Chmury promieniowania niebezpieczne dla samolotów pasażerskich

Nowo odkryte chmury promieniowania mogą stanowić dodatkowe zagrożenie dla osób często podróżujących samolotami. Naukowcy uspokajają jednak, że nie ma powodów do paniki.


Naukowcy znaleźli dowód na istnienie tajemniczych "chmur promieniowania" w stratosferze ziemskiej, które mogą narazić pasażerów i załogę lotów komercyjnych na znacznie wyższy poziom radiacji niż przypuszczano.

Od lat wiadomo, że zwiększona ekspozycja na działanie promieniowania kosmicznego na dużych wysokościach stanowi efekt uboczny lotów komercyjnych. Odkrycie "chmur promieniowania" może narazić pasażerów i załogę na co najmniej dwa razy większe dawki promieniowania niż podczas normalnej podróży.

- Mamy czujniki promieniowania na pokładzie 264 samolotów poruszających się na wysokościach sięgających 17,3 km. W latach 2013-2017 co najmniej 6 razy nasze czujniki odnotowały promieniowanie jonizujące, które pochodzi z chmur - powiedział W. Kent Tobiska, główny autor badań z firmy badawczej Space Environment Technologies.

Do tej pory naukowcy wiedzieli, że osoby podróżujące samolotami są narażone na niskie dawki promieniowania pochodzącego od wiatru słonecznego i promieniowania kosmicznego, które przedostaje się przez ziemskie pole magnetyczne. Ilości promieniowania zależą od długości lotu, ale więcej się go przedostaje w regionach polarnych Ziemi. Gdy Ziemia nie doświadcza skutków burzy słonecznej, podczas lotów przechodzących w pobliżu biegunów, w ciągu 12,5-godzinnego lotu pasażer przyjmuje dawkę promieniowania porównywalną z badaniem RTG klatki piersiowej. Na średnich szerokościach geograficznych taką samą ilość promieniowania przyjmujemy w ciągu 25 godzin lotu, a w okolicach równika podczas ok. 100 godzin lotu. Oznacza to, że podczas lotu od wybrzeża do wybrzeża USA pasażer przyjmuje dawkę promieniowania ok. 0,035 mSv.

Podczas badań przeprowadzonych przez Space Environment Technologies na zlecenie NASA wykryto ponad dwa razy większe dawki promieniowania. Skąd taka rozbieżność?

- Odnotowaliśmy kilka przypadków, w których ekspozycja na promieniowanie była dwa razy większa podczas lotu przez chmurę - powiedział Tobiska.

Chociaż promieniowanie kosmiczne i wiatr słoneczny zostały zidentyfikowane jako dwa główne źródła promieniowania na dużych wysokościach, Tobiska i jego zespół podejrzewają, że coś innego się dzieje. Jest wielce prawdopodobne, że na dużych wysokościach występuje trzecie źródło promieniowania.

Ziemskie pole magnetyczne wychwytuje cząstki tworzące promieniowanie kosmiczne i wiatry słoneczne w pasach radiacyjnych, takich jak pas promieniowania Van Allena. Działają one trochę jak butelki magnetyczne, zamykając w środku niebezpieczne jony, ale gdy do Ziemi dotrze wiatr słoneczny, naładowane cząstki mogą "wyciec" z butelki i pojawić się w ziemskiej stratosferze.

Chociaż na razie jest to hipoteza, wycieki zjonizowanych cząstek mogą tłumaczyć zjawiska zaobserwowane na dużych wysokościach. Jeżeli "chmury promieniowania" faktycznie istnieją, satelity i czujniki pokładowe mogą nam pomóc w ich lokalizacji, a tym samym unikaniu podczas lotów komercyjnych. 

Reklama
INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy