Sony Ericsson T700 - cienki kanciak

Sony Ericssonowi nie wiedzie się ostatnio za dobrze. Producent nie najlepsze wyniki tłumaczy spadkiem cen modeli ze średniej i wyższej półki, gdzie tradycyjnie firma zawsze miała mocną pozycję. Czy T700 odmieni ten trend? Być może.

Ktoś, kto po raz pierwszy bierze do ręki Sony Ericssona T700, może być poważnie zaskoczony. Nie dostaje "normalnego" opakowania, z ładowarką, słuchawkami, instrukcją itp., a jedynie małe pudełeczko z telefonem. Po drugie, po włączeniu nie wszystkie aplikacje działają. Wreszcie producent sam twierdzi, że jest już nowsza wersja oprogramowania oferowanego w tym modelu, a będzie jeszcze nowsza. Odwracamy pudełeczko i wszystko staje się jasne. Napisane jest na nim "Prototype Black on Red" (to ostatnie od koloru obudowy, ważniejsze, że to prototyp), a na samym telefonie "Public Annaouncement". Po prostu Sony Ericsson ogłosił wprowadzenie nowego modelu i zaoferował w prototypie to, co miał akurat pod ręką w formie, jakiej miał.

Reklama

Później jednak wrażenia z testowania telefonu są coraz lepsze. Sony Ericsson nie ma w zwyczaju - jak kilku innych producentów - zmieniać co chwila rodzaju gniazdka do ładowania. Ładowarka od znacznie starszych modeli, podobnie jak słuchawki w T700 bez problemu działają.

Nawet kiedy już pogodziliśmy się z myślą, że takie rzeczy, jak tapety zawodowym testerom w sumie nie są do niczego potrzebne, te nagle też zaczęły działać. Same z siebie, "odwidziało się" sprzętowi. Najwyraźniej były to "obiecane" błędy w sofcie, które producent stara się wyeliminować. Wniosek - w momencie wprowadzenia T700 do sprzedaży (termin planowany jest na IV kwartał br.) możemy dostać coś trochę innego, niż testowane przez nas urządzenie. Dlatego nie traktujmy tego opisu jako testu, a raczej jako pierwszą prezentację telefonu, który SE chce wprowadzić na rynek.

Godny poprzednika?

Model T700 jest anonsowany jako następca T610, kilka lat temu bardzo popularnego telefonu. Ma być kierowany na rynek masowy. Pomimo że jest dość kanciasty, to jego nie za duże wymiary sprawiają, że wygodnie leży w dłoni. Jest natomiast bardzo cienki (10 mm grubości), co przy połączeniu z takim, a nie innym sposobem rozkładania obudowy sprawiło, że przycisk do włączania/wyłączania już się na jej górnej części nie zmieścił. A takowy w przypadku telefonów SE zazwyczaj był. Musimy korzystać z "czerwonej słuchawki".

Przy pierwszym otwarciu telefonu, mającym na celu włożenie karty SIM, trzeba małą chwilę pogłówkować. Oglądając T700 na logikę wydaje się, że trzeba zdjąć górną część obudowy (pomimo że jest tam aparat i głośnik). Ta jednak ani drgnie. Trzeba z boków zwolnić dwa niewielkie zaczepy. Wtedy dokładnie ta część sama "odpada". Jak się potem bliżej przyjrzymy to zobaczymy - w zależności od ustawienia zaczepu - minimalnej wielkości otwartą, bądź zamkniętą kłódeczkę. Tak, czy owak bez instrukcji i "na czuja" bez problemu da się włożyć kartę.

T700 nie należy do specjalnie wielkich telefonów. Jego wymiary to 104x48 mm (o grubości wspominałem wcześniej). Ma dwucalowy wyświetlacz z 256 tysiącami kolorów. Wizualnie zajmuje więcej miejsca, niż klawiatura, i nawet jest całkiem czytelny. Ale coś za coś. Znajdująca się poniżej klawiatura jest mała, a jednocześnie niezwykle czuła. Pomyłki przy szybkim wpisywaniu są więc na porządku dziennym. Wciśnięcie czterech klawiszy naraz, a przez to uruchomienie kilku funkcji jednocześnie nie jest niczym nadzwyczajnym. Na szczęście łatwo można się potem bez negatywnych konsekwencji z tego wycofać.

Na koniec kilka informacji, w które musimy uwierzyć producentowi. Model T700 ma 25 MB wbudowanej pamięci wewnętrznej, oraz czytnik kart Memory Stick Micro. W zestawie znajdziemy kartę pamięci o pojemności 512 MB. Szczególnie temu ostatniemu musimy zaufać, bo poza samym telefonem żadnego zestawu nie dostaliśmy. Przez moment mogło się wydawać, że wejście na kartę zostało w prototypowym modelu fabrycznie zamknięte. Bez użycia siły i cienkiego narzędzia typu nóż bądź śrubokręt otwierać się nie dawało. Ponieważ to własność producenta, a nie nasza lepiej było nie ryzykować uszkodzenia w tak głupi sposób. Ostatecznie odpuściło - okazało się, że karta pamięci rzeczywiście jest.

Jeśli chodzi o transmisję danych model T700 ma wszystko, albo prawie wszystko. Obsługuje GPRS, EDGE, UMTS i HSDPA. Szczególnie to ostatnie bardzo długo wydawało się bajką. Owszem - w mieście stołecznym Warszawie prawie wszędzie na ekranie wyświetlała się informacja, że jesteśmy w zasięgu sieci "3G", jeśli wpadaliśmy w dziurę, to w najgorszym razie był to EDGE. Jednak o HSDPA ani widu, ani słychu. Gdy już się zupełnie poddaliśmy, trafił się wyjazd do innej stolicy - niedaleko, bo do Berlina. Tam nasz T700 niemal bez przerwy był w zasięgu HSDPA. Co zresztą od razu dało się odczuć przy próbach połączenia z Internetem. Cóż - zupełnie przypadkiem Sony Ericsson przyczynił się do weryfikacji deklaracji pokrycia technologią HSDPA w Warszawie przez jeden z mobilnych telekomów. Ale to już temat na inny tekst. Żeby nie było za pięknie - nie ma za to WiFi. Czyli "prawie" robi jednak wielką różnicę.

Trochę rozrywki

Jeśli chodzi o funkcje audio, to Sony Ericsson jest konsekwentny. To co oferuje T700, mogliśmy znaleźć w wielu innych modelach. Szczególnie tych muzycznych. Zapewne w zestawie będą słuchawki stereo, które będą jednocześnie służyć za antenę, albo w razie potrzeby za zestaw głośnomówiący. W telefonie znajdziemy radio FM z funkcją RDS, czyli identyfikacją kanałów. Jest też oczywiście nieśmiertelna funkcja TrackID, czyli identyfikacja utworu po nagraniu jego krótkiego fragmentu przez radio. Co ważne - działa. W telefonie znajdziemy także odtwarzacz plików muzycznych i plików wideo. Zresztą przy takiej, a nie innej wbudowanej pamięci to logiczne. Część utworów wgrał zresztą sam producent (choć tu znów trzeba pamiętać, że w nasze ręce trafił prototyp, więc mogą pojawić się inne). Aparat fotograficzny ma rozdzielczość 3,2 megapiksela (z 3-krotnym zoomem). Obok niego znajduje się lampa, która nam podświetli obiekt, jeśli zdjęcie robimy w nocy. W innej sytuacji ta sama lampa może nam służyć za latarkę. Poza zwykłymi zdjęciami możemy wykonywać je w trybach: panoramy, w ramkach, oraz zrobić serię fotek. Proponowane przez telefon rozmiary zdjęć to 3 megapiksele, ale mogą być także 2, 1 Mpix, oraz VGA. Jeśli chodzi o balans bieli, T700 proponuje nam zdjęcia: w świetle dziennym, gdy jest pochmurno, fluorescencyjne i żarówkowe, zaś efekty, to: czarno-białe, negatyw, sepia i solaryzacja.

Dla kogo T700?

To dobre pytanie. Teoretycznie nie ma już telefonów z górnej, środkowej i dolnej półki. Są muzyczne, fotograficzne, z nawigacją, z szybką transmisją danych itp. T700 - jeśli chodzi o funkcje - ma wszystkiego po trochu. Do tego dochodzi atrakcyjny wygląd, choć to ostatnie to akurat zawsze będzie sprawa indywidualna (w przypadku niżej podpisanego przy demonstracji innym użytkownikom było znacznie więcej opinii pozytywnych na temat T700). Model ten powinien znaleźć odbiorców. Pytanie, czy w takiej liczbie, która usatysfakcjonuje właścicieli Sony Ericssona.

Telefon ma się pojawić na wybranych rynkach na początku czwartego kwartału, w 3 kolorach: czarno-srebrnym, czarno-czerwonym oraz połyskująco srebrnym. I trzeba pamiętać, że jeśli chodzi o zawartość, może nieco różnić się od prototypu, którym my się bawiliśmy.

PLUSY

- Ciekawy wygląd

- "Wielki" poprzednik

- Dużo funkcji

MINUSY

- Za mała klawiatura

- Nie ma WiFi

Twoja Komórka
Dowiedz się więcej na temat: Sony Ericsson | Sony
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy