Polscy mechanicy są w Ukrainie. Pracują blisko frontu
Polscy mechanicy z polskiej spółki PGZ Service Orel są w Ukrainie, naprawiając Ukraińcom ważne armatohaubice Krab, także blisko frontu. Zapytaliśmy PGZ o m.in. kwestie bezpieczeństwa polskich mechaników.
W rozmowie z PAP prezes Polskiej Grupy Zbrojeniowej, Sebastian Chwałek, poinformował, że w Ukrainie są grupy polskich mechaników serwisujących ukraiński sprzęt niedaleko frontu. Działają w ramach powstałej w maju spółki PGZ Service Orel. Postanowiliśmy zapytać PGZ o dodatkowe szczegóły tej zaskakującej kooperacji polsko-ukraińskiej.
Prezes PGZ: polscy mechanicy znajdują się blisko frontu w Ukrainie
Sebastian Chwałek ujawnił, że spółka Service Orel i działające w jej ramach grupy polskich mechaników powstały ze względu na potrzebę szybkich napraw w Ukrainie. Podkreślił, że jak w Polsce naprawia się ukraiński sprzęt, tak przez wiele wymaganych procedur cały proces trwa dłużej. Hamuje to konieczny serwis ukraińskiego sprzętu.
Spółka wcześniej przeszkoliła w Hucie Stalowa Wola około 100 ukraińskich żołnierzy z serwisu armatohaubic Krab. Polscy mechanicy wspierają ich w Ukrainie, aby zwiększyć efektywność napraw maszyn, które znają. W zależności od stopnia uszkodzeń Polacy w Ukrainie pracują w zakładach bądź w warunkach polowych "tuż przy linii frontu".
Jak mocno zaangażowani są polscy mechanicy w Ukrainie?
Prezes PGZ podkreślił, że polscy mechanicy serwisują armatohaubice Krab, zbierając przy tym dane nt. wytrzymałości ich podzespołów w warunkach bojowych. Niemniej nasuwa się sugestia, że polscy mechanicy mogą naprawiać także inny sprzęt jak czołgi Leopard 2A4. Zapytaliśmy o to Polską Grupę Zbrojeniową.
- Na ten moment mechanicy serwisują armatohaubice Krab, jednak zakres ich działań w najbliższym czasie zostanie rozszerzony na czołgi Leopard typ A4 oraz kołowe transportery opancerzone Rosomak. Ponadto trwają rozmowy z partnerami zagranicznymi w celu wykonywania usług serwisowych również na ich sprzęcie - odpowiedziała Geekweekowi Beata Perkowska, kierowniczka działu komunikacji Polskiej Grupy Zbrojeniowej. Wychodzi więc na to, że polscy mechanicy mogą w Ukrainie serwisować im maszyny z innych krajów o podobnej konstrukcji znanego im sprzętu np. brytyjskie armatohaubice AS90, które są podobne do Krabów.
Jak wygląda kwestia bezpieczeństwa polskich mechaników w Ukrainie?
Prezes PGZ w rozmowie dla PAP podkreślił, że bezpieczeństwo polskich mechaników jest priorytetem. Każdy z nich przeszedł obowiązkowe szkolenie w kwestii działania na terytorium Ukrainy, zwłaszcza blisko frontu. Dodał przy tym, że wielu pracowników PGZ ma doświadczenie pracy w rejonach walk, gdy towarzyszyli polskim żołnierzom m.in. w Afganistanie, z którego koncern korzysta w ramach wysyłania pracowników do Ukrainy.
Oczywiście nie można zdradzić dokładnych lokalizacji pracy polskich mechaników w Ukrainie. Niemniej postanowiliśmy się dowiedzieć, jak duże jest ich zagrożenie zdrowia i życia i co ważniejsze, czy są przygotowane specjalne procedury na wypadek, gdyby coś się stało. - Jest to zagrożenie typowe dla działania w strefie toczącego się konfliktu zbrojnego. Niemniej należy podkreślić, że osoby te są w pełni świadome i zaangażowane w wykonywanie swoich zadań, ponadto zostały przeszkolone przez odpowiednie służby, by minimalizować ryzyka związane z wykonywaną pracą. [Pracowników] obowiązują warunki ubezpieczenia, jakim objęta jest każda osoba udająca się do pracy w rejonie działań zbrojnych. Są to świadczenia inne w stosunku do standardowego ubezpieczenia pracowniczego oferowanego w kraju - odpowiedziała Beata Perkowska.
Należy pamiętać, że wysłanie takich mechaników nie jest zakazane międzynarodowo i nie wiąże się z bezpośrednim uczestnictwem Polski w wojnie. Ich praca wydaje się być prawnie uregulowana jak wcześniejszy udział przy wspieraniu polskich misjach zagranicznych. Jednak nie ma co ukrywać, że front wojny ukraińsko-rosyjskiej jest bardzo niebezpieczny, być może bardziej niż strefa walk z Afganistanu, Libanie czy Czadzie, gdzie wcześniej wyjeżdżali pracownicy PGZ.
Jak może rozwinąć się dalsza współpraca PGZ ze stroną ukraińską?
PGZ już ma mocno rozwiniętą współpracę, gdzie polscy mechanicy nie tylko naprawiają w Ukrainie sprzęt, ale także prowadzą szkolenia. Sami pracownicy Huty Stalowa Wola, która produkuje Kraby, wcześniej przeszkoliła Ukraińców z ich obsługi. Obok tego istnieją stałe łącza bezpieczne łącza, gdzie udzielana jest Ukraińcom pomoc w naprawach.
Spytaliśmy także o to, czy PGZ ma plany na rozwój kooperacji ze stroną ukraińską np. poprzez wysłanie większej liczby polskich mechaników, czy otwarcie polskich warsztatów. - Taka możliwość jest brana pod uwagę, ale ewentualne rozszerzenie współpracy uzależnione będzie od bieżących potrzeb zdiagnozowanych przez obie strony - podsumowała w mailu Beata Perkowska.
Taka deklaracja jest zrozumiała, biorąc pod uwagę fakt, że PGZ musi mieć na uwadze także własne siły przerobowe. Wiele spółek polskiego koncernu zbrojeniowego już w jakimś stopniu pomaga Ukrainie m.in. zakłady Bumar-Łabędy prowadzą naprawy ukraińskich czołgów Leopard 2A4. Wysłanie polskich mechaników niedaleko linii frontu to jednak już zupełnie inna forma wsparcia.