Od 1981 roku zginęło 127 ludzi. Dlaczego?
Być albo nie być, jak mawiał klasyk. Nie wiedział, że rozterki Hamleta mają dosłowne przełożenie na BASE, jedną z najbardziej ekstremalnych dyscyplin na świecie.
W szerszym rozumieniu są to wieżowce, maszty nadajników telewizyjnych bądź radiowych, mosty oraz urwiska skalne.
Śmierć na przeciwnej ścianie
Skoki BASE budzą wiele kontrowersji, głównie z powodu licznych wypadków śmiertelnych. Od 1981 roku do dziś zginęło 127 skoczków. A że dyscyplina jest stosunkowo nowa, amatorzy tego zajęcia uczą się głównie metodą prób i błędów, ewentualnie korzystają z doświadczeń starszych kolegów po fachu. A źródłem wiedzy są właśnie wypadki śmiertelne. Do legendy przeszły sytuacje, kiedy przy nagłym podmuchu wiatru spadochron otwiera się w kierunku przeciwnym do zamierzonego i skoczek uderza w sąsiadującą ścianę.
Mianem skoczka BASE może poszczycić się tylko ten, kto oddał przynajmniej po jednym skoku z czterech wymienionych wcześniej obiektów. Takiemu skoczkowi przypisywany jest numer, oznaczający kolejnego członka społeczności. Numer 1 w historii tej dyscypliny otrzymał Phil Smith w 1981 roku, numer 2 - Phil Mayfield, numer 3 - Jean Boenish, prywatnie żona legendarnego już skoczka Carla Boenisha.
Legendarnego dlatego, że zginął w 1984 roku, oddając swój ostatni, tragiczny w skutkach skok ze ściany Troll Wall w Norwegii.
Życie dzięki technice
Carl Boenish uważany jest za ,,ojca" skoków BASE. Zrobił kilka rzeczy jako pierwszy. Jako pierwszy w historii użył wielokomorowego spadochronu typu ,,ram-air", czyli tzw. latającego skrzydła, które pozwala na dłuższy lot. Jako pierwszy wykorzystał technikę trackingu, polegającą na takim ułożeniu ciała, żeby w możliwie maksymalny sposób oddalić się od obiektu, z którego się skacze.
I jako pierwszy określił nazwą "BASE" tego typu wyczyny. Również jako pierwszy wykorzystał kamerę do sfilmowania całego przebiegu odbicia, lotu i lądowania. Miało to miejsce w Stanach Zjednoczonych w Yosemite National Park podczas skoku ze skały El Capitan w sierpniu 1978 roku.
Tę datę przyjmuje się jako datę narodzin nowoczesnego (czyli w takim kształcie, w jakim jest znany dzisiaj) BASE jumpingu.
Wśród ,,ekstremistów"
Dlaczego skoki BASE uważa się za tak ekstremalne? Głównym powodem jest bliska odległość, jaka dzieli skoczka od miejsca lądowania, a co za tym idzie - krótki czas na otwarcie spadochronu. Pół żartem, pół serio można powiedzieć, że do tego rodzaju skoków niepotrzebny jest spadochron zapasowy, bo i tak nie ma czasu na jego otwarcie. Dlatego skoczek powinien mieć perfekcyjnie opanowaną technikę lotu i technikę trackingu, a za sobą przynajmniej 200-250 skoków z samolotu.
Uważa się, że ze względu na czynniki ryzyka, BASE jumping jest skrajnie niebezpieczną dyscypliną, która co roku zbiera obfite żniwo w postaci kontuzji i śmierci jej uczestników.
Samo lądowanie również może dostarczyć wielu niespodzianek, gdyż zwykle odbywa się na dosyć małej wolnej przestrzeni.
Wypadki można podzielić na dwie kategorie: przyczyny zewnętrzne, niezależne od skoczka i wewnętrzne, czyli tzw. czynnik ludzki. Czynniki zewnętrzne to między innymi bliska odległość obiektu, z którego oddaje się skok, zmienne warunki atmosferyczne (nagłe podmuchy wiatru), nieznajomość lokalnej termiki czy wady sprzętu. Czynnikiem wewnętrznym natomiast jest wszystko to, co zależy od samego skaczącego.
Poza barierą strachu
Najbardziej niebezpieczna jest brawura oraz wiara we własne, często przeceniane, umiejętności. Potężna dawka adrenaliny towarzysząca skoczkowi przed i w trakcie skoku może osłabić jego czujność, dając złudne wyobrażenie o swojej doskonałości i nieśmiertelności. Wtedy bardzo łatwo o najmniejszy błąd, a ten zwykle w konsekwencji prowadzi do śmierci lub, w wersji łagodniejszej, ciężkiego kalectwa.
Mimo wszystkich zagrożeń i niebezpieczeństw związanych z uprawianiem BASE jumpingu, entuzjastów wciąż przybywa. Zastrzyk adrenaliny, związane z tym emocje, doznania ,,przed", "w trakcie" i ,,po" skoku powodują, że jeśli ktoś chociaż raz przekroczył tę granicę strachu, nie może potem zrezygnować z uprawiania tej dyscypliny, choć sami zainteresowani nie traktują tego, co robią w kategoriach sportowych, lecz jako sposób na życie. W końcu jak mawiał Arystoteles: ,,Ten człowiek jest wolny, który żyje dla siebie, a nie dla innych".
Daniel Góra