Kopiujcie ile chcecie
Niedawny zdobywca Złotej Palmy, kontrowersyjny reżyser Michael Moore, wyraził zadowolenie z powodu pojawienia się kopii jego ostatniego filmu "Fahrenheit 9/11" w Internecie. Moore nie ma nic przeciwko nieodpłatnemu udostępnianiu kopii jego filmu. "Nie zgadzam się z prawami ochrony własności intelektualnej i nie widzę problemu w fakcie, że ludzie pobierają film i udostępniają go innym - dopóki nie próbują czerpać zysków z mojej pracy. Temu bym się przeciwstawił" - powiedział Moore.
"Czy to źle, że ktoś kto kupił film na DVD, pożyczy go znajomemu za darmo? Oczywiście, że nie. Nigdy tak nie było i nigdy nie będzie. Uważam, że informacje, sztuka i idee powinny być dzielone".
Reżyser nie ukrywa też, że jego film ma przeszkodzić w reelekcji prezydenta Busha i z tego względu chciałby, aby obraz zobaczyło możliwie najwięcej ludzi. Stanowisko filmowca potępił ustępujący prezes Motion Picture Association of America (MPAA), Jack Valenti. "Nikt nie może pozwolić na kradzież swoich praw, bo jeśli nie możesz uzyskać zwrotu inwestycji, wylatujesz z branży filmowej" - stwierdził Valenti. Faktem jest jednak, że popieranie sieci P2P coraz chętniej jest wykorzystywane do budowy "niepokornego" wizerunku przez kolejnych twórców z Hollywood. Niedawno Quentin Tarantino zachęcał publiczność w krajach, gdzie jego filmy nie są dystrybuowane, do ściągania kopii z Sieci.
Jak na ironię, reklamę pirackim kopiom "Fahrenheit 9/11" robią amerykańscy komentatorzy sceny politycznej i to zarówno ci lewicujący - którzy uważają, że sieci P2P są doskonałym "antyburżujskim" medium - jak i prawicowi, którzy pobranie filmu z Internetu postrzegają jako szansę na obniżenie dochodów reżysera.
(4D)