Aristo Voyager X800T - w drogę z Podróżnikiem
Na polskim rynku GPS debiutuje marka Aristo, dotąd kojarzona głównie z komputerami przenośnymi. Bliźniacze modele nawigacji X800 i X800T przeznaczone są dla mniej zaawansowanego użytkownika, który za niewielkie pieniądze chce wyposażyć się w uniwersalne urządzenie ułatwiające podróż i zapewniające rozrywkę.
Uchwyt, choć solidny i wyposażony w mocną przyssawkę, ma dosyć krótkie ramię. Nie wiem, czy nie za krótkie - w samochodach, których szyba jest ustawiona pod dużym kątem, mogą pojawić się problemy z optymalnym ustawieniem nawigacji na wysokości wzroku. Jednak u mnie sprawdziło się to idealnie.
Po włączeniu urządzenia wita nas czytelne menu z dużymi, kolorowymi ikonami. Bez problemu możemy poruszać się po nim bez wyciągania rysika za pomocą palców. Z obsługą Voyagera powinien bez problemu poradzić sobie nawet najmniej zaawansowany użytkownik. Menu nie przytłacza nadmiarem opcji i można je opanować w kilka sekund. Co ważne, powierzchnia ekranu pokryta jest powłoką, która zapobiega powstawaniu odblasków światła i smug po dotknięciu opuszkami palców.
Nawigacja
Voyager wykorzystuje oprogramowanie Destinator 6. Wraz z urządzeniem dostajemy do dyspozycji mapy 30 państw Europy, w tym także Polski oraz mapę głównych dróg naszego kontynentu. Podczas podróży kierują nami komunikaty głosowe po polsku lub w jednym z 19 innych języków, do wyboru.
Na mapie możemy wyświetlić punkty POI wraz z opisem i dokładnymi danymi teleadresowymi. Inne opcje to: zmiana trybu wyświetlania nocny-dzienny, a także widok mapy 2D lub 3D. Nie ma żadnych problemów z wyświetlaniem i zoomowaniem mapy w trybie 2D, natomiast widok 3D nieco rozczarowuje. Trójwymiarowa perspektywa jest zbyt płaska, mapa z trudem daje się skalować. Niekiedy trzeba kilkukrotnie wcisnąć ikonkę "+" lub "-", by wywołać jakąkolwiek reakcję urządzenia i przybliżyć lub oddalić interesujący nas punkt. Wygląda to tak, jakby Voyagerowi brakowało mocy na obsługę obrazu 3D. Zważywszy na dobry procesor (400 MHz) winą należy obarczyć niewielką pamięć operacyjną.
Inną wadą trybu 3D jest jego nadmierna prostota. Na ekranie widzimy szkieletową siatkę dróg i ulic, jednak w żaden sposób nie zostały zaznaczone tereny zielone, kontury budynków czy inne charakterystyczne elementy krajobrazu. W pewnych sytuacjach może to utrudnić orientację w trasie.
Trasę możemy zdefiniować na różne sposoby: wpisując konkretny adres, korzystając z historii celów, wybrać adres z ulubionych lub też zaznaczyć za pomocą rysika dowolny punkt na mapie jako punkt docelowy. Wśród dodatkowych narzędzi znajdziemy także menedżer tras, menedżer map oraz planer, które pozwalają na dosyć swobodne zarządzanie trasami przejazdu, np. menedżer tras daje możliwość wyłączenia dróg płatnych lub wybranych ulic, którymi nie chcemy jeździć ze względu na korki, słabą nawierzchnię lub przeciągające się remonty. Ta funkcja przydaje się nader często.
Mapy Destinatora nie są tak bardzo szczegółowe, jak można by oczekiwać. Niejednokrotnie Voyager nakazuje zjechać z dobrej, prostej ulicy w wąskie uliczki osiedlowe z ograniczeniem prędkości lub wręcz w błotniste drogi gruntowe. Dotyczy to nie tylko trybu jazdy najkrótszą trasą, co byłoby zrozumiałe, ale także trybu jazdy najszybszej. Blokując ulice czy drogi zmuszamy system do wskazania alternatywnej trasy, jednak ta funkcja ma sens tylko wówczas, gdy wiemy którędy nie jechać. W większości przypadków, jeżeli znamy trasę, nie potrzebujemy już GPS-a.
Gdy rozsądek nakaże nam zignorować wskazania nawigacji, Aristo przelicza nową trasę. Denerwować mogą jednak opóźnienia w odświeżaniu trasy. Zdarzało się, że urządzenie w swoich wskazaniach zostawało kilkadziesiąt metrów za samochodem, znacznie bardziej niż można tego oczekiwać po nawigacji z modułem SirfStar III. Jest to dezorientujące, zwłaszcza po skręcie, gdy mapa przez kilka długich sekund wyświetlana jest w położeniu niezgodnym z kierunkiem jazdy. Trudno tłumaczyć to np. zagęszczeniem terenu, ponieważ takie zjawisko występuje także na terenach podmiejskich.
Aristo pozwala także na pracę w trybie pieszego. Możemy więc zabrać ze sobą nawigację po zaparkowaniu samochodu w centrum nieznanego miasta, oznaczyć punkt startowy, a po zakończonym spacerze bez błądzenia wrócić do auta.
Odtwarzacz multimediów
Gdy dojedziemy już bezpiecznie do celu, możemy za pomocą Voyagera zapewnić sobie odrobinę rozrywki. Producent wyposażył urządzenie w odtwarzacz muzyki i filmów wideo. Niestety, i jedno, i drugie zastosowanie się nie sprawdza.
Odtwarzacz MP3 na pierwszy rzut oka prezentuje się bardzo efektownie. Voyager sam wyszukuje wszystkie pliki muzyczne i wyświetla je w postaci dużych ikonek, łatwo więc przeglądać kolekcję bez użycia rysika, posługując się jedynie palcem. Player wyposażony jest ponadto w rozbudowany korektor graficzny, w którym jest już gotowych kilka schematów brzmieniowych, odpowiednich dla najpopularniejszych gatunków muzycznych. Niestety, niewiele to pomaga. Dźwięk odtwarzany przez Voyagera nie brzmi zbyt dobrze. Bez względu na ustawienia korektora, jest płaski i cichy.
Wbudowany głośnik, który dobrze sprawdzał się w nawigacji, podczas odtwarzania muzyki bzyczy i buczy. Nic dziwnego - nie został zaprojektowany do tego celu. Jednak po podłączeniu znajdujących się w zestawie słuchawek niewiele się zmienia. Muzyka brzmi zbyt sucho, sprzęt gra za cicho. O wiele lepsze doznania słuchowe zapewni dopiero podłączenie dobrych, profesjonalnych słuchawek nausznych. Na szczęście producent wyposażył urządzenie w standardowy wtyk jack 3,5 mm. Jest więc nadzieja, że skorzystanie z własnych słuchawek pozwoli wycisnąć cokolwiek z Voyagera. Szkoda tylko, że producent nie pomyślał o jakiejkolwiek blokadzie ekranu, bo wystarczy jeden nieostrożnych ruch i muzyka zostaje wyłączona. Trudno to urządzenie nosić w kieszeni, zamiast normalnego odtwarzacza MP3.
Niestety, na tym nie koniec problemów. Próba odtworzenia filmów zakodowanych w popularnych formatach DivX i Xvid zakończyła się niepowodzeniem - system wyświetlił komunikat o błędzie. Nie pomogło przeformatowanie filmu do rozmiarów wyświetlacza. Wyszukałem więc inne pliki wideo - kilka nakręconych za pomocą aparatu cyfrowego Conica-Minolta, kilka zarejestrowanych Nokią N93i. Pomyślałem, że Voyager nie chce odtwarzać podejrzanych (może pirackich?) filmików ściągniętych z Internetu, ale własne obrazy z wakacji, nakręcone kamerą lub komórką, nie powinny stanowić dla niego problemu. Niestety, AVI-ki z cyfrówki też powodowały błąd systemu, chociaż w podglądzie o rozmiarach ikonki odtwarzacz bez problemu wyświetlał pierwsze klatki nagrania. Ale tylko w podglądzie? Natomiast plików w formacie MP4, zarejestrowanych za pomocą Nokii, Voyager nawet nie raczył zauważyć. W akcie desperacji podjąłem ostatnią próbę - uruchomienie pliku RealMedia. Też nic.
Producent przekonuje, że sprzęt pozwala na odtwarzanie filmów pełnometrażowych. I tu napotykamy na kolejny kłopot. Typowy film, trwający 1,5 godziny, to około 700 MB. Pomińmy już kwestię niekompatybilnych kodeków, ale jak zmieścić 700 MB na karcie 2 GB, którą w dużej części (1,65 GB) wypełniają mapy? Trzeba albo usunąć mapy, albo sięgnąć po dodatkowy nośnik, co oznacza dalsze komplikacje. Jedyne rozsądne rozwiązanie tego problemu, to usunięcie wszystkich map poza Wschodnią Europą (zawierającą mapę Polski), co daje nam do dyspozycji 1,57 GB wolnego miejsca. W razie potrzeby można z powrotem wgrać potrzebne mapy z płyty CD.
Wśród innych dodatków służących rozrywce znajdziemy przeglądarkę zdjęć cyfrowych. Tu nie ma się co rozpisywać - działa jak trzeba i niekiedy może się przydać. Kolejna rzecz to gry. Do wyboru mamy trzy tytuły: Poker, Mahjong i Sudoku. Te przynajmniej sprawiają dobre wrażenie - są kolorowe, dopracowane graficznie i pozwalają miło wypełnić wolny czas.
Bateria
Voyager wyposażony jest w baterię 1350 mAh, czyli dosyć pojemną. Jednak lepiej zawsze mieć pod ręką ładowarkę, bo duży ekran robi swoje, zwłaszcza gdy urządzenie działa w trybie nawigacji. Ale nawet gdy położymy Voyagera na półce z wyłączonym GPS-em i wygaszonym ekranem, bateria rozładuje się w ciągu 10-12 godzin. Dopiero całkowite wyłączenie Aristo daje szansę, że sprzęt dotrwa bez ładowania do następnego dnia.
Kupić czy nie?
Voyager ma kilka poważnych wad, jednak patrząc na nie z praktycznego punktu widzenia, nie mają one aż takiego znaczenia. Spóźniona reakcja na manewry pojazdu nie była zjawiskiem tak częstym, by przeszkadzało to w podróży. Mogłoby to stanowić problem tylko w bardzo gęstym labiryncie uliczek, w którym zakręty są co 50 metrów. Mimo pewnej prostoty, w codziennej jeździe nawigacja dosyć pewnie prowadziła do celu. O ile ktoś nie jest zawodowym kierowcą, np. taksówkarzem czy kurierem, warto rozważyć kupno Aristo. Voyager sprawdzi się podczas wakacyjnych podróży czy weekendowego wypadu za miasto. Cena około 1200 zł nie jest zbyt wygórowana. Niestety, kompletnym nieporozumieniem okazał się odtwarzacz multimedialny, który przeciętnie odtwarza MP3 i kompletnie sobie nie radzi z filmami wideo. Minusem jest też szybko rozładowująca się bateria.
Mieszko Zagańczyk
SPECYFIKACJA - stronę dalej
ARISTO VOYAGER X800T
Procesor: Samsung S3C2440 400 MHz
Odbiornik GPS: SIRFStar III
Pamięć: 64 MB NAND Flash ROM, 64 MB SDRAM
Karty pamięci: SD i MMC, w zestawie karta SD 2 GB
Zasilanie: akumulator Li-Poly 1350mA
System operacyjny: Microsoft WinCE.NET 5.0
Mapy i oprogramowanie:
* oprogramowanie Destinator 6
* szczegółowe mapy 30 krajów Europy
* punkty POI
* widok map 2D lub 3D
* tryb kolorów dzienny i nocny
* moduł TMC
* komunikaty głosowe
* Panoramiczny ekran dotykowy
* przekątna 4 cale
* rozdzielczość 480 x 272 pikseli
* Centrum multimedialne
* odtwarzacz wideo
* odtwarzacz MP3
* przeglądarka zdjęć
* gry