Piorun jednak uderza dwa razy

Burza to intrygujące zjawisko atmosferyczne. Wyzwalane wówczas gromy, to potężna energia, która niechętnie odsłania swoje tajemnice...

Moc piorunów jest szczególna, bo według ustaleń badaczy, jeden piorun najczęściej uderza w powierzchnię Ziemi przynajmniej w dwóch miejscach.

Moc piorunów przeanalizował zespół badawczy z Instytutu Fizyki Atmosfery na Uniwersytecie Arizony w Tucson, kierowany przez dr Williama C. Valine i dr E. Philipa Kridera. Uczeni ci stwierdzili, że 35 proc. piorunów uderzało w ziemię w dwóch, a nawet w większej liczbie miejsc, odległych od siebie o dziesiątki metrów. Eksperci nadali tym piorunom, od ich charakterystycznego rozwidlonego kształtu, nazwę

błyskawice wielokrotnego kanału.

- Większość ludzi zakłada, że piorun uderza w jednym tylko punkcie - oświadczył w wypowiedzi dla mediów dr E. Philip Krider. - Tymczasem ryzyko trafienia przez piorun jest około 45 procent wyższe niż liczba błyskawic, ponieważ na jeden piorun przebiegający z chmury do ziemi, przypada średnio około 1,45 miejsc trafień.

Reklama

Zaskakującym odkryciem jest też ustalenie, że gromy biją nie tylko z nieba. Analizy amerykańskiego zespołu badaczy przeprowadzone podczas burzy tropikalnej u wybrzeży Puerto Rico wykazały jednoznacznie, że kilkanaście procent piorunów bije... z ziemi w niebo.

Wcześniej kilkakrotnie udało się naukowcom sfilmować tego rodzaju zjawisko, jednak uczeni zakładali, że

pioruny uderzające z ziemi w niebo,

to niezwykle rzadkie anomalie. Podstawa dla takiego osądu był fakt, że pierwsze w historii zdjęcie pioruna kierującego się w górę wykonano dopiero 5 lipca 1989 r. Kolejne takie zjawisko sfilmowano 14 września 2001 r. w obserwatorium astronomicznym w Arecibo. Ten materiał mógł szczegółowo przebadać zespół ekspertów pod kierownictwem dr Victora Pasko z Penn State University. Analiza filmu wykazała wtedy, że bijący z ziemi w niebo piorun miał aż 70 km długości.

Wszystkie te właściwości sprawiają, że ryzyko porażenia piorunem jest dużo większe, niż zwyczajowo się zakłada. Odczuł to na własnej skórze 40-letni Japończyk, który jechał na rowerze przez jedne z parków w Tokio. Piorun trafił dokładnie w

metalowe oprawki okularów

mężczyzny, po czym energia gromu przeskoczyła na ramę roweru i przez nią przeszła do ziemi.

Japończyk wyszedł z tej groźnej przygody niemal bez szwanku - skończyło się na nieznacznym poparzeniu. Co ważne, burza, która wtedy przetoczyła się nad stolicą Japonii, była tak potężna, że wyładowania zniszczyły kilka drzew w parku. Czy biły tam pioruny z ziemi w niebo, tego nie wiadomo. Jednak, według japońskich uczonych, intensywność zjawiska wskazywała, że wiele piorunów uderzyło w park dwukrotnie.

W powierzchnię Ziemi każdej doby uderza 8,5 mln piorunów. To aż 100 gromów na sekundę! Statystycznie, 16 piorunów trafia w ciągu doby w powierzchnię równą 1 tys. km kwadratowych. Przeciętna burza wiosną lub latem, wyzwala energię równą eksplozji 250 tys. ton trotylu. To kilkanaście razy więcej, niż wyzwolił wybuch bomby atomowej w Hiroszimie. Nic więc dziwnego, że by okiełznać taką moc, potrzeba wielu badań wielu ośrodków naukowych.

Tadeusz Oszubski

MWMedia
Dowiedz się więcej na temat: energia | zjawisko | niebo | Burza | Ziemia
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy