F-35 za drogie nawet dla Amerykanów?

Zdaniem komisji ds. sił zbrojnych Izby Reprezentantów Kongresu Stanów Zjednoczonych, jeśli nie zostaną obniżone koszty eksploatacji myśliwców F-35, zakup kolejnych ich transz stanie pod znakiem zapytania.

F-35 okazuje się zbyt drogi w utrzymaniu? Polskie będą droższe w zakupie nawet o 12 proc. W 2026 roku ma dotrzeć pierwsze sześć maszyn. Polska zapłaci za nie 17,97 mld zł
F-35 okazuje się zbyt drogi w utrzymaniu? Polskie będą droższe w zakupie nawet o 12 proc. W 2026 roku ma dotrzeć pierwsze sześć maszyn. Polska zapłaci za nie 17,97 mld zł Lockheed Martinmateriały prasowe

Komisja ds. sił zbrojnych Izby Reprezentantów , jak co roku, wzięła pod lupę program budowy samolotów myśliwskich F-35. Przed komisją zeznawali przedstawiciele biura programu, firmy Lockheed Martin i producenta silników Pratt & Whitney, biura sił powietrznych  ds. integracji F-35A oraz GAO - amerykańskiej najwyższej izby kontroli. Obsadzona głównie przez kongresmanów z Partii Demokratycznej komisja nie pozostawiła na programie suchej nitki.

John Garamendii, przewodniczący podkomisji ds. gotowości bojowej podkreślił, że zakup w ciągu ostatnich siedmiu lat nadprogramowych 97 egzemplarzy F-35 doprowadził do kryzysu, ponieważ Pentagon, a w szczególności USAF nie mają teraz wystarczających funduszy na utrzymanie i serwisowanie myśliwców. Decyzję tę określił dosadnie jako "samookaleczenie" w wykonaniu Pentagonu, którego można było uniknąć.

Co więcej, brak regularnych zakupów w ostatnich latach części zamiennych do F-35 sprawił, że obecnie notorycznie ich brakuje. Zdaniem GAO zarówno siły powietrzne, marynarka wojenna jak i piechota morska nie będą w stanie utrzymać myśliwców, które chcą kupować w kolejnych latach. Problem ten dotyczy w szczególności USAF.

Obecne koszty utrzymania kupowanych przez siły powietrzne F-35A są o około 47 proc. wyższe niż to, co może wydać obecnie USAF. Wagę problemu może zilustrować fakt, że nawet gdyby zarówno Lockheed Martin jak i Pratt & Whitney dostarczały części zamienne za darmo do końca trwania programu, to i tak nie zniwelowano by tej różnicy. Według analiz GAO, koszty utrzymania floty F-35 w ostatnich siedmiu latach zamiast spadać, rosną.

Samoloty z pustyni. Największe "cmentarzysko" na świecie

Stany Zjednoczone posiadają największe rezerwy sprzętu wojskowego na świecie. Marynarka Wojenna na kotwicowisku w zatoce Suisun utrzymuje około 50 zakonserwowanych okrętów, w tym śmigłowcowce desantowe. Na arizońskiej pustyni z kolei stoją tysiące zakonserwowanych samolotów. Wiele armii świata nie pogardziłaby choć kilkoma z nich. Również polska, w której w linii znajdują się samoloty wybudowane jeszcze w latach 80.

Zbędne po wojnie maszyny albo cięto na złom, albo konserwowano, aby móc wykorzystać je w przyszłości. Tak się stało m.in. z myśliwcami F4U Corsair, bombowcami B-29 Superfortress i transportowymi C-47 Dakota, które zasiliły odbudowywane linie lotnicze. W tym polski LOT.
Samoloty uznane za niepotrzebne lub przestarzałe postanowiono zutylizować. Taki los spotkał m.in. 1444 sztuk myśliwców pokładowych FM-2 Wildcat. Wkrótce okazało się, że utylizacja maszyn paraliżuje pracę baz – jest zbyt pracochłonna, a maszyny zajmują większość stojanek. Poszukano innego rozwiązania
Dowództwo po zapoznaniu się z różnymi bazami na terenie USA, wybrało Davis-Monthan, jako miejsca składowania zbędnych maszyn z całego kraju. Niewielka baza położona tuż przy meksykańskiej granicy posiada najlepsze warunki klimatyczne: niewielkie wahania temperatur, niską wilgotność powietrza i praktyczny brak opadów. Tym samym do końca 1947 roku znalazło się tam ponad 3000 samolotów.
Podczas wojny w Korei przywrócono do lotu liczne samoloty F4U Corsair, które otrzymały zadania szturmowe. Ponownie do łask wróciły B-29, które początkowo prowadziły misje bombowe, a po pojawieniu się w powietrzu MiG-ów-15, zaczęły prowadzić rozpoznanie i nocne naloty. W końcu 1951 roku w bazie pozostało tylko 750 maszyn.
Po zakończeniu wojny samoloty zaczęły wracać do Tucson. W grudniu 1954 roku było ich już 1200. Sześć lat później w bazie było już 4000 samolotów, z tego 1000 było przeznaczone do utylizacji. W ciągu pięciu lat administracja sprzedała też prawie 1000 samolotów odbiorcom cywilnym i niektórym armiom trzeciego świata.
Ruch w interesie zapewniła kolejna wojna. Zakonserwowane od czasów wojny w Korei szturmowce A-1 Skyraider różnych wersji wróciły do dywizjonów US Marines i US Navy. Podobnie słynne C-47, które zostały kolejny raz zaprzężone do działań transportowych. Niektóre z nich przebudowano na samoloty bezpośredniego wsparcia AC-47 Spooky, które swoimi trzema M134 Minigun wspierały żołnierzy walczących w dżungli.
Od 1971 roku znów zaczęła rosnąć liczba magazynowanych samolotów. Tylko w 1973 roku przyjęto 2130 maszyn. W sumie w bazie znalazło się 6030 samolotów i śmigłowców. Z tego większość z US Navy.Michal AdamowskiReporter
1993 roku zaczęły się pojawiać pierwsze F-16. Dziś Amerykanie składują tam samoloty, które w wielu przypadkach są znacznie młodsze, niż używane np. w Siłach Powietrznych RP. Jak choćby wyprodukowane w drugiej połowie lat 90. XX wieku F-16, F-15, czy F/A-18. Tymczasem w Polsce w linii znajdują się samoloty wybudowane jeszcze w latach 80
Samoloty przyjmowane na składowisko, w zależności od tego, czy mają trafić na złom, czy mają być przeznaczone na magazyn części, sprzedaż, albo jako rezerwa sprzętowa, w różny sposób są konserwowane. Te ostatnie najpierw badane są ultrasonografem, potem opróżnia się statek powietrzny ze wszelkich płynów. Potem przemywa się układy specjalnym olejem, który konserwuje przewody wszelkich instalacji. Po dokładnym osuszeniu pokrywa się je specjalnym plastikowo-kauczukowym kokonem lub folią, o ile będą przywrócone do służby w ciągu czterech lat.Michal AdamowskiReporter
309 Grupa Utrzymywania i Konserwacji zlokalizowana jest na terenie bazy lotniczej Davis-Monthan w Tucson. Powstała w 1925 roku. Podczas II wojny światowej mieściło Centrum Szkolenia i Zgrywania załóg samolotów bombowych. Po wojnie postanowiono, że będzie jedną z baz, w których zostaną zmagazynowane zbędne samoloty. Dowództwo wybrało 30 baz, w których rozlokowano 34000 samolotów.

Koszta rosną

Niechlubnym przykładem mogą być silniki Pratt & Whitney F135. Z powodu nieplanowanej potrzeby wymiany turbiny wysokiego ciśnienia, silniki eksploatowane są krócej niż zakładano. Z kolei po wysłaniu do centrów technicznych spędzają tam o 70 proc. więcej czasu niż byłoby to w przypadku zwykłych przeglądów technicznych.

W rezultacie tych opóźnień doszło do obniżenia gotowości do wykonywania zadań bojowych całej floty. Według raportu GAO, do 2024 r. jeden na osiem F-35 będzie uziemiony z powodu przeglądu silnika. Jak na ironię, wszystko to, w sytuacji gdy same silniki F135 wykazują wysoką bezawaryjność. Ich gotowość do wykonywania zadań plasuje się na poziomie ponad 94 proc. - więcej niż stanowiły pierwotne wymogi.

Wysokie koszty programu F-35 mogą sprawić, że sił powietrznych nie będzie stać na zakup planowanych 1763 egzemplarzy F-35A. Dowództwo USAF przyznaje, że niewykluczone jest, że liczba ta będzie musiała zostać zrewidowana.

Donald Norcross, przewodniczący podkomisji HASC ds. lądowych i powietrznych możliwości taktycznych stwierdził: "Jeśli program ten w dalszym ciągu nie będzie spełniać oczekiwań, to będziemy musieli relokować fundusze w inne, bardziej przystępne finansowo programy, aby wypełnić potencjalną lukę w wielkości ponad ośmiuset myśliwców".

Paweł Henski

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas