​Roztopy stulecia - polskie powodzie zimowe

Zimowe powodzie to skutek obfitych opadów śniegu i nagłego wzrostu temperatury /wikipedia.pl /domena publiczna
Reklama

Zima w Polsce to naprawdę paskudna pora roku. Siarczysty mróz, śnieżne zamiecie i nawałnice, problemy z transportem, prądem czy wodą to nie wszystkie jej oblicza. Potrafi także odejść z hukiem. Kiedy temperatura rośnie, Skuta lodem ziemia i zwały śniegu rozmarzają. Zaczynają się roztopy, których skutek może być tragiczny.

W okresie zimowym i wczesnowiosennym występują najczęściej dwa rodzaje powodzi: roztopowa i zatorowa. Pierwsza z nich związana jest z nagłym topnieniem dużych pokładów zalegającego śniegu. Druga to efekt powstania na rzekach śryżu - lodu prądowego, który może doprowadzić do niebezpiecznego wezbrania wody.

1947, 1979, 1982 - przez ostatnie 100 lat w Polsce doszło do kilku tragicznych powodzi zimowych, równie dotkliwych jak ekstremalnie niskie temperatury i gwałtowne opady śniegu. Zablokowały one część kraju i spowodowały duże straty zalewając pola, domy i gospodarstwa.

Reklama

1947 - "Bóg zmył brud nazizmu"

To ponoć najgorsza powódź roztopowa w historii Polski. Jej przyczyną było nagłe stopnienie dużej pokrywy śnieżnej i przemarzniętej przez długi czas ziemi. 

Przyszła w marcu, niecałe dwa lata po zakończeniu II Wojny Światowej, kiedy kraj próbował dźwignąć się jeszcze po wojennych zniszczeniach. Mówiono wtedy, że "została ona zesłana, aby zmyć brud nazizmu".

Skutki powodzi 1947 odczuła przede wszystkim Polska północna. Płynące rzekami odłamy kry "ścinały drzewa i słupy elektryczne". Zdarzenia te zarejestrował w materiale filmowym Jerzy Bossak, który został nagrodzony później w Cannes w kategorii filmu dokumentalnego.

1979 - Odwilż stulecia po zimie stulecia

Zima 1978/79 do dzisiaj znana jest jako "zima stulecia". Apokaliptyczne zamiecie śnieżne i dotkliwe zimno skutecznie sparaliżowały cały kraj rzucając nie lada wyzwanie zarówno władzom, jak i obywatelom. Pokrywy śnieżne sięgały nawet 85 cm. Kiedy wszystko zaczęło topnieć, rozpoczął się kolejny koszmar. Ziemia nie była w stanie przyjąć tyle wody, więc ta wystąpiła z koryt rzecznych.

W najgorszej sytuacji były okolice dorzecza Narwi, dolnej Wisły, Noteci i Bugu. Powódź trwała prawie dwa miesiące, pod wodą znalazło się ponad 20 tys. km² terenów rolnych, ponad 1000 mostów uległo zniszczeniu, a prawie 18 tys. budynków zostało uszkodzonych.

1982 - Lodowa katastrofa

Zima 1981/82 była pełna skrajności. Najpierw w połowie grudnia spadło bardzo dużo śniegu. Pod koniec roku przyszło ocieplenie i biały puch stopniał. Jednak chwilę później temperatura gwałtowanie się obniżyła i cała woda powstała w wyniku roztopów zamarzła.

Na północ od Warszawy, w okolicach Włocławka wspomniany śryż utworzył wielki zator na Wiśle. Służby monitorowały pogarszającą się cały czas sytuację i podjęły w pewnym momencie decyzję o ewakuacji okolicznych mieszkańców. Do walki z żywiołem zmobilizowano wojsko, Milicję Obywatelską, straż pożarną, obronę cywilną, jak i lokalną ludność. Dniem i nocą próbowano wzmocnić zapory przy temperaturze kilkunastu stopni poniżej zera. Do akcji ruszyły nawet lodołamacze i śmigłowiec.

Nie zdało się to wiele, gdyż napierająca rzeka w końcu wystąpiła z brzegów i przelała się przez wały. Saperzy podjęli nawet próbę wysadzenia zatoru, ale powstały po eksplozji lej prawie natychmiast zapełnił się śryżem. Zalanych zostało prawie 10 tys. ha gruntów rolnych i ponad 5 tys. budynków. Według szacunków zginęło prawie 60 tys. zwierząt hodowlanych. Pojawiło się nawet zagrożenie uszkodzenia rurociągu "Przyjaźń". Gdyby instalacja faktycznie została zniszczona, doszłoby prawdopodobnie do katastrofy ekologicznej.

Dziś najgorsze roztopy mamy już rzekomo za sobą. Wszystko to kwestia łagodniejszych zim. Niemniej co roku słyszymy o podnoszących się poziomach rzek i zagrożeniach powodziowych w okolicy marca i kwietnia. Lokalne podtopienia w tym okresie to w niektórych miejscach Polski norma. Choć nie zdarza się to często, w naszym nieprzewidywalnym klimacie końcówka zimy potrafi zaskoczyć. Niestety, jak pokazuje historia, nigdy do końca nie da się przewidzieć natury.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy