"Ślązak" już na ostatniej prostej?
Na „Ślązaku” znajdzie się wyposażenie, którego wcześniej w marynarce nie było. Wystarczy wspomnieć armaty czy pewne rozwiązania w okrętowej siłowni. System dowodzenia jest nowocześniejszy. Odbyło się techniczne wodowanie byłego "Gawrona".
16 grudnia ok. godziny 8.30 kadłub podczepiono do dwóch holowników. Wyprowadziły go one z niecki podnośnika i przeholowały do nabrzeża południowego. Tam jednostka na chwilę zacumowała. Przez mniej więcej półtorej godziny była przygotowywana do kolejnego etapu prac. Kluczowy moment nastąpił przed południem.
- Kadłub za pomocą holowników został obrócony o 180 stopni - tłumaczy Aleksander Gierkowski z Biura Budowy Okrętu Patrolowego gdyńskiej stoczni. W takiej pozycji jednostka z powrotem trafiła na podnośnik, została wydobyta z wody, uniesiona na wysokość około dwóch metrów i ponownie trafiła do hali. - Niebawem przystąpimy do montażu śrub napędowych - zapowiada Gierkowski.
Wodowanie techniczne "Ślązaka" ma dla polskiej armii niemałe znaczenie symboliczne. - Do tej pory sporo mówiliśmy o modernizacji marynarki wojennej. Teraz ważny element tego procesu można było zobaczyć na własne oczy - podkreśla kmdr Janusz Walczak, szef Departamentu Prasowo-Informacyjnego MON.
- Kadłub okrętu jest gotowy w 98 procentach. Wkrótce rozpocznie się montaż uzbrojenia. "Ślązak" będzie gotowy w 2016 roku. Zaawansowane są też prace nad kolejnymi projektami modernizacyjnymi. Dotyczą one choćby pozyskania nowych okrętów podwodnych. Nadrabiamy zaległości - dodaje.
Teraz przez załogą czeka sporo pracy. Tajemnice wprowadzania nowego okrętu do służby zdradza w rozmowie z Łukaszem Zalesińskim przyszły dowódca jednostki, kmdr ppor. Sebastian Kała.
Był pan świadkiem wczorajszego wodowania?
Kmdr ppor. Sebastian Kała: - Nie tylko świadkiem. Brałem w nim udział, tak samo zresztą jak większa część naszej grupy organizacyjno-przygotowawczej. Byliśmy na pokładzie "Ślązaka", współpracowaliśmy z załogami holowników, które wyprowadzały jednostkę z niecki podnośnika, uczestniczyliśmy w manewrowaniu, mechanik sprawdzał szczelność kadłuba i poszczególnych systemów.
I jak wrażenia?
- Dla nas to było duże przeżycie. Każdy czekał, żeby nowym okrętem choć kawałek przepłynąć...
Wam akurat przypadła szczególna rola. W Polsce ostatni okręt został zbudowany dobrych kilkanaście lat temu, nowych jednostek marynarka wojenna nie otrzymywała od bardzo dawna. Dlatego pewnie "Ślązak" już teraz budzi duże zainteresowanie.
- Dobrze, że się o nim mówi. Szkoda tylko, że często w kontekście przedłużającej się z różnych przyczyn budowy.
Teraz jednak mamy już termin wejścia okrętu do służby. Została powołana część załogi, zwana - jak pan już wspomniał - grupą organizacyjno-przygotowawczą. Czym się zajmujecie?
- Taka grupa jest powoływana za każdym razem, gdy do służby ma wejść nowy okręt. Kiedyś była nazywana załogą szkieletową, ale termin ten uległ zmianie po pojawieniu się nowego regulaminu służby okrętowej. W pierwszej kolejności nominacje otrzymują dowódca, mechanik i bosman okrętowy.
- Nasza grupa na razie liczy 20 osób, ale w kolejnych miesiącach będzie się rozrastać. Do końca przyszłego roku załoga "Ślązaka" powinna zostać skompletowana. W sumie będzie liczyła 97 osób. Czym się zajmujemy teraz? Po pierwsze dowódca musi opracować tak zwany rozkład alarmów okrętowych, który poszczególnym członkom załogi wyznacza zakres obowiązków. Do tego dochodzą szkolenia.
- Najbliższe będzie dotyczyło obsługi sprzętu pokładowego, potem systemów dowodzenia, uzbrojenia, mechanicy zaczną poznawać tajniki okrętowej siłowni. Krótko mówiąc: przyszły rok upłynie nam pod znakiem ciągłych rozjazdów, tym bardziej, że część szkoleń odbędzie się bezpośrednio u producentów - w Niemczech, Holandii.
- Na "Ślązaku" w większości znajdzie się wyposażenie, którego wcześniej w marynarce nie było. Wystarczy wspomnieć armaty czy pewne rozwiązania w okrętowej siłowni. System dowodzenia w pewnym stopniu przypomina ten z okrętów rakietowych typu Orkan, jest jednak nowocześniejszy. Tak więc, czeka nas mnóstwo pracy.
Czy łączycie ją ze służbą na innych okrętach?
- Tak było tylko na początku. Teraz zajęć związanych z nowym okrętem jest zbyt wiele, by to się mogło udać.
A skąd wywodzą się członkowie waszej przyszłej załogi "Ślązaka"?
- Ja sam mam za sobą służbę na okrętach typu Tarantula, dowodziłem też małym okrętem rakietowym ORP "Grom". Nasz bosman również służył na Tarantulach, mamy dwóch oficerów z korwety ORP "Kaszub", ludzi z fregat rakietowych.
Czy dobór kolejnych osób spoczywa na panu?
- Nie operuję nazwiskami. Zgłaszam po prostu do zwierzchników zapotrzebowanie na osobę z konkretnymi umiejętnościami. Ludzie są dobierani pod kątem tego, co robili dotychczas.
- Można na przykład założyć, że za obsługę sonaru będzie odpowiedzialny ktoś z fregaty rakietowej. Załoga, jak wspominałem, powinna zostać skompletowana do końca przyszłego roku.
- Wiosną 2016 roku rozpoczną się próby morskie, które będą ostatnim etapem przygotowań przed wejściem okrętu do służby. "Ślązak" najpewniej zostanie włączony do Dywizjonu Okrętów Bojowych 3 Flotylli.
Czego życzyć przyszłej załodze?
- No cóż, chcielibyśmy otrzymać na czas nowoczesny, sprawny okręt, który będzie godnie reprezentował Polskę na morzach i oceanach. Liczymy też na to, że usłyszymy trochę ciepłych słów od ludzi, z których podatków "Ślązak" jest budowany. Ważne, aby mieli poczucie, że jest on naprawdę potrzebny, a my wykonujemy dobrą robotę.
Historia "Ślązaka" sięga 2001 roku. Wówczas to rozpoczęła się realizacja programu "Gawron". Według jego założeń marynarka miała się wzbogacić o siedem nowoczesnych korwet. Po ambitnym projekcie pozostał jedynie niedokończony kadłub. Resort obrony rozważał oddanie go na złom. Ostatecznie jednak zwyciężyła koncepcja, by na jego podstawie zbudować okręt patrolowy.
"Ślązak" będzie miał nieco ponad 95 metrów długości. Zostanie uzbrojony w armatę morską kalibru 76 milimetrów, dwa 30-milimetrowe działka, cztery wyrzutnie pocisków Grom i tyleż wielkokalibrowych karabinów maszynowych 12,7 milimetra.
W skład jego wyposażenia wejdzie m.in. stacja radiolokacyjna i sonar nawigacyjno-ostrzegający.
Zgodnie z założeniami konstruktorów jednostka będzie rozwijała prędkość 30 węzłów, jej maksymalny zasięg został obliczony na 4500 mil morskich, zaś autonomiczność, czyli zdolność operowania na morzu bez uzupełniania zapasów, na 30 dni. Na pokładzie "Ślązaka" czasowo będzie mógł bazować śmigłowiec morski.
Nowy okręt będzie wykorzystywany m.in. do patrolowania i ochrony szlaków komunikacyjnych oraz podejść do portów, zwalczania celów nawodnych, powietrznych, działań antypirackich i antyterrorystycznych.