To najstarsza broń palna w Ameryce. Opowiada historię zapomnianej bitwy
Zespół badaczy odkrył w Arizonie armatę z brązu, którą powiązano z konkwistadorem Francisco Vázquezem de Coronado, co czyni ją najstarszą bronią palną znalezioną na terenie USA. Oznacza to również, że wyprzedziła słynną 2. poprawkę do Konstytucji Stanów Zjednoczonych, dającą obywatelom prawo do noszenia broni, o jakieś 250 lat.
Wygląda na to, że hiszpański konkwistador Francisco Vásquez de Coronado, pierwszy eksplorator i odkrywca dzisiejszych stanów Nowy Meksyk, Arizona, Kolorado i Kansas, zostawił za sobą coś więcej niż tylko niemiłe wspomnienie. Przemierzał on tereny obecnych Stanów Zjednoczonych, zainspirowany opowieściami o legendarnych miastach pełnych skarbów, w tym Siedmiu Miastach Cibola rozsławionych przez franciszkanina Marcosa z Nicei.
Pierwszy eksplorator i odkrywca kilku dzisiejszych stanów USA
I choć miasta te nigdy nie istniały, a członkowie jego ekspedycji często umierali z głodu, nie powstrzymało to Coronado przed zajmowaniem ziemi i zniewalaniem lokalnych grup rdzennych mieszkańców. Teraz zaś zespół badaczy odkrył w Arizonie armatę z brązu powiązaną z tą postacią, co czyni ją najstarszą bronią palną znalezioną w kontynentalnych Stanach Zjednoczonych, bo mówimy najpewniej o latach 1539-1542.
Co ciekawe, armatę - o długości 1,07 m i wadze 18 kg - do której obsługi potrzebne były najpewniej dwie osoby i statyw, znaleziono po prostu na podłodze hiszpańskiego budynku z kamienia i cegły w południowej Arizonie. Jak ustalili archeolodzy, jej wiek wskazuje właśnie na czasy Coronado. Z tego powodu natychmiast zaczęli się zastanawiać, dlaczego tak kosztowna broń w dobrym stanie została porzucona przez Hiszpanów, którzy najpierw zadali sobie ogromny trud, aby ją tam dostarczyć - ich ustalenia opublikowane zostały w czasopiśmie International Journal of Historical Archaeology.
Do momentu odnalezienia tej konkretnej armaty, nie odkryto żadnej broni palnej związanej z ekspedycją Coronado. Nie znaleziono też żadnej broni palnej z tego wczesnego okresu na terenie USA ani całego kontynentalnego lądu - komentuje dla Gizmodo archeolożka i główna autorka badania, Deni Seymour.
Pierwsze powstanie rdzennych Amerykanów
Jak dodaje badaczka, wszyscy profesjonaliści, którzy widzieli te dowody i byli na miejscu, zgadzają się, że jest to lokalizacja związana z Coronado i że znalezione dowody wskazują na bitwę w obronie „hiszpańskiej” osady. Osada, zaatakowana przez miejscową ludność Sobaipuri O’odham, wciąż nosić ma „obfite” ślady bitwy, jak bełty kuszy, groty strzał, ołowiane kule i fragmenty broni. Jej zdaniem ma to ogromne znaczenie, bo armata i toczona z jej udziałem bitwa mogą reprezentować pierwsze udane powstanie rdzennych Amerykanów na kontynencie - Hiszpanie nie wrócili tam przez 150 lat.
Jeśli zaś chodzi o samą broń, projekt działa pochodzi z połowy lub końca XV wieku, co czyni je „praktycznie przestarzałym” w czasach ekspedycji Coronado. Może to tłumaczyć, dlaczego armata została porzucona w Arizonie, zamiast być dalej transportowana w głąb kontynentu lub z powrotem do Meksyku, gdy ekspedycja wracała. W dokumentacji nie ma wzmianki o tym, by wyprawa Coronado zabierała wozy transportowe, co oznacza, że cały sprzęt był noszony przez ludzi i zwierzęta. Nawet tak stara broń była jednak zbyt cenna, by ją porzucić w normalnych okolicznościach, co potwierdza, że osada mogła zostać zaatakowana, a Hiszpanie zmuszeni do ucieczki.
Mamy również drugą armatę, która prawdopodobnie została wykonana w tym samym odlewnictwie, ponieważ wygląda bardzo podobnie. Druga armata znajdowała się na polu bitwy i eksplodowała podczas walki - powiedziała Seymour.
Co więcej, prosty projekt tej artylerii zasugerował zespołowi, że działa zostały odlane w Meksyku lub na Karaibach, a nie w Hiszpanii, gdzie broń tego typu byłaby bardziej ozdobna. Jeśli badacze potwierdzą, że armata została wykonana po tej stronie Atlantyku, może się okazać najstarszą istniejącą bronią palną wyprodukowaną w Nowym Świecie.
***
Bądź na bieżąco i zostań jednym z 88 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Geekweek na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!