Czas postprawdy. Kiedy prawda i fałsz nie mają znaczenia

Nastały czasy postprawdy. Trudno nadążyć za spisywaniem nieprawdziwych wypowiedzi polityków, odróżnić fake newsy od rzetelnych informacji, czy prawdziwe konta w mediach społecznościowych od fikcyjnych. O tym, czym stała się dzisiejsza debata publiczna opowiada Ralph Keyes w wydanej niedawno w Polsce książce pt. "Czas postprawdy. Nieszczerość i oszustwa w codziennym życiu".

Pojawienie się postprawdy wiąże się nierozłącznie z rozwojem telewizji
Pojawienie się postprawdy wiąże się nierozłącznie z rozwojem telewizji123RF/PICSEL

Przyglądając się historii kłamstwa, Keyes stwierdza jednoznacznie - ludzie kłamali od zawsze i prawdopodobnie już zawsze będą kłamać. Tym, co różni nas od naszych przodków, jest fakt, że współcześni kłamcy bardzo rzadko ponoszą konsekwencje swoich oszustw.

Wręcz przeciwnie: moment, w którym zostają zdemaskowani, bardzo często okazuje się początkiem ich zawrotnej kariery. Jak pokazuje Keyes, kłamstwo nie jest domeną jedynie kryminalistów czy świata rozrywki - równie często z prawdą mijają się dziennikarze, akademicy, prawnicy i polityce.

Wśród postaci opisywanych przez Keyesa znaleźli się wszyscy: od literaturoznawcy Paula de Mana, przez dziennikarza Jaysona Blaira aż do prezydentów Stanów Zjednoczonych - Richarda Nixona, Lyndona B. Johnsona, Ronalda Reagana i Billa Clintona. Dziś niechlubną tradycję poprzedników z powodzeniem kontynuuje Donald Trump.

Diagnoza Keyesa jest niepokojąca, a jej efekty obserwujemy dzisiaj. Jeśli prawda przestaje być naszym domyślnym wyborem, nie możemy nikomu zaufać. A bez zaufania - przekonuje Keyes - nie mamy szans na stworzenie społeczeństwa.

Wydana w 2004 roku książka Keyesa jest jednocześnie przepowiednią i odpowiedzią na pytanie o stan dzisiejszej debaty publicznej.

"Czas postprawdy" - przeczytaj fragment książki

Postprawda w telewizji

Pojawienie się postprawdy wiąże się nierozłącznie z rozwojem telewizji. Od dzieciństwa zalewa ona swoich widzów przeinaczeniami, półprawdami i zwyczajnymi kłamstwami. Jest ich najważniejszym towarzyszem (w tym sensie, że spędzają przed telewizorem więcej czasu niż z jakimkolwiek żywym człowiekiem). Wobec tego telewidzom trudno nie przejmować wartości, które widzą u osób występujących na ekranie (...).

Trudno przecenić rolę odegraną przez mass media w propagowaniu postprawdy. I nie chodzi tylko o kłamców, których widzimy w telewizji i naśladujemy, ani o reklamy, reality show, fabularyzowane seriale dokumentalne, rozrywkowe programy informacyjne i inne treści "oparte na faktach". Ponieważ telewizja z natury przedkłada dramatyzm nad zgodność z faktami, nawet programy dokumentalne przejęły konwencję fabularną.

""Kiedy wyzwalano te obozy, nie było nas nawet w pobliżu" / fot: Wikimedia Commons
""Kiedy wyzwalano te obozy, nie było nas nawet w pobliżu" / fot: Wikimedia Commonsmateriały prasowe

Nikt nie przyczynił się do tego bardziej niż Roone Arledge ze stacji ABC. To on wprowadził melodramatyczną formę do programów informacyjnych i relacji z wydarzeń sportowych. Jego geniusz polegał na połączeniu technik filmu fabularnego opartego na fikcji z materiałem przedstawianym jako prawdziwy. Z czasem inne stacje również poszły tą drogą.

Nawet telewizja publiczna uległa pokusie ulepszania faktów, jak w wyemitowanym przez stację PBS dokumentalnym serialu Liberators o dwóch oddziałach armii amerykańskiej złożonych wyłącznie z czarnych, które rzekomo wzięły udział w wyzwoleniu obozów koncentracyjnych w Dachau i Buchenwaldzie. Jak jednak powiedział weteran 761 Batalionu Czołgów, jednego z dwóch oddziałów pokazanych w filmie: "Kiedy wyzwalano te obozy, nie było nas nawet w pobliżu. Po raz pierwszy pojechałem do Buchenwaldu z ekipą stacji PBS, a nie z moim oddziałem".

Były kapitan armii, który dowodził Kompanią C, drugą z pokazanych jednostek, stwierdził, że w dniu, kiedy rzekomo mieli wyzwolić Dachau, on i jego ludzie znajdowali się sześćdziesiąt mil stamtąd (dokument zdjęto potem z anteny).

Stacje komercyjne, zawsze szukające barwnych gości i ciekawych fabuł, wielokrotnie padły ofiarą gości talk-show opowiadających zmyślone, ale wciągające historie. W programie 20/20 emitowanym w stacji ABC pojawił się mężczyzna podający się za "Buckwheata" z serialu komediowego Our Gang (William "Billy" Thomas, który grał tę postać, nie żył wówczas już od dziesięciu lat).

Aktorka Tani Freiwald w programach Geralda Riviery i Sally Jessy Raphael wystąpiła jako zastępcza partnerka seksualna, a u Oprah Winfrey - jako czująca odrazę do seksu gospodyni domowa (...).

W Wielkiej Brytanii jeden z programów telewizyjnych ukarano grzywną, a inny zdjęto z anteny za wykorzystywanie aktorów podszywających się pod prawdziwe osoby (niektórzy poznali się dopiero kilka godzin przed nagraniem, a potem występowali przed kamerą jako "przyjaciele i krewni").

Podczas Międzynarodowego Festiwalu Telewizyjnego w Edynburgu zwołano panel dyskusyjny na ten temat. Jedna z producentek, która brała udział w podobnym procederze, powiedziała, że wielu pracowników telewizji przyznaje się do działania pod olbrzymią presją, aby za wszelką cenę znajdować barwnych gości, nie zwracając większej uwagi na ich autentyczność. Kiedy ostrzegali producentów, że niektórzy goście mogą nie być tym, za kogo się podają, producenci odpowiadali: "Nie słyszałem tego".

Rozpoczęto dyskusję o tym, czy można w ten sposób zwodzić widzów. Niektórzy uczestnicy panelu uważali, że to godne potępienia, inni - że całkowicie akceptowalne. Jedna z uczestniczek, którą przedstawiono jako "researcherkę pracującą przy programie Jerry Springer Show", później wyjawiła, że w rzeczywistości jest aktorką z Chicago.

Programy typu talk-show nie mogłyby istnieć bez zabawnych osobistych historii zaproszonych gości. Jednak zasoby tych anegdot nie są nieskończone. W tej sytuacji można je albo kupić, jak to zrobił Jay Leno, albo zmyślić. Dlatego właśnie tak wiele opowieści uczestników talk-show okazuje się wciągających, ale niekoniecznie wiernych faktom.

Anegdoty można kupić - jak Jay Leno - albo ukraść
Anegdoty można kupić - jak Jay Leno - albo ukraśćAFP

Weźmy niesłychanie zabawną i kompletnie zmyśloną historię aktorki Fran Drescher, która w programie Jaya Leno opowiedziała, jak to skaleczyła się w palec, zadzwoniła po pogotowie, a potem wzięła prysznic i przebrała się, żeby dobrze wyglądać, kiedy przyjadą ratownicy.

Telewizja jest dużo bardziej neutralna moralnie niż media drukowane. Dotyczy to zwłaszcza programów mających oddziaływać przede wszystkim na zmysł wzroku, czyli większości. Warstwa wizualna jest sednem telewizji, a etyka jej nie dotyczy.

Wielokrotnie okazywało się, że rzekome nagrania aktualnych wydarzeń w rzeczywistości zostały wyciągnięte z archiwum albo były świeżymi rekonstrukcjami wizualnymi. Na początku wojny w Iraku reporter stacji Sky News używał starego filmu pokazującego odpalenie pocisku rakietowego z łodzi podwodnej, ilustrując nim swoją "ekskluzywną" relację z akcji brytyjskiego okrętu podwodnego HMS Splendid.

Podczas amerykańskiej inwazji na Afganistan Geraldo Rivera udawał, że był świadkiem wymiany ognia, do której w rzeczywistości doszło daleko od miejsca jego pobytu. (Kiedy to wyszło na jaw, otrzymał łagodną reprymendę od swojego pracodawcy, stacji Fox News). Wizualne przekręty telewizyjne nie muszą nawet być tak rażące.

Korespondentka stacji ABC News Cokie Roberts pożyczyła kiedyś ciepły płaszcz i odegrała "relację na żywo" sprzed Kapitolu, stojąc przed jego zdjęciem w studiu telewizyjnym. Stacja udzieliła nagany dziennikarce i wydawcy programu, ale dopiero po tym, jak sprawa przeciekła do prasy.

W obrazach telewizyjnych bardziej liczą się pozory uczciwości niż uczciwość jako taka. Telewizja, skupiona na dramatyzmie wydarzeń, zawsze przedkłada emocje nad fakty. Kiedy Oliver North podczas transmitowanych przesłuchań Kongresu w sprawie Iran-Contras bronił swojego patriotycznego prawa do kłamstwa i zaszkliły mu się przy tym oczy, Norman Lear stwierdził, że telewizja "kocha łzy".

Northowi udało się stworzyć wizerunek żarliwego patrioty, który zachował się w sposób emocjonalnie szczery, nawet jeśli kłamał. Na wizualnej skali wartości wypadł wystarczająco uczciwie.

Okładka książki
Okładka książkimateriały prasowe

Ralph Keyes "Czas postprawdy. Nieszczerość i oszustwa w codziennym życiu". Wydawnictwo Naukowe PWN. Data premiery: 23.10.2017.

INTERIA.PL/materiały prasowe
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas