlepsza sytuacja była w województwie śląskim, gdzie niepiśmiennych było 1,5 proc. mieszkańców. Narodowe Archiwum Cyfrowedomena publiczna
Wiejska chata we wsi Zajezierze nad jeziorem Horodyszcze. Tego typu zabudowa była charakterystyczna dla Polesia.Narodowe Archiwum Cyfrowedomena publiczna
Turystyka, ze względu na nieliczne drogi, słabe połączenia kolejowe i brak rozbudowanej bazy noclegowej powodował, że Polesie nie było ulubionym miejscem wycieczek. W całym województwie było tylko jedno schronisko turystyczne, które w 1931 roku przyjęło 134 osób. Dla porównania ojcowskie schronisko przyjęło w tym samym czasie 1004 osoby, gdyńskie schronisko PTTK 28639, a najpopularniejsze - krakowskie 33132 osoby. Z kolei Polesie było bardzo chętnie odwiedzane przez arystokrację i wyższych urzędników oraz wojskowych, którzy upodobali sobie poleskie bagna i lasy, w których polowali na zwierzynę. Na zdjęciu hrabia Giedroyć po polowaniu na dzika.Narodowe Archiwum Cyfrowedomena publiczna
Na Polesiu nie było zbyt wielu mostów. Znajdowały się jedynie w pobliżu dużych miast i na trasie linii kolejowych. Rzeki można było pokonywać albo dzięki brodom, albo dzięki promom. W większości przypadków były to małe promy albo takie łodzie mieszczące jeden wóz. Z rzadka były to większe promy mogące przewieźć ponad 2 tony.Narodowe Archiwum Cyfrowedomena publiczna
Nawet urzędnikom nie było łatwo. Tak wyglądała służbowa podwoda powiatowego urzędnika. Pracę na Polesiu traktowano jak zesłanie. I często faktycznie tak było. Młodsi urzędnicy, czy podoficerowie i oficerowie trafiali na Polesie głównie za karę, np. gdy przesadzili z alkoholem, uwiedli nieodpowiednią damę, albo wywołali inny skandal.Narodowe Archiwum Cyfrowedomena publiczna
W przedwojennej Polsce powstały zaledwie trzy dokumenty traktujące o mniejszościach narodowych na wschodnich połaciach państwa. Najobszerniejszy z nich, "Sprawa narodowościowa na Kresach wschodnich" Konstantego Srokowskiego, trafił do kosza. Inny, autorstwa wojewody poleskiego Stanisława Downarowicza, pt. "Zarys programu zadań i prac państwowych na Polesiu", określał działania, jakie należało podjąć, aby spolonizować nieuświadomionych narodowościowo chłopów. I ten program nie został zrealizowany - storpedowali go sami urzędnicy. Zapomniani przez Warszawę Poleszucy nie czuli zbyt wielkiego przywiązania do Polski.Narodowe Archiwum Cyfrowedomena publiczna
Wiosenne i jesienne rozlewiska mogły mieć nawet 12 km szerokości. Przekonali się o tym polscy żołnierze podczas wojny z bolszewikami. We wspomnieniach żołnierzy można przeczytać (zachowano oryginalną pisownię): "Walki te stoczono w porze roku najmniej sprzyjającej działaniom na Polesiu: rzeki, strumienie i bagna rozlały szeroko, drogi były bardzo trudne dla poruszeń większych oddziałów, szczególnie artylerji". Dlatego już na początku 1919 roku powstała Flotylla Pińska - oddział marynarki wojennej broniący poleskich bagien. Przez cały okres międzywojnia polskie flotylle rzeczne były przebudowywane i reorganizowane, by w razie ponownej wojny z sowietami być gotowym na działania na kierunku wschodnim.
Ze względu na brak bitych dróg i szerokie wiosenne oraz jesienne rozlewiska, pomiędzy osadami poruszano się głównie na niewielkich łodziach. Tak też transportowano wozy konne.Narodowe Archiwum Cyfrowedomena publiczna
Polacy na Polesiu stanowili mniejszość. Najwięcej było tzw. "tutejszych" - prawosławnych Poleszuków, żyjących w niewielkich osadach rozrzuconych po "Morzu Pińskim". Por. mar. Karol Taube wspominał (zachowano oryginalną pisownię): W czasie roztopów wiosennych 1919 roku błota pińskie wyglądały jak morze. Gdzie niegdzie tylko wyłaniały się jak wyspy nieznaczne piaszczyste wzgórza, a na nich wsie".

Polowanie na niedobitków

Kiedy "Kitaj" dotarł do Kamienia, nie było tam śladu po rebeliantach. Miasto było w rękach kompanii kapitana Werobieja. Pozostałe pododdziały wysłały patrole, które stwierdziły, że bolszewicy zajęli Krutichę i Jarki. Rankiem 26 sierpnia mjr Werner na pokładzie "Kitaja" ruszył do Krutichy. Sowietów jednak już tam nie było. Major zdecydował, że dalszy pościg odbędzie się lądem. Okręt, pod dowództwem chorążego Witkowskiego, został odesłany w dół rzeki, aby rozpoznać jej brzegi.

Na lądzie batalion spotkał wroga pod Pryganką. Początkowo Polacy odrzucili czerwonych i zajęli wieś. "Zdawało się, że walka ma się ku końcowi; tymczasem powstańcy otrzymali posiłki zarówno piesze, jak i konne, w tej liczbie węgierską kompanję komunistyczną (...). Partyzanci rozpoczęli wówczas przeciwnatarcie i zepchnęli naszą placówkę z zachodniego skraju wsi (...)".

Dopiero po dłuższej chwili Polakom udało się odzyskać inicjatywę dzięki wsparciu dwóch karabinów maszynowych chor. Gołubskiego, umieszczonych na cerkiewnej wieży. Bolszewicy uciekli w popłochu.

Następnego dnia Polacy ruszyli w dalszą pogoń. Pod Dołganką rozbito kolejną grupę buntowników, paląc przy okazji wieś. W kolejnych dniach kompanie III batalionu oczyszczały kolejne wsie, często przy wsparciu którejś z kanonierek i obu motorówek uzbrojonych. Do końca miesiąca komunistyczna rewolta została zdławiona. 31 sierpnia oddział otrzymał rozkaz powrotu do Nowonikołajewska. Polacy postanowili sprawić sobie nagrodę.

Wojna polsko-czeska o Śląsk Cieszyński

Wojna polsko-czechosłowacka jest dość słabo znana w polskiej historiografii. Przyćmiła ją wojna z bolszewikami i powstania na Śląsku oraz w Wielkopolsce. Na Śląsku Cieszyńskim krzyżowały się interesy obu nowo utworzonych państw, które pragnęły opanować miejscowe kopalnie, przemysł ciężki i szlaki komunikacyjne. Prędzej czy później musiało dojść do konfliktu.

Pod Stonawą wojska czechosłowackie powstrzymały natarcie polskiej kompanii. Zginęło około 75 procent stanu osobowego. Przeżyło kilkunastu żołnierzy, którzy dostali się do niewoli. Czesi nie mieli zamiaru odsyłać ich na tyły – zadźgali polskich żołnierzy bagnetami. Podobny los czekał jeńców wziętych pod Bystrzycą. Jeszcze tego samego dnia, 27 stycznia, Czesi zajęli Cieszyn, a Wojsko Polskie wycofało się za Wisłę. Na zdjęciu ulice Cieszyna na przełomie stycznia i lutego 1919 roku.
Początkowo lokalne władze podpisały umowę o wzajemnym zarządzaniu Śląskiem Cieszyńskim i same, bez ingerencji z zewnątrz, ustaliły granicę, która przebiegała zgodnie z podziałem etnicznym. Miejscowi politycy postanowili jednak, że ostateczna decyzja będzie należała do władz centralnych obu państw. Zgoda nie trwała zbyt długo.
Jak pisał Jiři Friedl: „Krótkotrwały spokój został przerwany mnożącymi się różnorodnymi problemami związanymi przede wszystkim z kompetencjami obu organów i problemami podporządkowania spornego terytorium. Obie strony oskarżały się wzajemnie o naruszanie umowy, jednocześnie dawała znać o sobie ostra propaganda i agitacja. Nie udało się również rozwiązać kłopotów związanych z zaopatrzeniem, gdyż obie strony starały się zaopatrywać głównie tylko tereny podlegające własnemu nadzorowi”. Na zdjęciu czescy legioniści w Cieszynie.
Sytuację zaogniła decyzja polskiego rządu o poborze mieszkańców Śląska Cieszyńskiego do Wojska Polskiego. Sytuacja była o tyle dziwna, że ustawa dokładnie określała kogo i na jakim terenie obowiązuje pobór. Tereny sporne miały być z niego wyłączone. Czesi wyrazili wówczas zaniepokojenie. Impulsem do działania było dla nich rozpisanie przez polski rząd wyborów do Sejmu na 26 stycznia 1919 roku. Rząd Czechosłowacji uznał to za naruszenie porozumienia i próbę utrwalenia polskiej władzy na spornym terenie. Na zdjęciu żołnierze czechosłowaccy w czasie walk o Cieszyn.
Wykorzystując polskie zaangażowanie na Ukrainie, 23 stycznia 1919 roku armia czechosłowacka uderzyła na Polskę. Na sporne tereny wkroczył szesnastotysięczny korpus pod dowództwem płk. Josefa Šnejdarka, wsparty pociągiem pancernym i artylerią. Już pierwszego dnia zdobyli Bogumin oraz kopalnie Zagłębia Karwińskiego. Polacy nie mieli w rejonie jednostek liniowych. Czechosłowackiemu atakowi przeciwstawili się okoliczni Polacy – górnicy i młodzież szkolna. W sumie 1,5 tysiąca ludzi. Mimo nadejścia w kolejnych dniach kompanii z 12 pułku piechoty, sytuacja Polaków nie uległa poprawie - nadal byli spychani w kierunku Wisły. Co gorsze, czechosłowackie wojska dopuściły się zbrodni. Na zdjęciu polska ulotka ukazująca czeskie zbrodnie.
W tym czasie nadeszły polskie posiłki: cztery bataliony piechoty, dwa szwadrony kawalerii i pociąg pancerny. Polacy zagrodzili drogę do Bielska. 28 stycznia 1919 roku rozpoczęła się bitwa pod Skoczowem. Mimo kilku prób przełamania, Czesi nie zdołali przebić się dalej. Zajęli jedynie Ustroń i na krótki moment przekroczyli Wisłę w Lipowcu. Po dwóch dniach walk alianci stanowczo zażądali przerwania dalszych działań. Bitwa pod Skoczowem była nierozstrzygnięta, choć Polacy zagrodzili Czechom dalszą drogę wgłąb Polski. Na zdjęciu pomnik ku czci poległych w obronie Śląska Cieszyńskiego 1918-1920 w Skoczowie autorstwa Jana Raszki.
Pod naciskiem aliantów, 3 lutego, ustalono nową linię demarkacyjną ciągnącą się mniej więcej wzdłuż spornej linii kolei koszycko-bogumińskiej. Czesi nie do końca godzili się na nowy podział. Musieli wycofać się z zajętych terenów, co przeciągali w nieskończoność. W dodatku coraz częściej dochodziło do łamania zawieszenia broni. Wbrew porozumieniu, Czesi próbowali odrzucić słabe polskie jednostki dalej od linii kolejowej. Na zdjęciu alianccy żołnierze nadzorujący przestrzeganie porozumienia.
W końcu do akcji wkroczyli Francuzi, którzy zagrozili wejściem swoich oddziałów i rozdzieleniem siłą walczących stron. W końcu pod koniec lutego Czesi wycofali się za nową linię demarkacyjną. 25 lutego wkroczyło do wschodniego Cieszyna. Oznaczało to, że Czechosłowacja zajęła część etnicznie polskiego Śląska Cieszyńskiego. I choć państwa Ententy podjęły decyzję o przeprowadzeniu w najbliższych miesiącach plebiscytu, który miał zadecydować o kształcie granicy, to ostatecznie do niego nie doszło. Pogłębiło to i tak dość poważny konflikt pomiędzy państwami, czego wyrazem były wydarzenia z 1938 roku. Po zajęciu Zaolzia, Polacy dokonali kilku aktów zemsty za czeskie zbrodnie sprzed 20 lat. Na zdjęciu wkroczenie wojsk polskich do Cieszyna. Sławek Zagórski

Koniokradzi?

Polska flotylla nie odeszła na północ z pustymi rękoma. Jak wspominał jeden z białych oficerów:

"Późną jesienią w rejonie miasta Kamień w ałtańskiej guberni, po raz kolejny nasi sojusznicy okryli się hańbą. Piąta polska dywizja została przeniesiona z Nowonikołajewska do Kamenia do walki z czerwonymi. Umiejętnie uderzyła na partyzantów, a nawet zręczniej przeprowadziła odwrót pod naporem przeważających sił wroga i dosłownie okradła całą spokojną populację regionu kamieńskiego i samo miasto Kamień.

Pan Winokurow, który miał we wsi Tiumencewo wspaniałą stadninę koni, liczącą setki rasowych klaczy i ogierów rozpłodowych, był szczególnie dotknięty tymi "działaniami militarnymi". Wartość tej hodowli była ogromna dla regionu. Biorąc to pod uwagę, nawet w czasie Wielkiej Wojny rząd prowadził negocjacje z burmistrzem Winogradowem w sprawie wykupu hodowli przez skarb, oferując za nią ponad 4 mln rubli.

Polacy zabrali wszystkie konie, załadowali je wraz z innymi dobrami na kilka barek i parowców i odpłynęli z powrotem do Nowego Nikołajewska. Konsekwencją tych działań zbrojnych było wiele skarg, protokołów i wszelkiego rodzaju śledztw, ale to wszystko nie przyniosło ofiarom korzystnych rezultatów".

Polacy nie cieszyli się długo ze zdobyczy. Jesienna ofensywa czerwonych zmusiła aliantów do odwrotu na wschód. Parowce, przynajmniej trzy, i dwie motorówki uzbrojone, które wchodziły w skład Batalionu Inżynieryjnego 5 Dywizji Strzelców Polskich pod dowództwem mjr. Ignacego Świerszczewskiego, musiały zostać porzucone.

Na początku stycznia 1920 roku, po nawiązaniu tajnych kontaktów między Korpusem Czechosłowackim i bolszewikami, żołnierze dywizji zostali otoczeni przez czerwonych i 10 stycznia 1920 roku musieli skapitulować w pobliżu stacji kolejowej Klukwiennaja. Niedobitki dywizji zorganizowały się w Harbinie, tworząc Odrębny Batalion Piechoty pod dowództwem kapitana Józefa Werobeja.

Najnowsze innowacje technologiczne francuskiej armiiAFPAFP
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas