Turystyka inna niż wszystkie

Wakacje z Zodiakiem, czyli wycieczka śladami seryjnego mordercy

Książki, podcasty czy programy telewizyjne - popularność prawdziwych historii kryminalnych pokazuje, że od zawsze ciągnęło nas do seryjnych morderców. Ich zbrodnie z jednej strony budzą przerażenie, a z drugiej ogromną ciekawość - za sprawą nowego rodzaju atrakcji turystycznych można zaś przenieść tę fascynację na zupełnie nowy poziom, jeśli tylko mamy odwagę...

Książki, podcasty czy programy telewizyjne - popularność prawdziwych historii kryminalnych pokazuje, że od zawsze ciągnęło nas do seryjnych morderców. Ich zbrodnie z jednej strony budzą przerażenie, a z drugiej ogromną ciekawość - za sprawą nowego rodzaju atrakcji turystycznych można zaś przenieść tę fascynację na zupełnie nowy poziom, jeśli tylko mamy odwagę...
Czy to możliwe, że Zodiak wciąż przechadza się ulicami San Francisco? /PacificCoastNews.com/EAST NEWS /123RF/PICSEL

Dobrze pamiętam długie godziny spędzone przed laty na oglądaniu telewizyjnych programów kryminalnych - historie seryjnych morderców, często przez lata wymykających się organom ścigania oraz śledczych, którzy poświęcali swoje życie zawodowe i prywatne, by ich pojmać, miały w sobie coś, przez co trudno było się od nich oderwać. Z jednej strony szalone umysły, które wymykają się wszelkim ramom, a z drugiej najnowocześniejsze techniki kryminalne i doświadczeni policjanci krok po kroku odtwarzający działania przestępców, usiłujący poznać motyw i znaleźć wskazówki. 

Reklama

Śladami seryjnych morderców, czyli turystyka kryminalna

Nigdy nie przeszło mi jednak przez głowę, by udać się na jakiekolwiek miejsce zbrodni, chociaż w naszym kraju nie brakuje przecież podobnych morderców - Monstrum z Chorzowa, Wampir z Łowicza, Szatan z Piotrkowa cz Wampira z Zagłębia, te przydomki mówią same za siebie i swego czasu siały postrach.

Jak się jednak okazuje, na całym świecie nie brakuje chętnych do odwiedzenia miejsc, w których seryjni mordercy dokonywali swoich zbrodni, a jednym z najsłynniejszych jest San Francisco.

To amerykańskie miasto słynie z bardzo wysokich wskaźników przestępczości, wielokrotnie wyższych od średniej, a jego ulicami przechadzało się wielu znanych z pierwszych stron gazet kryminalistów - The Doodler, Golden State Killer, Unabomber, Zebra Killers, The Night Stalker czy wreszcie Zodiak, którego historia jest o tyle wyjątkowa, że wciąż nie znamy jego tożsamości! Nigdy nie udało się go schwytać, a złamanie szyfru, za pomocą którego komunikował się z prasą, zajęło ekspertom... ponad 50 lat!

Co o nim wiemy? Grasował w okolicach San Francisco na przełomie lat 60. i 70. ubiegłego wieku, a jego pseudonim pochodzi najprawdopodobniej od nazwy szwajcarskiej firmy zegarmistrzowskiej - przynajmniej na to wskazuje posługiwanie się przez niego symbolem przypominającym jej logo. Oficjalnie przyjmuje się, że zamordował 5 ofiar, bo tyle udało się potwierdzić policji, ale w listach wysyłanych do prasy - za sprawą których zaistniał medialnie - twierdził, że było iż ach 37.

Trudno powiedzieć, czy można mu wierzyć w tej kwestii, bo w innej śledczy złapali go na kłamstwie - obiecywał, że w zaszyfrowanych wiadomościach ujawnia swoją tożsamość, a dziś wiemy już, że tak nie jest. Poznanie prawdy zajęło nam jednak ponad 50 lat, bo choć część kodu udało się rozszyfrować już lata temu, to ten wysłany do San Francisco Chronicle w listopadzie 1969 roku pozostawał zagadką aż do 2020 roku.

Nie chodzi o miejsca, ale emocje

Mówiąc krótko, bardzo możliwe, że Zodiak żyje i wciąż przechadza się ulicami San Francisco (choć obecnie ma już pewnie ok. 80 lat), nic więc dziwnego, że turystyka kryminalna i wycieczki śladem jego zbrodni są tak popularne. Na co możemy liczyć podczas takiego zorganizowanego "zwiedzania"?

W odróżnieniu od podziwiania zabytków, tu w gruncie rzeczy nie ma co oglądać (no chyba że widoki samego San Francisco), chodzi jednak o odwiedzenie miejsc, w których przebywał morderca i poczucie, że to właśnie tam spędzał długie godziny starannie planując swoje zbrodnie i wybierając, obserwując czy wreszcie atakując swoje ofiary.

W planach większości takich wycieczek są wszystkie znane miejsca zbrodni Zodiaka, a jest ich 7 (m.in. Vallejo, Jeziora Berryessa czy Pacific Heights), bo warto pamiętać, że chociaż oficjalnie przypisuje mu się 5 morderstw, to 2 osoby przeżyły starcie z mordercą!

Mrocznie? Zdecydowanie, nawet w najbardziej słoneczny dzień (a część wycieczek organizowana jest po zmroku!) i z pewnością nie jest to rozrywka dla każdego, szczególnie w połączeniu z kilkugodzinnym słuchaniem opowieści o makabrycznych zbrodniach popełnionych przez tego seryjnego mordercę. Z drugiej strony, osoby zafascynowane tematem mają okazję spotkać innych podobnie myślących ludzi i wymienić się swoimi teoriami w sprawie.

Śladami Zodiaka z własnej kanapy

Myślicie, że nie ma ich zbyt wiele? To jesteście w ogromnym błędzie, wystarczy tylko spojrzeć na specjalne mapy udokumentowanych i prawdopodobnych zbrodni Zodiaka przygotowane przez użytkowników w ramach Map Google. Pinezki wskazują miejsca, w których Zodiak atakował, a kliknięcie na nie pozwala dowiedzieć się więcej o tym, co i kiedy wydarzyło się na miejscu.


Co więcej, na YouTube znaleźć można wiele wirtualnych wycieczek śladami Zodiaka, których autorzy odwiedzili miejsca jego zbrodni, a następnie opowiedzieli ze szczegółami o wydarzeniach, jakie miały tam miejsce. Jedna z najlepiej zrealizowanych, pozwalająca obejrzeć wszystkie lokacje w 360 stopniach i poczuć tak, jakbyśmy faktycznie tam byli, została przygotowana przez Stanford Journalism, czyli wydział dziennikarski słynnego uniwersytetu.

Zapowiada się interesująco? W takim razie macie już plany na najbliższy urlop i wcale nie musicie od razu lecieć do San Francisco, żeby przekonać się, czy miejsca makabrycznych zbrodni to właśnie to, czego szukacie... wystarczy bilet do Krakowa, bo turystyka kryminalna dotarła również do naszego kraju, oferując wycieczki śladami największych lokalnych zbrodni. 

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Zodiak
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama