Polscy mechanicy są w Ukrainie. Pracują blisko frontu

Polscy mechanicy z polskiej spółki PGZ Service Orel są w Ukrainie, naprawiając Ukraińcom ważne armatohaubice Krab, także blisko frontu. Zapytaliśmy PGZ o m.in. kwestie bezpieczeństwa polskich mechaników.

Polska wysłała mechaników do Ukrainy. Naprawiają tam armatohaubice Krab
Polska wysłała mechaników do Ukrainy. Naprawiają tam armatohaubice KrabU.S Army/Kevin Sterling PayneWikimedia
Polska wysłała mechaników do Ukrainy. Naprawiają tam armatohaubice Krab
Polska wysłała mechaników do Ukrainy. Naprawiają tam armatohaubice KrabU.S Army/Kevin Sterling PayneWikimedia

W rozmowie z PAP prezes Polskiej Grupy Zbrojeniowej, Sebastian Chwałek, poinformował, że w Ukrainie są grupy polskich mechaników serwisujących ukraiński sprzęt niedaleko frontu. Działają w ramach powstałej w maju spółki PGZ Service Orel. Postanowiliśmy zapytać PGZ o dodatkowe szczegóły tej zaskakującej kooperacji polsko-ukraińskiej.

Prezes PGZ: polscy mechanicy znajdują się blisko frontu w Ukrainie

Sebastian Chwałek ujawnił, że spółka Service Orel i działające w jej ramach grupy polskich mechaników powstały ze względu na potrzebę szybkich napraw w Ukrainie. Podkreślił, że jak w Polsce naprawia się ukraiński sprzęt, tak przez wiele wymaganych procedur cały proces trwa dłużej. Hamuje to konieczny serwis ukraińskiego sprzętu.

Spółka wcześniej przeszkoliła w Hucie Stalowa Wola około 100 ukraińskich żołnierzy z serwisu armatohaubic Krab. Polscy mechanicy wspierają ich w Ukrainie, aby zwiększyć efektywność napraw maszyn, które znają. W zależności od stopnia uszkodzeń Polacy w Ukrainie pracują w zakładach bądź w warunkach polowych "tuż przy linii frontu".

Pracę polskich mechaników spółki PGZ Service Orel można podzielić na trzy poziomy. Na pierwszym są szybkie naprawy, które da się zrobić w warunkach polowych niedaleko miejsca walk. Jeśli uszkodzenia są większe, sprzęt jest naprawiany w ukraińskich zakładach. Najmocniej zniszczone maszyny, które wymagają kompleksowej naprawy są wysyłane do Polski
Pracę polskich mechaników spółki PGZ Service Orel można podzielić na trzy poziomy. Na pierwszym są szybkie naprawy, które da się zrobić w warunkach polowych niedaleko miejsca walk. Jeśli uszkodzenia są większe, sprzęt jest naprawiany w ukraińskich zakładach. Najmocniej zniszczone maszyny, które wymagają kompleksowej naprawy są wysyłane do Polski

Jak mocno zaangażowani są polscy mechanicy w Ukrainie?

Prezes PGZ podkreślił, że polscy mechanicy serwisują armatohaubice Krab, zbierając przy tym dane nt. wytrzymałości ich podzespołów w warunkach bojowych. Niemniej nasuwa się sugestia, że polscy mechanicy mogą naprawiać także inny sprzęt jak czołgi Leopard 2A4. Zapytaliśmy o to Polską Grupę Zbrojeniową.

- Na ten moment mechanicy serwisują armatohaubice Krab, jednak zakres ich działań w najbliższym czasie zostanie rozszerzony na czołgi Leopard typ A4 oraz kołowe transportery opancerzone Rosomak. Ponadto trwają rozmowy z partnerami zagranicznymi w celu wykonywania usług serwisowych również na ich sprzęcie - odpowiedziała Geekweekowi Beata Perkowska, kierowniczka działu komunikacji Polskiej Grupy Zbrojeniowej. Wychodzi więc na to, że polscy mechanicy mogą w Ukrainie serwisować im maszyny z innych krajów o podobnej konstrukcji znanego im sprzętu np. brytyjskie armatohaubice AS90, które są podobne do Krabów.

Jak wygląda kwestia bezpieczeństwa polskich mechaników w Ukrainie?

Prezes PGZ w rozmowie dla PAP podkreślił, że bezpieczeństwo polskich mechaników jest priorytetem. Każdy z nich przeszedł obowiązkowe szkolenie w kwestii działania na terytorium Ukrainy, zwłaszcza blisko frontu. Dodał przy tym, że wielu pracowników PGZ ma doświadczenie pracy w rejonach walk, gdy towarzyszyli polskim żołnierzom m.in. w Afganistanie, z którego koncern korzysta w ramach wysyłania pracowników do Ukrainy.

Oczywiście nie można zdradzić dokładnych lokalizacji pracy polskich mechaników w Ukrainie. Niemniej postanowiliśmy się dowiedzieć, jak duże jest ich zagrożenie zdrowia i życia i co ważniejsze, czy są przygotowane specjalne procedury na wypadek, gdyby coś się stało. - Jest to zagrożenie typowe dla działania w strefie toczącego się konfliktu zbrojnego. Niemniej należy podkreślić, że osoby te są w pełni świadome i zaangażowane w wykonywanie swoich zadań, ponadto zostały przeszkolone przez odpowiednie służby, by minimalizować ryzyka związane z wykonywaną pracą. [Pracowników] obowiązują warunki ubezpieczenia, jakim objęta jest każda osoba udająca się do pracy w rejonie działań zbrojnych. Są to świadczenia inne w stosunku do standardowego ubezpieczenia pracowniczego oferowanego w kraju - odpowiedziała Beata Perkowska.

Należy pamiętać, że wysłanie takich mechaników nie jest zakazane międzynarodowo i nie wiąże się z bezpośrednim uczestnictwem Polski w wojnie. Ich praca wydaje się być prawnie uregulowana jak wcześniejszy udział przy wspieraniu polskich misjach zagranicznych. Jednak nie ma co ukrywać, że front wojny ukraińsko-rosyjskiej jest bardzo niebezpieczny, być może bardziej niż strefa walk z Afganistanu, Libanie czy Czadzie, gdzie wcześniej wyjeżdżali pracownicy PGZ.

Jak może rozwinąć się dalsza współpraca PGZ ze stroną ukraińską?

PGZ już ma mocno rozwiniętą współpracę, gdzie polscy mechanicy nie tylko naprawiają w Ukrainie sprzęt, ale także prowadzą szkolenia. Sami pracownicy Huty Stalowa Wola, która produkuje Kraby, wcześniej przeszkoliła Ukraińców z ich obsługi. Obok tego istnieją stałe łącza bezpieczne łącza, gdzie udzielana jest Ukraińcom pomoc w naprawach.

Spytaliśmy także o to, czy PGZ ma plany na rozwój kooperacji ze stroną ukraińską np. poprzez wysłanie większej liczby polskich mechaników, czy otwarcie polskich warsztatów. - Taka możliwość jest brana pod uwagę, ale ewentualne rozszerzenie współpracy uzależnione będzie od bieżących potrzeb zdiagnozowanych przez obie strony - podsumowała w mailu Beata Perkowska.

Taka deklaracja jest zrozumiała, biorąc pod uwagę fakt, że PGZ musi mieć na uwadze także własne siły przerobowe. Wiele spółek polskiego koncernu zbrojeniowego już w jakimś stopniu pomaga Ukrainie m.in. zakłady Bumar-Łabędy prowadzą naprawy ukraińskich czołgów Leopard 2A4. Wysłanie polskich mechaników niedaleko linii frontu to jednak już zupełnie inna forma wsparcia.

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas