Mikroplastik dotarł już nawet do Antarktyki. Cała planeta jak wysypisko śmieci

Od pewnego czasu można się było tego spodziewać, bo temat jest coraz częściej i dogłębniej badany, a wyniki analiz sugerują jednoznacznie, że mikroplastiku jest pełno dosłownie wszędzie, na lądzie, w wodzie i powietrzu.

Jakiś czas temu informowaliśmy o niepokojącym raporcie naukowców z niemieckiego Alfred Wegener Institute (AWI), którzy opisywali niespodziewane ilości mikroplastiku zamkniętego w arktycznym lodzie. Ich odkrycie, bazujące na próbkach pobranych podczas ekspedycji w latach 2014-2015, rzuciło zupełnie nowe światło na temat przemieszczania się plastiku w środowisku morskim. Niedługo później badaczy poszli więc za ciosem i zbadali również powietrze - w tym celu posłużyli się próbkami śniegu z Arktyki oraz Niemiec, dla porównania. 

Reklama

Wtedy okazało się, że choć różnica w zawartości mikroplastiku w powietrzu pomiędzy tymi regionami jest ogromna, tj. śnieg z Arktyki zawierał do 14 400 kawałków mikroplastiku na litr, podcza gdy próbki z niemieckiej Bawarii zawierały aż 154 000 tysiące kawałków na litr, to wynik tak odległego miejsca jak okolice bieguna północnego jest wręcz przerażający. Teraz zaś docierają do nas kolejne niepokojące wieści, które pochodzą dla odmiany z południa naszego globu, bo naukowcy po raz pierwszy zlokalizowali plastik również w antarktycznym lodzie.

Co prawda już wcześniej docierały do nas informacje o zanieczyszczeniu mikroplastikiem powierzchniowych wód Antarktyki, ale nigdy wcześniej nie wykryto go w lodzie morskim. Należy jednak pamiętać, że te zamarznięte płyty co roku rozmarzają w 80% i zamarzają ponownie, nic więc dziwnego, że w końcu i w nich znaleziono plastik. Naukowcy z australijskiego Institute for Marine and Antarctic Studies przeanalizowali rdzeń lodowy wyciągnięty z Wschodniej Antarktyki w 2009 roku i znaleźli w nim w sumie 96 cząstek 14 różnych typów mikroplastiku.

I choć jak łatwo zauważyć koncentracja mikroplastiku jest tu dużo mniejsza niż w przypadku Arktyki, to niestety jeśli chodzi o różnorodność tego tworzywa, to mamy pełną gamę. - Chociaż koncentracja jest dużo mniejsza niż w próbkach z Arktyki, zidentyfikowaliśmy 14 różnych typów polimerów, czyli zaledwie 17 mniej niż na Północy. Co więcej, polimery mikroplastiku w naszym rdzeniu było większe niż te z Arktyki, co może sugerować lokalne źródła skażenia, ponieważ plastik miał mniej czasu, żeby rozpaść się na mniejsze włókna niż gdyby był niesiony przez ocean na większe dystanse - dodaje autorka badań, Anna Kelly.

O jakich źródłach tu mowa? Zdaniem badaczy ubraniach i wyposażeniu turystów i ekip badawczych, a także różnego rodzaju wyposażeniu wykorzystywanym podczas połowu ryb. Naukowcy podkreślają również fakt, że dużo lepiej byłoby, gdyby mikroplastik swobodnie opadał na dno, a nie był uwięziony w lodzie, bo to może przynieść duże zagrożenie dla lokalnego życia morskiego. Jak sugeruje Kelly: - Zamiast tonąć, mikroplastik uwięziony w lodzie dłużej trwa przy powierzchni. To sprawia, że morskie organizmy mogą go skonsumować dużo łatwiej, mowa choćby o krylu, który jest kluczowy dla lokalnych ekosystemów, a może później zatruć również kolejne gatunki w łańcuchu pokarmowym.

Źródło: GeekWeek.pl/ / Fot. Pixabay

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy