e-dżihad się nasila
Wprawdzie walki na kamienie i bomby na Bliskim Wschodzie osłabły (przynajmniej do czasu powrotu Arafata z Waszyngtonu), ale "cyberwojna" pomiędzy palestyńskimi i izraelskimi hackerami, ochrzczona ostatnio "e-dżihadem" wciąż przybiera na sile. Rekord padł 29 grudnia, gdy hacker podpisujący się jako m0r0n "unieszkodliwił" 82 izraelskie (lub związane z Izraelem) serwery. Odpowiedź hackerów izraelskich nastąpiła 1 stycznia.
Na oficjalnej stronie głównej organizacji Hezbollah pojawiły się zdjęcia trzech wziętych w niewolę żołnierzy izraelskich z podpisem "Uwolnijcie ich bandyci natychmiast", a logo Hezbollahu zostało zastąpione znienawidzoną przez Palestyńczyków gwiazdą Dawida. Na stronie rządu pakistańskiego (hackerzy z Pakistanu wspierają swoich kolegów z Palestyny) natomiast zamieszczono listę wszystkich przestępstw przeciwko Izraelowi, których dopuścił się Hezbollach i oznaczono ja dopiskiem "Czas skończyć z tym bandytyzmem". Na razie jednak Arabi mają przewagę. Propalestyńscy hackerzy działają bowiem głównie z terenu USA, gdzie dysponują superszybkimi komputerami i łączami. Właśnie ogłosili "piątą fazę" wojny, która ma oznaczać globalny atak na wszystkie komputery z domeny ".il" (czyli izraelskie) w najbliższym czasie - nie podając oczywiście daty tego ataku